https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Tatrach latem też trzeba myśleć

Halina Kraczyńska
Ratownicy TOPR co roku latem mają pełne ręce roboty. Nie mieliby tyle, gdyby turyści częściej pomyśleli
Ratownicy TOPR co roku latem mają pełne ręce roboty. Nie mieliby tyle, gdyby turyści częściej pomyśleli Halina Kraczyńska
W górach o naszym życiu najczęściej decydują sekundy. Poślizgnięcie, upadek, odpadnięcie od ściany, uderzenie pioruna... Wydaje się nam, że nas to nie dotyczy. Jak mówią ludzie gór, największym błędem turysty jest brak pokory wobec natury. Jeżeli decydujemy się iść w góry, musimy liczyć się z różnymi niebezpieczeństwami.

Im mniej wiemy o górach, tym te zagrożenia są większe. Wiele rzeczy w górach, rzeczywiście, dzieje się niezależnie od nas, nie mamy na nie większego wpływu, np. na burze, grad lub śnieg, które spadły nagle latem.

Ale - jak podkreśla Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, który radzi naszym czytelnikom jak przeżyć bezpiecznie lato w Tatrach - bardzo wielu groźnych sytuacji możemy uniknąć. Wychłodzenia, które nawet latem może nas dopaść, odwodnienia, zawału, upadku, a nawet porażenia piorunem. Trzeba przestrzegać pewnych reguł i myśleć, bowiem wakacje - jak śmieją się ratownicy - nie zwalniają człowieka z tego obowiązku, szczególnie w górach.

- Teraz latem niemal każdego wieczoru mamy kilkanaście telefonów od zaniepokojonych rodziców z Polski, do których dzieci na czas się nie odezwały - mówi naczelnik Krzysztof. Najczęściej okazuje się, że komórka się im rozładowała lub nie mieli zasięgu albo są gdzieś na imprezie.

- Nie ma co dzwonić do nas, gdy ktoś bliski nie odzywa się przez godzinę - radzi naczelnik. - Ale jeżeli są uzasadnione obawy, że komuś mogło się rzeczywiście coś w górach stać, lepiej nas zawiadomić. Nie trzeba też się wstydzić, że nas ratownicy wyśmieją, gdy zadzwonimy i powiemy, że na szlaku opadliśmy zupełnie z sił. Jak mówi naczelnik, nie spodziewajmy się, że od razu przyleci po nas śmigłowiec, ale ratownik poradzi nam, co robić. W górach lepiej być przesadnie ostrożnym niż... martwym.

Z Janem Krzysztofem, naczelnikiem TOPR, o lecie w Tatrach rozmawia Halina Kraczyńska

Lato niemal w pełni, a w Tatrach z dnia na dzień tłum na szlakach gęstnieje. Niestety, razem z nim przybywa ratownikom pracy. Niemal codziennie śmigłowiec leci do jakiegoś poszkodowanego. Na szczęście, są to najczęściej zwichnięcia, zasłabnięcia, zatrucia, złamania, urazy. Jakie niebezpieczeństwa najczęściej grożą turystom latem i jak mogą ich unikać?
Wczesne lato to przede wszystkim niebezpieczne śniegi, które w tym roku wyjątkowo długo zalegają na wielu odcinkach szlaków. Trzeba uważać, bo o poślizgnięcie nietrudno na takim zdradliwym płacie. Grozi nam także wysoka temperatura i związane z tym odwodnienie oraz burze, które - pamiętajmy - mogą rozwinąć się nawet w pół godziny. Co prawda, wbrew naszym wyobrażeniom, nie są one tak bardzo niebezpieczne. W ponadstuletniej historii TOPR doszło do dwudziestu jeden śmiertelnych wypadków spowodowanych porażeniem piorunem. W ostatnich dziesięciu latach odnotowaliśmy czternaście porażeń, z czego dwie osoby zginęły. To niedużo.

Co robić, by uniknąć porażenia piorunem?
Zanim wyjdziemy na wycieczkę w góry, należy najpierw sprawdzić prognozę pogody. Jeżeli są zapowiadane burze, raczej nie planujmy wypraw w wyższe partie Tatr.
Na przykład na Giewont?
Giewont wcale nie jest najbardziej niebezpiecznym miejscem. Najwięcej osób, bo aż sześć, od rażenia piorunem zginęło nie na Giewoncie, a na Świnicy. W czasie burzy wszędzie jest niebezpiecznie w Tatrach, nawet w dolinach. Przy Morskim Oku też zdarzały się porażenia.

Ale można zminimalizować ryzyko porażenia piorunem.
Tak, wychodząc w góry wcześnie, bo burze występują zazwyczaj po południu. W czasie burzy trzeba unikać cieków wodnych, nie stawać pod najwyższym drzewem, jak najszybciej zejść z grani. Ale powtarzam, nie ma miejsc bezpiecznych w górach, wszędzie możemy zostać porażeni. Najlepiej więc unikać wędrówek w czasie burzy. Gdy widzimy, że nadciąga, nie ma co liczyć, że nas ominie. Może tak się zdarzyć, ale lepiej jak najszybciej zejść do schroniska. Jeżeli burza nas zaskoczy, wtedy skulić się i siąść na plecaku.

A czy latem może grozić wyziębienie organizmu?
Oczywiście. W górach pogoda bardzo szybko może się zmienić. Nagle temperatura, na przykład podczas burzy, może spaść. Niczym też dziwnym w Tatrach jest śnieg lub grad. Jeżeli nie jesteśmy do tego przygotowani, może i latem dojść do wychłodzenia.

Co latem turysta powinien mieć w plecaku?
Na pewno powinien mieć plecak. U na ciągle jeszcze sporo osób wyrusza w góry bez żadnego bagażu! Zawartość naszego plecaka zależy od trasy, jaką planujemy. Ale według mnie każdy powinien zapakować folię termiczną, ciepłe, nieprzewiewne, nieprzemakalne ubranie, mapę, no i coś do picia, jedzenia, w tym coś wysokokalorycznego.

Czekolada jest podobno rewelacyjna, bo niemal od razu dodaje sił.
Lepiej wziąć baton wysokoenergetyczny, owoce i napój izotoniczny. Pamiętajmy, aby pić jak najczęściej, ale w małych ilościach. I nie pędzić, ale iść spokojnie, rytmem dostosowanym do naszych możliwości. Odpoczywać mniej więcej co godzinę. Wtedy coś zjeść. Po tym bardzo często rozpoznaje się, czy turysta jest początkujący, że podjeżdża samochodem do wylotu doliny, wchodzi w góry i niemal biegnie, a po kilku minutach siada i nie może tchu złapać. Radzę przez pierwsze pół godziny iść bardzo wolno, a potem sukcesywnie przyspieszać. Ale nie biec. Do większości zgonów dochodzi właśnie w ciągu pierwszych piętnastu minut wyprawy.

A co z butami? Niestety, ciągle spotyka się turystów w klapkach i adidasach.
Przede wszystkim buty powinny być wygodne. Jeżeli ktoś idzie na spacer w dolinkę, może mieć i sandały, skoro się w nich dobrze czuje. My w TOPR nosimy buty lekkie, poniżej kostki, z dobrą, podeszwą typu wibram.

Mamy wygodne buty, plecak jak trzeba wyposażony, pijemy często, jesteśmy najedzeni, już po rozgrzewce, a mimo to czujemy, że coś jest z nami nie tak. Czy od razu mamy alarmować TOPR i prosić o pomoc w zejściu z gór?

Jeżeli rzeczywiście czujemy się dziwnie, lepiej zadzwonić do TOPR. Nie spodziewajmy się, że od razu przyleci po nas śmigłowiec... Telefon odbierze ratownik dyżurny, który na pewno nas nie wyśmieje, ale rozezna sytuację i doradzi, co należy zrobić, czy wystarczy odpocząć, coś zjeść, napić się, nabrać sił i potem iść dalej. Jeśli to jest coś poważniejszego, objawy choroby, wtedy wyśle patrol.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska