Jagiellonia Białystok - Termalica Bruk-Bet 2:0 (1:0)
Bramka: 1:0 Gajos 40, 2:0 Tuszyński 72.
Jagiellonia: Drągowski 6 - Modelski 6, Madera 5, Tarasovs 4, Tomasik 6 - Frankowski 5 (68 Grzelczak), Romanczuk 5, Grzyb 6, Gajos 7 (79Wassiljew), Dzalamidze 5 - Tuszyński 6 (89 Świderski).
Termalica: Nowak 5 - Fryc 4, Markowski 4, Sołdecki 4, Ziajka 3 - Plizga 3 (46 Kędziora 5), Kaczmarczyk 4 , Pleva 4 (71 Foszmańczyk), Babiarz 5, Jarecki 4 (90 Wróbel) - Drozdowicz 3.
Kartki: Jagiellonia: Madera, Romanczuk, Grzyb; Termalica: Jarecki
Sędziowali: Tomasz Musiał (Kraków) oraz Marcin Borkowski (Niedrzwica Duża) i Marek Arys (Szczecin). Widzów: 10653.
- Musimy nauczyć się ekstraklasy - mówił trener Piotr Mandrysz po debiucie Termaliki Bruk-Betu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nauka posuwa się do przodu, szkopuł w tym, że tym razem egzaminujący był znacznie silniejszy niż Piast Gliwice w pierwszej kolejce. Jagiellonia Białystok, rewelacja poprzedniego sezonu, zbyt wielu złudzeń niecieczanom nie zostawiła.
- Coś nie idzie. Przekonujemy się na własnej skórze, że w ekstraklasie gra się inaczej niż w pierwszej lidze - stwierdził bramkarz Sebastian Nowak.
Drużyna Michała Probierza kilka dni temu odpadła z eliminacji Ligi Europy, ale na jej zmęczenie po starciu z Omonią Nikozją trudno było liczyć. Koniec europejskiej przygody Jagiellonii był dla gości wręcz dodatkowym utrudnieniem. Nie było mowy, żeby Probierz oszczędzał zawodników - wystawił zresztą taki sam skład jak w czwartek na Cyprze - bo w Białymstoku znów wszystko zaczęło się kręcić wokół ligi.
- Chcemy zrehabilitować się po meczu z Omonią. Zrobimy wszystko, żeby wygrać - zapowiadał pomocnik Maciej Gajos, który zresztą napsuł niecieczanom najwięcej krwi. Zanim zdobył pierwszego gola - w 40 min - zdążył trafić piłką w słupek i sprawdzić formę Nowaka strzałem z rzutu wolnego. Bramkarz Termaliki bronił dobrze, ale tylko do czasu. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy źle interweniował przy dośrodkowaniu i znalazł się daleko od bramki, piłka szybko wróciła w pole karne i niepilnowany Gajos strzałem głową skierował ją do siatki.
Goście do przerwy stworzyli jedną groźną sytuację, gdy uderzenie z dystansu Bartłomieja Babiarza z trudem obronił Bartłomiej Drągowski.
- Początek mieliśmy obiecujący, ale potem tylko biegaliśmy za piłką - komentował Dariusz Jarecki, notabene były zawodnik klubu z Białegostoku.
W przerwie trener Mandrysz musiał dokonać pierwszej zmiany: za kontuzjowanego Dawida Plizgę wprowadził Wojciecha Kędziorę. Wymuszona roszada okazała się - na krótkim dystansie - dobrym bodźcem dla gości, którzy zaczęli grać znacznie odważniej. 34-letni napastnik w pojedynkę wypracował w 53 minucie świetną okazję Emilowi Drozdowiczowi, który jednak przerzucił piłkę nad bramką.
Doskonałej sytuacji nie wykorzystał też sam Kędziora - w 65 min po precyzyjnym podaniu Fryca trafił w poprzeczkę.
- Wyglądało to wszystko dużo lepiej niż w pierwszym meczu w Gliwicach, ale trudno myśleć o punktach, gdy nie wykorzystuje się takich okazji - komentował na gorąco Plizga.
Skuteczność nie jest jednak jedynym elementem, nad którym muszą pracować "Słoniki". Drugim jest gra w obronie, bo w Białymstoku zbyt łatwo tracili bramki. W 72 min pozostawiony bez opieki Patryk Tuszyński spokojnie zamienił na gola centrę Rafała Grzyba. Środkowi obrońcy Termaliki tylko się temu bezradnie przyglądali. W kilku innych przypadkach ratował ich Nowak, a czasem po prostu szczęście. W 80 min wydawało się, że gospodarze podwyższą wynik na 3:0, ale niecieczanom najpierw pomógł słupek, a sekundę później piłkę na linii bramkowej zatrzymał Michał Markowski.
- Z kolejnego wyjazdu wracamy z niczym, straciliśmy głupie bramki - narzekał Drozdowicz w rozmowie z klubową stroną internetową. - Ja sam miałem stuprocentową okazję, którą powinienem wykorzystać. Wtedy byłoby 1:1 i robiliśmy wszystko, żeby dowieźć wynik do końca. Musimy poprawić skuteczność, ale też grę w defensywie. Nie możemy pozwalać rywalom na tak dużo.
- Wstydu nie przynieśliśmy - podsumował Mandrysz.
To prawda, ale w ekstraklasie punktów za to nie dają. Przed niecieczanami kolejne wyzwania, a czasu na zbieranie doświadczeń i wyciąganie wniosków zbyt wiele nie ma. Zadania na pewno nie ułatwia im fakt, że teraz trzeci kolejny mecz zagrają na wyjeździe. W najbliższą niedzielę zmierzą się we Wrocławiu ze Śląskiem.
U siebie, czyli na razie na stadionie w Mielcu, po raz pierwszy zagrają 7 sierpnia. Ich rywalem będzie Zagłębie Lubin.