Rodziny bielszczan zamordowanych w obozie przymusowej pracy NKWD i Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Oświęcimiu nareszcie dopięły swego. Po 20 latach starań wczoraj została odsłonięta tablica upamiętniająca ich bliskich.
- 21 stycznia minęło równo 20 lat odkąd zająłem się tą sprawą - mówi Józef Jancza z Bielska-Białej, który w komunistycznym obozie stracił ojca. - Wydeptałem wiele dróg, nawet do UB pisałem. Nikt nie chciał mi pomóc w dotarciu do prawdy i upamiętnieniu naszych bliskich. Nie dał za wygraną. W końcu udało się wmurować tablicę. - Jestem bardzo szczęśliwy, już mogę spać spokojnie - dodaje.
Marmurowa tablica została wmurowana w ścianę budynku przy ul. St. Leszczyńskiej 1, gdzie w latach 1945-1946 znajdował się obóz pracy przymusowej. Ubecy zamordowali tu blisko 200 osób, tylko dlatego, że byli Ślązakami i władali między innymi językiem niemieckim.
Dziadek Ewy Banet, Wincenty Folta był Niemcem. Ożenił się z Polką, razem prowadzili restaurację w dzielnicy Bielska-Białej. Jedyny list, jaki napisał do rodziny z obozu nosi datę 3 lipca 1945 roku. Skarży się w nim na głód i pisze, że marzy o kromce chleba. - Rodzina wiedziała tylko tyle, że był w więzieniu i zmarł. Nawet nie wiemy, gdzie został pochowany - mówi płacząc Ewa Banet z Bielska-Białej. - Gdyby nie pan Józef, nigdy nie poznałabym prawdy. Dziadek zmarł 25 września 1945 roku.
Czytaj także: Śmiertelny wypadek w Brzeszczach
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Zabił syna ciosem w klatkę piersiową!
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy