Choć oczywiście pomocnik nie rzucił na kolana jakością swoich poczynań. Z pewnością jednak miał świadomość, że nie zagrał dobrego spotkania, gdyż przed autokarem stał smutny, jakby w dalszym ciągu rozpamiętując bełchatowskie niepowodzenie: - Co z tego, że w drugiej połowie byliśmy na pewno lepszym zespołem, skoro nie potrafiliśmy zdobyć choćby jednego gola. A przecież były okazje, żeby bramka padła. Mieli je Marcelo i Junior Diaz, a Kirm trafił piłką w słupek. Mogę więc powiedzieć, że jestem w lekkim szoku po tej przegranej. Nie brałem zupełnie pod uwagę takiego wyniku.
"Biała Gwiazda" nie dosyć, że sama gola nie zdobyła, to na dodatek po pierwszej ofensywnej akcji Bełchatowa straciła bramkę. Co Tomas Jirsak tak skomentował: - Wielka szkoda. To nie tak miało być! To my mieliśmy od razu grać agresywnie. Docisnąć rywala i zmusić go do popełniania błędów. A tu wszystko poszło w przeciwną stronę.
To my zostaliśmy zaskoczeni i dzięki temu Bełchatów "ustawił" sobie grę pod kontrę, w której bardzo dobrze się czuje. A my potem długo nie mogliśmy się pozbierać, nasze akcje nie miały odpowiedniego tempa, nie było też strzałów. Pierwszą połowę po prostu straciliśmy, a w drugiej - jak wspomniałem - zabrakło z kolei skuteczności. Muszę jednak przyznać, że na tym boisku nie grało się łatwo. Murawa była niezbyt równa, piłka często skakała. Cóż, piłkarze często lubią narzekać na jakość boisk. Czy jednak nie dzieje się to nazbyt często? Przecież Wisła - podobnie jak spotkanie w Bełchatowie - grała w większości meczów rundy jesiennej, kiedy boiska nie były chyba lepsze...
Na koniec poprosiliśmy Tomasa Jirsaka o skomentowanie debiutu w wiślackich barwach bułgarskiego napastnika, Georgija Christowa. Pomocnik oświadczył nam m.in.: - Myślę, że kiedy wejdzie w nasz rytm treningowy, to razem z Pawłem Brożkiem mogą stanowić w przodzie groźny duet. Ze względu na styl gry mogą się skutecznie uzupełniać. A w Bełchatowie był osamotniony i nie miał wielu podań...