Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Krakowie płoną kolejne auta. Miasto nie pierwszy raz żyje w strachu

Redakcja Kraków
Redakcja Kraków
Rafał K. w sądzie podczas posiedzenia w sprawie aresztowania
Rafał K. w sądzie podczas posiedzenia w sprawie aresztowania Artur Drożdżak
W ostatnich miesiącach w wyniku pożarów zniszczeniu uległo już około dziesięciu samochodów, w różnych częściach Krakowa. Mieszkańcy są coraz bardziej zaniepokojeni i obawiają się, że może to być sprawka seryjnego podpalacza. Policja na razie każdy pożar analizuje osobno, ale funkcjonariusze nie wykluczają, że badane przez nich sprawy mogą mieć ze sobą coś wspólnego. To nie pierwszy raz, kiedy miasto żyje w strachu. Dekadę temu wielki strach w stolicy Małopolski budził "rurabomber", podkładający ładunki m.in. na prywatnych posesjach, wzniecający również pożary i niszczący dziesiątki aut.

Za serią wydarzeń budzących w mieszkańcach Krakowa strach stał Rafał K., potocznie zwany "rurabomberem". Zatrzymany został w połowie 2011 roku. Wcześniej przez wiele miesięcy terroryzował stolicę Małopolski.

"Tylko pod koniec 2010 i na początku 2011 r., w ciągu dwóch i pół miesiąca szaleniec zaatakował siedem razy: w Swoszowicach, Klinach Borkowskich, Jugowicach i Wróblowicach. Działał zawsze w ten sam sposób. Przychodził w nocy, podkładał łatwopalne materiały pod auta i zostawiał list. W nim jedno zdanie: "Jak nie wiesz, o co chodzi, podstaw się jeszcze raz" - relacjonowaliśmy w 2011 roku na naszych łamach te szokujące wydarzenia w Krakowie.

Na podpaleniach się jednak nie kończyło.

"Ponownie piroman (policja przypuszczała, że może to być ta sama osoba) zaatakował na ul. Siarczanej i Jeleniogórskiej. Przy drzwiach do garażu w worku na śmieci sprawca ukrył ładunek wybuchowy z gwoździami" - relacjonowaliśmy.

- Wstałem, poszedłem z pieskiem na pole, a potem do garażu po auto. W środku zobaczył czarny worek na śmieci. Był tak położony, że nie dało się go ominąć, żeby dojść do auta. Chciałem go przesunąć. Wtedy nastąpił wybuch. Rzuciło mnie do tyłu. Nic nie widziałem. Chciałem się tylko wydostać z tego dymu - wspominała jedna z poszkodowanych osób.

Gwoździe powbijały mu się w ręce i nogi. Na szczęście w dużej mierze osłoniło go grube ubranie.

Mieszkańcy Krakowa już wtedy nie mieli wątpliwości: za bombami i podpaleniami stoi ta sama osoba. Prokuratura też łączyła te zdarzenia.

Do zatrzymania Rafała K. doszło w lipcy 2011 roku.

"Jest 21 lipca 2011 r. Nadkom. Robert Skałka siedzi w swoim pokoju i studiuje dokumenty. Nagle puka do niego jeden z policjantów. – Słuchaj, jest tu taka pani, która twierdzi, że przed zdarzeniem zauważyła gościa w czapeczce bejsbolowej, który dziwnie na nią patrzył i obserwował jej dom. Podobno poruszał się ciemnozieloną toyotą corollą. Ta pani prowadzi sobie taki dzienniczek i zapisała numer rejestracyjny tego auta. Wiesz może, czy to było sprawdzane? – zapytał.
Nadkom. Skałka: – Zapaliła mi się lampka w głowie. Nie wiem, czy to można nazwać instynktem, ale byłem przekonany, że w końcu go mamy. Wrzuciłem ten numer rejestracyjny do systemu. Właścicielem był 38-letni Rafał K. Sprawdziłem jego kartotekę kryminalną i okazało się, że miał dość okazałą. Facet był powiązany z jedną z miejscowych grup przestępczych. W innej bazie sprawdziłem, czy odbywał karę więzienia. Bingo, w przeszłości siedział za włamanie w areszcie śledczym w Podgórzu. Pamiętam, że z plikiem wydruków zapukałem do drzwi pokoju, w którym kolega przesłuchiwał tę panią, uchyliłem je lekko i pokazałem mu dwa kciuki uniesione do góry" - przypominał niedawno wydarzenia z tamtego okresu portal onet.pl.

"Rafał. R., podejrzewany o przygotowywanie i podkładanie materiałów wybuchowych, ma wykształcenie podstawowe. Z zawodu jest stolarzem, jednak ostatnio tego zawodu nie wykonywał. Utrzymywał się z oszczędności. Śledczy ustalili, że nie miał żadnego przygotowania wojskowego do konstruowania materiałów wybuchowych. Całą wiedzę czerpał z Internetu" - informowała prokuratura.

- Z wyjaśnień Rafała K. wynika, że działał on sam i atakowanych przez niego osób nic nie wiązało - dodała Bogusława Marcinkowska, ówczesna rzeczniczka Prokuratury Okręgowej. - Ofiary wybuchów są przypadkowe, wystarczyło, że ktoś za szybko jechał, albo popatrzył na niego, czy miał rejestrację, która mu się nie podobała. Wtedy jechał za taką osobą, ustalał adres, a potem podkładał ładunki wybuchowe.

Zastępca Prokuratora Okręgowego Wiesław Wolnik potwierdził, że już po zatrzymaniu Rafała K. policjanci znaleźli na jednej z posesji przy budowanym domu kolejny gotowy do odpalenia ładunek wybuchowy umieszczony w plastikowej rurze. Ładunki były tak wykonane, że eksplodowały po podniesieniu ich z ziemi. W wynajmowanym przez bombera garażu znaleziono też 23 kg podejrzanych substancji, w tym tzw. czarny proch.

Podczas przeszukania pomieszczeń zajmowanych przez Rafała K. krakowskiego bombera policjanci, oprócz materiałów pirotechnicznych, odnaleźli m.in. kilkadziesiąt egzemplarzy starych ksiąg nieznanego pochodzenia.

Rafał K., wówczas 38-letni, aresztowany najpierw tymczasowo na trzy miesiące, przyznał się do zarzutów.

- Nasze zarzuty przedstawione podejrzanemu dotyczą wszystkich czterech wybuchów - informowała Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej. - Przypomnijmy, że rannych zostało na skutek tych eksplozji pięć osób.

Pokrzywdzeni mieli oparzenia oraz rany twarzy, oczu i kończyn, bo konstruowane przez niego bomby rurowe wypełnione były gwoździami.

Według materiałów zebranych przez śledczych mścił się w ten sposób na wyimaginowanych wspólnikach więziennych strażników.

W areszcie w Podgórzu (luty-sierpień 2005 r. ) odsiadywał wyrok za usiłowanie włamania i kradzieży. - Był spokojnym więźniem, nie sprawiał problemów, a nawet nieodpłatnie pracował. W związku z tym został warunkowo zwolniony. Dlatego opowieści o tym, że miał pretensje do pracowników aresztu, są dziwne - mówił kpt Tomasz Wacławek, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej.

10 lat temu krakowski sąd nie miał wątpliwości, że są podstawy, by umorzyć postępowanie karne dotyczące 39-letniego Rafała K. Powód? Mężczyzna dokonał swoich czynów mając całkowicie zniesioną poczytalność. Okazało się jednak, że ma na sumienie znacznie więcej niż tylko podkładanie bomb, którymi terroryzował Kraków. I że swoje przestępcze działania prowadzić miał już wcześniej niż na przełomie 2010 i 11 roku.

Na całej liście zarzutów pojawiły się te dotyczące uszkodzenia łączne 47 samochodów , które zdewastował między majem 2008 r. a sierpniem 2010 r. Bywało i tak, że jednej nocy z 18 na 19 czerwca 2008 r. potrafił podpalić i zniszczyć 28 aut. Straty spowodowane działalnością bombera sięgały blisko miliona złotych.

Mężczyzna uszkadzał pojazdy poprzez polanie substancją żrącą lub brudzącą, rozbijał szyby, wiercił otwory w karoserii, wlewał różne substancje do środka pojazdów, a raz zalepił drzwi samochodu pianką montażową.

Zniszczył też drzwi garaży, uszkodził budynek sklepu, groził śmiercią mężczyźnie, któremu potem podrzucił bombę. Rafał K. miał też zniesławiać w ulotkach i w internecie funkcjonariuszy służby więziennej.

Sąd umieścił mężczyznę w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, bo - zdaniem biegłych - "istnieje realne i wysoce prawdopodobne niebezpieczeństwo, że na wolności mężczyzna dalej się będzie dopuszczał podobnych czynów"...

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska