Tułacz: Przed przerwą byliśmy jakby sparaliżowani
Przyjezdni długo skutecznie się bronili, faworyzowana Jagiellonia zbyt wielu szans dogodnych nie miała. Niemniej jej przewaga w I połowie nie podlegała dyskusji. Po zmianie stron Puszcza zagrała odważniej, miała dobre okazje, m.in. Jin-hyun Lee trafił w poprzeczkę. Goście mogli dostać też karnego, ale analiza VAR wykazała, że przed sporną sytuacją był spalony.
- Myślę, że do przerwy skutecznie zapobiegaliśmy działaniom bardzo aktywnych zawodników, jeżeli chodzi o ruch bez piłki, w tym Jagiellonia była niebezpieczna. Nam trochę zabrakło tych elementów ofensywnych. Miałem wrażenie z boku, jakbyśmy byli trochę sparaliżowani tą inauguracją - mówi Tułacz.
Za błędy w meczu Jagiellonią Puszcza słono zapłaciła
- Trochę inaczej wyglądało to po przerwie. Liczyliśmy, że będą momenty, fazy meczu, w których będziemy mogli zaskoczyć Jagiellonię. Trochę brakło, nie wiem, umiejętności, szczęścia, bo były momenty, w których mogliśmy otworzyć wynik. Potem przytrafił się nam kolosalny błąd, który Nene wykorzystał.
Dodał: - Robiliśmy wszystko, żeby jeszcze spróbować to odwrócić, czy to zmianami, czy innymi działaniami. Niestety, w samej końcówce popełniliśmy kolejny błąd, daliśmy się ograć, jak na tę ligę nie przystoi i straciliśmy drugą bramkę. Jednak jeśli chodzi o utratę punktów, to nie miała ona żadnego znaczenia, bo to były ostatnie sekundy meczu. Jest przykro. Ja tłumaczę zawodnikom, że trzeba grać z koncentracją do samego końca, bo można było spróbować jeszcze przynajmniej zremisować. Tego nam zabrakło, zapłaciliśmy za to porażką.
