Porażka jest dla trzebinian bolesna, bo jesienią pokonali na własnym boisku ekipę z Lubelszczyzny aż 6:2. To było jednak w najlepszym jesiennym okresie, kiedy trzebinianie ogrywali na własnym obiekcie nawet ligowych faworytów.
- Teraz są inne realia. Powoli odbudowujemy się psychicznie po serii porażek poniesionych na przełomie jesieni i __wiosny - mówi Jacek Augustynek, prezes MKS. - Być może niektórzy są zawiedzeni tym, że po pokonaniu tarnowian nie poszliśmy za ciosem. Decydując się na zmianę trenera, braliśmy też taki wariant pod uwagę. Drużyna dostała nowy impuls i widać, że prezentuje się lepiej niż wcześniej. Czasem brakuje sportowego szczęścia, a z takim właśnie zjawiskiem mieliśmy do czynienia w Radzyniu Podlaskim. Nie będziemy się oglądać za siebie. Zawsze mamy myśleć tylko o kolejnym spotkaniu. Cóż, z pewnością szkoda punktu, który był w naszym zasięgu. Jednak w walce o utrzymanie trzeba przede wszystkim kompletować zwycięstwa. Jeśli wygramy kolejny mecz, na własnym boisku ze Stalą Rzeszów, porażka z Orlętami pójdzie w zapomnienie.
Po porażce w Radzyniu Podlaskim trzebinianie spadli na 14. miejsce w tabeli.
- W __przypadku wygranej, mielibyśmy większy komfort grania - tłumaczy Maciej Antkiewicz, trener trzebinian. - Wiadomo, że na większym ludzie jest mniejszy stres, a co za tym idzie, można trochę łatwiej zdobyć punkty. Tymczasem nadal siedzimy na „gorącym krześle”. Na pewno nie zasłużyliśmy na porażkę w Radzyniu Podlaskim. Z przebiegu gry mieliśmy więcej okazji bramkowych od rywali, ale w futbolu nie przyznaje się punktów za styl. Liczy się to, co jest w siatce.
Na razie w grze trzebinian wciąż pokutują grzechy z przeszłości, z którymi zmagał się także poprzedni szkoleniowiec, Robert Moskal. Zawodnikom MKS wciąż zdarzają się proste błędy, które rywale potrafią bezlitośnie wykorzystać, tymczasem trzebinianie muszą ciężko pracować na każdą swoją zdobycz.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska