Mieszkańcy Olkusza i Bukowna nadal nie mogą otrząsnąć się po tragedii, do której doszło przy kanale kopalnianym. 8-letnia dziewczynka wpadła do wody i utopiła się. - Sam mam córkę w tym wieku. Aż trudno mi sobie wyobrazić, co teraz przeżywają rodzice tego dziecka - podkreśla pan Jakub z Olkusza.
Do zdarzenia doszło w niedzielę, 13 sierpnia po godz. 18. 8-letnia Julka była na spacerze z mamą i babcią. Dziewczynka bawiła się, rzucała kamyki do wody. W pewnym momencie niefortunnie stanęła i ześlizgnęła się do kanału, którym odprowadzana jest woda z pobliskiej kopalni. Mama i babcia nie miały jej jak pomóc, bo dziecko zostało natychmiast porwane przez wartki nurt cieku. Kanał przy ul. Wspólnej w Olkuszu, stosunkowo wąski i płytki, jest wyłożony betonowymi płytami i jest tam bardzo ślisko.
Kobiety natychmiast wezwały na pomoc strażaków i policjantów. Poszukiwania trwały niecałe pół godziny. Dziecko zostało wyciągnięte z wody dopiero 3 km dalej, w okolicy ul. Leśnej w Bukownie. Niestety, reanimacja nie przyniosła efektu. Dziewczynki nie udało się uratować.
Policja ustala okoliczności zdarzenia. Sprawą zajęła się także prokuratura. Wiadomo, że opiekunki, z którymi dziewczynka była na spacerze, były trzeźwe.
Bogusław Ochab, prezes zarządu Zakładów Górniczo - Hutniczych „Bolesław” w Bukownie wyjaśnia, że woda z kopalni od ok. trzech lat odprowadzana jest w takich samych ilościach, więc i wtedy było jej tyle, co zwykle. - Odprowadzamy 230 metrów sześciennych na minutę dwoma kanałami: Dąbrówka i kanałem południowym, który łączy się z rzeką Babą i dalej Sztołą. Tym ostatnim może płynąć ok. 70-80 m sześc. na minutę - informuje prezes Ochab.
Julka wpadła właśnie do kanału południowego. Kiedyś z kopalni odprowadzano nawet 270-300 m3 na minutę i wtedy prędkość wody była o wiele większa.
Olkuszanie, którzy znają te tereny mówią jednak, że czasem wody przybywa. - Dziewczynka wpadła do kanału w niedzielę. Wcześniej przez dwa dni lało. Poziom rzeki był bardzo wysoki - mówi spacerowicz, którego spotkaliśmy przy kanale. - Woda tu nie jest może głęboka, ale ma bardzo wartki nurt. Jak widać rzeka pokazała, co potrafi. Szkoda, że w tak tragicznych okolicznościach - dodaje mężczyzna.
Jego zdaniem trudno tutaj kogokolwiek oskarżać. - Przecież nie da się ogrodzić całej rzeki. Trudno też, żeby rodzice trzymali dziecko cały czas za rękę. Po prostu zdarzyło się. Straszna tragedia - dodaje nasz rozmówca.
Julka zostawiła troje rodzeństwa, w tym siostrę bliźniaczkę. Dzień po tragicznej śmierci dziewczynki, jej mama - pani Magdalena zamieściła na Facebooku zdjęcie swoich pociech. Widać na nim roześmianą, szczęśliwą Julkę.