MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To już ostatnie krakowskie prawdziwe "mordownie"

Redakcja
Kajtek i Burmistrz to gwiazdy Dropsa. Z uśmiechem na twarzy przywitają każdego nowego klienta
Kajtek i Burmistrz to gwiazdy Dropsa. Z uśmiechem na twarzy przywitają każdego nowego klienta Andrzej Banaś
Pod Halą, Drops, Pod Birkutem. Pierwsi klienci przychodzą tu bladym świtem. Plastikowe obrusy i sztuczne kwiaty przypominają bary z komedii Barei. W legendarnych krakowskich pijalniach, przyjaznych nie tylko mocnym głowom napili się Katarzyna Ponikowska, Magda Wrzos-Lubaś i Arkadiusz Maciejowski

Stali bywalcy są tu już przed 9 rano. Stoją i czekają. Aż barmanka otworzy im drzwi. - Kiedyś tuż po godz. 8 obudził mnie telefon. Dzwonił jeden z klientów. Pytam, co się stało. A on mi na to, że bar jest zamknięty - opowiada pani Małgorzata z pijalni piwa przy ul. Metalowców, pod halą Targową. - Powiedziałam, że jeszcze nie ma 9, a klient na to: "Kochanie, ale dziś niedziela. Bar jest czynny od ósmej". Co było robić. O 8.20 była już pod lokalem. Piwiarnia ma ok. 20 stałych klientów. Większość ma numer komórki do swojej barmanki, a ona ma telefony do nich. - Oj, ty mój borsuczku - mówi do niej Leszek i bierze ją na kolana. - Nasza barmanka jest nietykalna.

Weekend, czyli kryminał z przymrużeniem oka

Pani Małgorzata przyszła kiedyś do baru przy Metalowców na piwo. Przypadkiem, cztery lata temu. Potem co jakiś czas wracała. Zaprzyjaźniła się z barmanką i poznawała ludzi. Kiedy straciła pracę w szpitalu, dostała propozycję, by stanąć za barem. - Byłam przerażona. Nowe miejsce, sami mężczyźni. Początki były ciężkie - wspomina. Dziś lubi swoją pracę, mimo że nieraz bywa ciężko. Wieczorami obiecuje sobie, że zaczynie szukać innej roboty, ale rano znów coś ją tam ciągnie. Jest związana ze swoimi klientami, a oni z nią. - Kiedy mam urodziny, czuję się jak w kwiaciarni. Wszyscy pamiętają o moich urodzinach - cieszy się. Choć przyznaje, że zdarzają się też bijatyki.
- Kiedyś tłukło się sześć czy siedem osób. Poleciały krzesła i kufle. Wezwałam ochronę. - Przyjechali po 20 minutach, kiedy już zamknęłam bar i posprzątałam pobojowisko. Ogólnie jestem spokojna, ale jak mnie ktoś wyprowadzi z równowagi, umiem użyć rąk - zapewnia.

Wierni klienci podkreślają, że lokal przyciąga głównie stałych bywalców. Ale nie tylko. - Maleńczuk tu był, Lubaszenko, i paru malarzy - chwali się Bogdan, który odwiedza pijalnię codziennie od kilku lat. Stałych klientów ma też kawiarnio-pijalnia Pod Birkutem przy ul. Dietla. Prowadzi do niej oświetlone czerwoną żarówką przejście w bramie. To zrobiona z garażu dziupla, z toaletą w podwórku. Przy barze spotykamy Długiego. - Birkut to orzeł, ma symbolizować wznoszenie się - tłumaczy znaczenie nazwy lokalu. Od kilkunastu lat spotyka się tu ze stałą paczką przyjaciół, liczącą około 20 osób. - My tu nie udajemy nikogo, jesteśmy ekipą normalnych ludzi, a nie nawiedzonych biznesmenów - opowiada. Najwięcej przychodzi w sobotę. - To osoby, które tworzą atmosferę tego miejsca. Są mężczyźni i kobiety, a kibice Wisły i Cracovii razem oglądają mecze - opowiada. Jednak to w szklance "Wisły Kraków" barman Wacław podaje mu kolejne piwo. - Sam byłem kiedyś klientem Birkuta - zdradza Wacław. On też należy więc do "rodziny". Tylko jej członkom sprzeda piwo na krechę, a jak nie zdążą wypić przed 22, zamyka trochę później. - Rozumiemy się bez słów, mogę tu przyjść w każdej chwili i czuć się swobodnie - uśmiecha się Długi. Intruzów z zewnątrz przychodzi niewielu, bójki się nie zdarzają, Birkut czynny jest każdego dnia, więc właściciela lubią wszyscy. Podobno czasem po lokalu biegają myszy. - Ale mysz nie wielbłąd też się napić musi - żartuje Długi.

Zawód: anonimowy przyjaciel

Stali i wierni klienci to podstawa ostatnich krakowskich "mordowni". Takich jak ta przy rondzie Grzegórzeckim. - Na śniadanie codziennie mamy Dropsa - śmieją się jej stali bywalcy "Dropsa". To prawdziwa legenda. Istnieje od ponad 40 lat. Niewiele zmieniło się tu jednak od poprzedniej epoki . Stoły pamiętają czasy niepasteryzowanego piwa Barbakan, drewniana ubikacja budkę telefoniczną. Jest i wielki wypchany ptak nad głowami gości. O atmosferę dbają Kajtek i Burmistrz. Są tu już o godz. 9 rano, gdy pani Magda otwiera bar. Kajtek to tutejszą gwiazdą. Na swoim koncie ma występy m.in. w W11 czy Rozmowach w Toku. - Gdy nie gram, przychodzę tu codziennie od ponad 30 lat - przyznaje. -Ja się tu urodziłem -­ dorzuca Burmistrz. Z grupą przyjaciół mają tu swoją skrytkę na karty i szachy oraz dobry widok na przechodzące ulicą dziewczyny. - Każdy obcy znajdzie tu jednak miejsce dla siebie i z uśmiechem wypije kilka piwek, bo jesteśmy jedną wielką rodziną - zapewniają. Każdy może kupić sobie również na pamiątkę wyjątkową zapalniczkę z wielkim Dropsem. - Warto, bo takich miejsc już w tym mieście nie ma.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska