Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Kamil Kosowski: Wolę odrobinę szaleństwa w grze „Białej Gwiazdy”

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
- Warto pamiętać, jak niedużo Wiśle zabrakło, żeby znalazła się w pierwszej ósemce. Generalnie uważam, że ta drużyna rozegrała sezon na miarę możliwości - mówi Kamil Kosowski, były piłkarz „Białej Gwiazdy”, a obecnie ekspert stacji Canal Plus.

QUIZ EKSTRAKLASOWY dla kibiców Wisły Kraków (i nie tylko). Co pamiętacie z ostatniego sezonu?

- Jak ocenia pan miniony sezon w wykonaniu Wisły Kraków i czy w ogóle można się pokusić o taką obiektywną ocenę drużyny Macieja Stolarczyka, jeśli weźmiemy pod uwagę to, co w klubie działo się przez cały rok?
- Mimo wszystko można się pokusić o ocenę, bo sprawy pozaboiskowe to jedno, a to, co Wisła prezentowała na boisku, można śmiało ocenić. Oczywiście można się zastanawiać nad tym, jaki wpływ na zawodników miało to całe zamieszanie. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, motoryczne to ono w przypadku Wisły nie zawodziło. Problemem była natomiast krótka ławka rezerwowych. Brakowało w pełni wartościowych zmienników. Warto jednak pamiętać, jak niedużo Wiśle zabrakło, żeby znalazła się w pierwszej ósemce. Generalnie uważam, że ta drużyna rozegrała sezon na miarę możliwości. Plusem było to, że Wisła miała w minionym sezonie super piłkarzy, by wymienić Jesusa Imaza, Martina Kostala, Maćka Sadloka i oczywiście nieco później Kubę Błaszczykowskiego. Maciek Stolarczyk potrafił wydobyć z tych zawodników to, co najlepsze. Wisłę oglądało się po prostu przyjemnie.

- Maciej Stolarczyk postawił mocno na ofensywny futbol. To przyniosło imponującą skuteczność, najlepszą w ekstraklasie. Jest jednak też druga strona medalu, czyli seryjnie tracone bramki. Pod tym względem drużyna Stolarczyka zanotowała najgorszy sezon w całej historii Wisły w ekstraklasie. Nie za duża ta dysproporcja?
- Jest duża, a jeśli nawet chodzi o te strzelone bramki, to nie jest to przecież najlepszy wynik w historii, bo sam pamiętam czasy, gdy tych goli w sezonie strzelało się więcej. Takich czasów dożyliśmy, że musimy szukać pozytywów w rzeczach, które powinny być normalne. Oczywiście nienormalne jest to, ile bramek Wisła traciła. Ale ja nie narzekam, bo jeśli spojrzeć pod kątem atrakcyjności widowisk, to było na co popatrzeć w meczach Wisły. Oczywiście jej kibice chcieliby, żeby tych goli drużyna traciła jak najmniej. Tak się nie działo, bo ten zespół - tak jak powiedziałem wcześniej - cierpiał na brak zmienników. Obrona Wisły była zbudowana na Marcinie Wasilewskim, który ma swoje lata. Na Maćku Sadloku, który częściej w swojej karierze grał na boku obrony, a teraz musiał grać w środku. Z prawej strony było trochę zmian, a jedynie pozycja Rafała Pietrzaka była niepodważalna i jego trzeba ocenić najwyżej z defensywy, choć i tak uważam, że on lepiej czułby się jako piłkarz wahadłowy. Dla mnie nie jest to taki typowy obrońca, bo lepiej czuje się w grze do przodu. Choć i tak byłem pod wrażeniem końcówki w jego wykonaniu, bo grał jak profesor. Widać, że Rafałowi dużo dały powołania do reprezentacji, również perspektywa ewentualnego transferu zagranicznego. Chyba sam siebie przekonał, że dużo potrafi.

- Gra obronna drużyny to nie tylko obrońcy.
- Owszem, choć w tym miejscu trzeba się zastanowić, czy drużyna ma grać ofensywnie, ładnie, czy tylko zdyscyplinowanie i z myślą o ciułaniu punktów. Ja jestem zwolennikiem tej pierwszej szkoły, czyli gry ofensywnej, choć z odpowiednim zabezpieczeniem tyłów. Można tutaj podać przykład z najwyższej półki, czyli Liverpoolu, który grał ofensywnie, ale tracił wiele bramek. Zostały jednak poczynione odpowiednie ruchy transferowe. Jurgen Klopp sprowadził Alissona Beckera oraz Virgila van Dijka i Liverpool wygrał Ligę Mistrzów. Zachowując wszelkie proporcje, jest to wzór do naśladowania, jak radzić sobie z tego typu problemami.

Piłkarze Wisły Kraków przed laty i dziś. Zobacz, jak się zmi...

- Maciej Stolarczyk próbę poprawy gry obronnej podjął już pod koniec minionego sezonu, gdy w kilku meczach Wisła zagrała bardziej defensywnie. Np. w Zabrzu z Górnikiem, co przyniosło wygraną 2:1.
- No tak, tylko że Górnik to była taka chimeryczna drużyna, która lepiej czuła się w starciu z mocniejszymi zespołami, gdy zabrzanie mogli się nastawić na kontry. A tak naprawdę to kluczem do wszystkiego i tak była gra Igora Angulo. Jak on miał swój dzień, strzelał bramki, to Górnik wygrywał. Jeśli natomiast chodzi o Wisłę, to trzeba jej grę rozpatrywać w szerszym kontekście, całej ligi. A ekstraklasa jest specyficzna, bo w niej nie ma w żadnym meczu stuprocentowego faworyta.

- W Wiśle chyba widzą problem gry defensywnej, skoro na trzy pierwsze transfery, dwa to są obrońcy - David Niepsuj i Rafał Janicki.
- Niespuj to dla mnie bardzo solidny obrońca. On może też grać w środku obrony. Zobaczymy, jak Maciek będzie go ustawiał. To jednak przede wszystkim chłopak, który ma bardzo dobre warunki fizyczne. Jest silny i może dużo biegać. Nie oczekiwałbym od niego dużo gry ofensywnej, ale wydaje mi się, że to bardzo solidny i przemyślany ruch transferowy. Ciekawie dla mnie zapowiada się jego rywalizacja z Łukaszem Burligą. Oczywiście, jeśli ten ostatni w klubie zostanie.

- A Janicki?
- Pamiętam jego pierwszy sezon w Lechii Gdańsk. Wydawało mi się wtedy, że to jest chłopak, który szybko wyjedzie za granicę. Zresztą rozmawiałem wtedy z ludźmi z Lechii, Maćkiem Bałazińskim czy Adamem Mandziarą i mówili, że to jest chłopak do szybkiego wyjazdu z ekstraklasy. Jakoś tak jednak Janicki „przysnął”, że dzisiaj zamiast np. w Bundeslidze, jest w Krakowie. Wydaje mi się jednak, że Wisła to jest bardzo dobry klub, żeby wrócić na odpowiednie tory. Trochę inaczej pracuje się w Krakowie niż w Lechii czy Lechu. Nie powiem, że atmosfera jest pod Wawelem luźniejsza, bo tutaj przecież też oczekiwania są zawsze duże, ale życie pokazuje, że jednak w Wiśle potrafią dobrze się dogadać z piłkarzami. Ta szatnia żyje, tworzą się specyficzne więzi, przyjaźnie. Jest świetna atmosfera do tego, żeby dobrze grać w piłkę. Podam choćby przykład Martina Kostala, który w Wiśle grał znakomicie, a w Jagiellonii praktycznie zniknął z radarów.

- W Wiśle dobrze radzili sobie w minionym sezonie również piłkarze niechciani w innych klubach, by podać tutaj przykłady Dawida Korta i Sławomira Peszki. Zgodzi się pan z taką opinią?
- Mieli dobre momenty, ale powiem szczerze, że swoją grą na kolana mnie nie powalili. „Korcik” trochę pograł w Wiśle i wyjechał sobie za granicę. To bardziej Wisła stworzyła mu możliwość pokazania się z dobrej strony, rozwoju. Co do Sławka, to miał dobre mecze i należą my się za to brawa, choć w mojej ocenie nie stał się takim prawdziwym wiślakiem. Chyba nie do końca pasowała mu filozofia, jaka panuje w Wiśle.

- W miejsce Peszki przychodzi piłkarz, którego wprowadzał pan do dorosłego futbolu w GKS-ie Bełchatów, czyli Michał Mak.
- I szkoda, że razem z nim nie przychodzi też Mateusz. Uważam, że oni obaj grali najlepiej, gdy byli razem w drużynie. Nie mam brata bliźniaka, ale widziałem jak przez lata funkcjonowali bracia Żewłakowie, Brożkowie, a mogłem się też z bliska przyglądać „Maczkom”. Uważam, że oni najlepiej czują się razem. To są bardzo fajne chłopaki, świetnie funkcjonują w szatni, mają dystans, potrafią się pośmiać sami z siebie, ale mają też przede wszystkim umiejętności. Będziemy oczywiście oceniać poziom sportowy Michała, ale ja osobiście uważam, że jeśli chodzi o Wisłę, jest to odpowiedni zawodnik do jej filozofii. To jest dla niego szansa, to było zawsze jego marzenie, żeby grać w tym klubie. A ja mocno wierzę, że w przypadku Mateusza też kiedyś to marzenie się spełni i dołączy do brata.

- Wisła jeszcze nie wyszła do końca ze swoich problemów finansowych, ale zakładając, że nowy sezon przy ul. Reymonta będzie bardziej stabilny niż poprzedni, to gdzie pana zdaniem „Biała Gwiazda” powinna jeszcze poszukać wzmocnień?
- Myślę, że „Stolarowi” to przydałby się piłkarz na każdą pozycję. Mówiąc jednak poważnie, zdaję sobie sprawę, że pewnie nie będzie to możliwe. W Wiśle będą musieli każdy transfer przemyśleć dokładnie. I jak patrzę teraz na ruchy przy ul. Reymonta, to takie właśnie przemyślane, ale i dość bezpieczne transfery widzę. Wszyscy znamy tych piłkarzy, którzy przychodzą. Wiemy, że stać ich na dobrą, solidną grę, ale to są też tacy zawodnicy, którzy w ostatnim czasie grali poniżej swoich możliwości. Są teraz w Wiśle i mają szansę, żeby się odbudować. Na razie natomiast Wisła nikogo specjalnego nie wymyśliła. Kogoś, kogo nie znalibyśmy, a kto mógłby wszystkich zaskoczyć, gdy ruszy sezon. Choćby kogoś takiego, jak kiedyś Basha, czy wspomniany przeze mnie wcześniej Kostal. Wisła poszła w stabilne ruchy, w mało ryzykowne transfery. I mam tylko nadzieję, że Wisła nie będzie tak grała, bez ryzyka. Bo jak popatrzymy na to, co ostatnio pokazała choćby nasza młoda reprezentacja, to brakowało mi właśnie takiego ryzyka, fantazji u tych młodych chłopaków. Było tylko bezpieczne granie, duża odpowiedzialność za piłkę. To nie do końca mi się podobało. I takiej Wisły to ja nie chciałbym oglądać. Wolę zdecydowanie tę odrobinę szaleństwa, którą „Biała Gwiazda” pokazywała w wielu meczach poprzedniego sezonu.

Kto z Cracovii i Wisły do "Gry o tron"? Zmieniliśmy obsadę s...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska