Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka z zatruciem informacyjnym

Przemek Franczak
Tak naprawdę to nie ma o czym pisać. Słowo daję. Nie ma. Od tych wszystkich supermedialnych, superklikalnych tematów zbiera mi się na wymioty, jak u bulimika po posiłku. Nie wykluczam, że to objawy przedawkowania informacji, czyli takiego nowego schorzenia cywilizacyjnego.

Rano, nim powieki na dobre się rozkleiły i zaparzyła kawa, już przesuwałem palce po ekranie smartfona, czytając te wszystkie bzdety zwane wiadomościami. Zupełnie nie wiem, po co. No, ale przedawkowanie czy nie - rzygać się chce, człowiek wstrętu nabiera do wszystkiego naokoło, wzbrania się rękami i nogami przed przymusem posiadania zdania na każdy temat i uczestnictwem w tej medialnej hucpie.

Rzeczywistość - ta sztuczna, kreowana rękami speców od headline'ów - chwilowo przestała mnie interesować. Mam gdzieś Amber Gold, problemy młodego i starego Tuska, polskie polityczne piekło, nowe ramówki stacji telewizyjnych i perypetie celebrytów, a także to, ile amfetaminy zużył w młodości Migalski i ile zioła wypala dziennie Kora razem ze swoim psem. Głęboko gdzieś.

Jedna tylko refleksja kołacze mi się po głowie, ale wcale nie dotyczy ona tego, gdzie można nabyć zwierzę domowe potrafiące zamówić u dealera paczkę marihuany. Choć przyznaję - to trochę ciekawe, bo takich sztuczek nie potrafił chyba nawet legendarny Rin Tin Tin. To, co jednak zastanawia najbardziej, to działania Amerykanów z NASA. No bo po co rujnowali się na wysłanie łazika Curiosity na Marsa? Tam przecież nic nie ma. A mogli go podrzucić do nas, jest tu tyle dziwnych form życia - i nie tylko - do zbadania. W Polsce nie byłoby przynajmniej żadnych wątpliwości, jak tłumaczyć nazwę łazika. Od "Ciekawości" lepiej pasowałoby "Kuriozum".

Z tego wszystkiego, szukając miejsca informacyjnego odosobnienia, poszedłem do kina. Wyciągnęło mnie własne dziecko, na film animowany. Zgodziłem się z oporami, bo na współczesnych kreskówkach regularnie pochlipuję, i to nie tylko wtedy, gdy przychodzi do płacenia za bilety i popcorn. Ze wzruszenia rzecz jasna też mi się zdarza. I nie tylko mnie - zwróćcie kiedyś uwagę, że po zakończonym seansie dla dzieci one są uchachane, widać, że nic nie zrozumiały z tego, co przed chwilą zobaczyły, a wszyscy ojcowie i matki ukradkiem wycierają wilgotne oczy. Bo wiecie: zawsze triumfuje rodzina, przyjaźń, miłość.

Na takim "Odlocie", filmie wbrew pozorom nie o Korze i Ramonie, ale o człowieku, który dopiero po śmierci żony spełnia ich wspólne marzenie o dalekiej podróży, ryczałem już na początku, gdy z przekartkowywanego albumu ze zdjęciami ułożono historię ich życia. Dziecię nic a nic z tych kilku ujęć nie złapało, w końcu wszystko przed nim, z egzystencjalnymi rozterkami włącznie, a dla mnie to było jak cios obuchem.

Prędzej spodziewałbym się ujrzeć ducha Elvisa Presleya na placu Inwalidów, niż taką historię w kreskówce. Wtedy z totalnego emocjonalnego rozpadu wydobyło mnie znane każdemu rodzicowi zdanie: "siku mi się chce", choć kwadrans wcześniej prosiłeś dziecko, żeby poszło do toalety.

Od tamtego seansu staram się być przygotowany na wszystko, choć tym razem nie przewidywałem wielkich komplikacji. "Merida waleczna", rzecz o niepokornej rudowłosej księżniczce, to świetna rozrywka bez wielkich łez. No, może raz, może dwa, miałem mokre oczy. Niepotrzebnie tylko później wszedłem do internetu, żeby coś na jej temat sprawdzić. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu film ów już został określony jako manifest feministyczny. Cóż jednak zrobić, u nas wszystko musi być nazwane, oflagowane, stygmatyzowane. Wtedy pewnie lepiej się klika.

Nie martwcie się jednak na zapas - wasze córki nie będą chciały po "Meridzie" masowo deklarować się jako zwolenniczki Pussy Riot. Mnie to tam akurat nie przeszkadza, ale rozumiem, że niektórym może to być nie na rękę. Do buntu dochodzi się jednak zupełnie inną, nieco dłuższą drogą.

Poza tym lepsze kino niż zatrucie informacyjne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska