Plasujący się na 74. pozycji w światowym rankingu Kaczkowski nigdy wcześniej w zawodach Pucharu Świata nie dotarł nawet do ćwierćfinału, jest więc to dla niego największy sukces w karierze.
Droga Krzysztofa Kaczkowskiego do finału
Polak bardzo dobrze rozpoczął zmagania. Aby awansować do najlepszej 64. turnieju musiał pokonać dwóch rywali. Jako pierwszy wyższość naszego szablisty musiał uznać Japończyk Tomoaki Chano (15:5), kolejnym pokonanym okazał się Kanadyjczyk Olivier Desrosiers (15:10).
Pierwszym poważnym sprawdzianem dla Polaka był pojedynek 1/32 finału. Naprzeciwko niego stanął zajmujący 22. lokatę w światowym rankingu Włoch Pietro Torre. Kaczkowski poradził sobie jednak, wygrywając różnicą aż sześciu punktów (15:9), a pokrzepiony takim obrotem spraw wygrywał także z kolejnymi przeciwnikami - zajmującym dziesiąte miejsce w rankingu Koreańczykiem Junho Kimem (15:11), Chińczykiem Yinghui Yanem (15:11) oraz Irańczykiem Farzadem Baherem Arasbaranem (15:11). W tym momencie jasne było, że nasz zawodnik po raz pierwszy w karierze stanie na podium.
Mistrz Polski z 2022 roku nie zamierzał jednak spocząć na laurach. W półfinale warszawskich zawodów stoczył zacięty pojedynek z Włochem Michellem Gallo, w którym zwyciężył 15:14. W finale z kolei pokonał 15:13 Gruzina Sandro Bazadze, a warto dodać, że rywal w decydującej o triumfie w zawodach Pucharu Świata potyczce to lider światowego rankingu szablistów.
W niedzielę zawody drużynowe szablistów
Kaczkowski był jedynym Polakiem, który przebił się przez kwalifikacje i znalazł się w gronie 64. zawodników walczących o końcowy triumf w zawodach Pucharu Świata. Pozostali nasi zawodnicy uplasowali się na odległych pozycjach
W niedzielę ostatni dzień turnieju w Warszawie. O godzinie 10.00 rozpoczną się zmagania drużynowe. Polacy w 1/16 finału zmierzą się z Japończykami. W przypadku zwycięstwa kolejnym przeciwnikiem Biało-Czerwonych będą Irańczycy lub Wenezuelczycy.
