Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Unia Oświęcim. Umiejętności może zabraknąć, serca nigdy

Jerzy Zaborski
W akcji Radim Haas
W akcji Radim Haas fot. Jerzy Zaborski
Hokej. Unia Oświęcim ma za sobą ciężki weekend. Najpierw przegrała we własnej hali z Podhalem Nowy Targ (2:5), by potem wygrać w Jastrzębiu po dogrywce 1:0, dzięki trafieniu Radima Haasa.

W Oświęcimiu żałują meczu przeciwko Podhalu. Zdaniem trenera Unii Josefa Dobosza, można było się w nim pokusić o jakąś zdobycz, co dałoby drużynie nieco lepszy komfort walki o miejsce w pierwszej „szóstce”. - Na dzisiaj poza naszym zasięgiem jest tyski GKS - uważa Dobosz.

- Nie wiem, czym wytłumaczyć porażkę z góralami. Nie poznawałem swojego zespołu. Czyżby chłopcy wystraszyli się tego, że Podhale wygrało w Tychach, a my dostaliśmy na Śląsku tęgie lanie? Przecież gdybyśmy przeciwko góralom zagrali z taką determinacją, jak wcześniej u siebie przeciwko Cracovii, z pewnością coś udałoby nam się ugrać. W naszej sytuacji każdy punkt jest na wagę złota.

Oświęcimianie liczyli na pełną pulę w obu weekendowych meczach, bo przecież tuż przed wizytą górali udało im się pozyskać rutynowanego Sebastiana Kowalówkę, który rozwiązał kontrakt w Bytomiu z miejscową Polonią. Były reprezentant Polski jest z pewnością wzmocnieniem siły uderzeniowej Unii. Tak było przecież w poprzednim sezonie, kiedy razem z Janem Daneczkiem tworzył doskonale rozumiejący się duet, będący postrachem dla bramkarzy. Jednak latem popularny „Muminek” odszedł z Unii, tłumacząc swoją decyzję chęcią walki o medale, a właśnie w Bytomiu zbudowano zespół mający aspirację do walki o miejsce na podium.

- Na pewno Kowalówka potrzebuje trochę czasu na powrót do oświęcimskiego grania. To właśnie z myślą o nim przeciwko Podhalu zagrałem tylko na trzy formacje, a pozostali chłopcy pojedynczo wchodzili na lód - tłumaczy Dobosz.

Po porażce z Podhalem nastroje w obozie oświęcimian były minorowe. Kolejna wpadka w Jastrzębiu oznaczałby dla nich wypadnięcie poza „szóstkę”. Nie jest tajemnicą, że walka o miejsce w krajowej elicie rozstrzygnie się właśnie pomiędzy oświęcimianami i jastrzębianami, dlatego tak ważne są wyniki bezpośrednich spotkań pomiędzy nimi.

Trenerowi Doboszowi w ciągu niespełna dwóch dni udało się zaszczepić w zawodnikach wojownicze dusze. Przełamanie po trzech porażkach z medalistami poprzedniego sezonu, czyli Cracovią, Tychami i Podhalem, przyszło w odpowiednim momencie. - Czułem, że musimy wyjść z lekkiego kryzysu, który nas dopadł - uważa Dobosz. - Powiedziałem chłopcom, że - jeśli chcemy trafić do grupy silniejszej - w każdym meczu musimy zagrać na maksimum swoich możliwości. Może w pewnych sytuacjach zabraknąć umiejętności, , ale nigdy sera do walki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Unia Oświęcim. Umiejętności może zabraknąć, serca nigdy - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska