Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Obidziński: Jeżeli miasto zabierze Wiśle pieniądze, to może być koniec klubu

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Piotr Obidziński, prokurent spółki i pełnomocnik nowego zarządu Wisły Kraków SA ds. restrukturyzacji, przedstawia nam plany wyjścia klubu z dużego zadłużenia i wylicza ryzyka biznesowe oraz przeszkody, które mogą doprowadzić „Białą Gwiazdę” nawet do upadku.

- Piłkarskiej spółce Wisły grozi upadłość?

- Każda firma działająca na rynku musi rozważać taki scenariusz, jeżeli wdrożona strategia nie zadziała. Mamy plan, by wyjść z długów i wejść na spiralę wzrostu, czyli poprawić wynik sportowy, pozyskiwać dzięki temu więcej sponsorów czy środków z Ekstraklasy. Działania te pomogą osiągnąć w przyszłości jeszcze lepszy wynik sportowy. Nasza strategia opiera się na pięciu filarach. Wystarczy, że zrealizujemy jeden, półtora z nich i Wisła nie upadnie. Jeżeli żaden z celów się nie powiedzie, to wówczas istnieje zagrożenie upadłości.

- Któryś z tych filarów jest najważniejszy?

- Mniej więcej trzeba je traktować na równi. Pierwszym z nich jest sprzedaż miejsc w lożach i rozwój naszego klubu biznesu a więc przyciąganie do klubu nowych przedstawicieli biznesu, którzy mogą stać się kolejnymi sponsorami Wisły. Przygotowaliśmy nowe loże biznesowe, które urządziliśmy wspólnie z firmą Interior Commercial Space.

- Dochód z lóż w zeszłym roku wyniósł ok. 2 mln zł. Teraz będzie większy?

- Zdecydowanie. Mamy osiem nowych skyboxów. Liczymy więc, że dochód z lóż wyraźnie wzrośnie. Zamierzamy też przeprowadzić remont loży prezydenckiej, do której będziemy zapraszać naszych sponsorów. Doprowadzamy do tego, że w loży prezydenckiej spotka się elita Krakowa i Małopolski. To miejsce, gdzie oprócz możliwości śledzenia widowiska piłkarskiego można robić interesy. Chcemy, by przebywało w tej przestrzeni coraz więcej przedstawicieli biznesu i by małopolskie firmy wzrastały wraz z nami. Wisła staje się platformą do robienia interesów, tworzenia nowych projektów.

- A co ze sponsorami strategicznymi, którzy mogliby dać duży zastrzyk pieniędzy?

- Szukanie dużych sponsorów to kolejny filar naszej strategii. Mamy wolne miejsce na koszulkach i spodenkach piłkarzy. Prowadzimy działania, by je zagospodarować.

- Przecież jest już na koszulkach reklama firmy Lv Bet.

- Tak, ale duża powierzchnia koszulek nadal nie jest wykorzystana. Do zagospodarowania jest przecież tył koszulki, są także spodenki i rękawki. Co prawda, część klubów oprócz sponsora tytularnego ma nazwę miasta, które reprezentuje, ale na przykład Legia Warszawa czy Lech Poznań na strojach reklamują po trzech sponsorów. Prowadzimy rozmowy, by podobnie wykorzystać potencjał Wisły.

- Jaki jest trzeci filar?

- Mamy nadzieję, że nasi kibice, w ramach kampanii karnetowej „Ja zostaję, a Ty?”, która niedługo ruszy, zostaną z nami i wykupią co najmniej taką samą liczbę karnetów na mecze jesienią, jak w poprzedniej rundzie, w której sprzedaliśmy ich ponad 14 tysięcy. W drużynie zostają tacy piłkarze jak Vullnet Basha, Marcin Wasilewski czy Rafał Boguski, a rozmawiamy o przedłużeniu kontraktów z kolejnymi piłkarzami. Pozyskaliśmy też świetnych nowych zawodników i będą kolejne transfery. Mamy więc potencjał na osiągnięcie dobrego wyniku sportowego w przyszłym sezonie. Staramy się też, by kibice oglądali mecze w coraz większym komforcie. Przede wszystkim zapewniamy im bezpieczeństwo. Jesteśmy pierwszym klubem, który zaczął sprzedawać bilety na mecze wyjazdowe w kasach klubowych i nic się złego z tego powodu nie dzieje. To jest wielka zmiana w polskiej piłce. Zmieniliśmy też sposób zarządzania cateringiem podczas meczów, rozwijamy ofertę, dostosowując ją do kibica. W dni meczowe funkcjonują miasteczka foodtruckowe w sąsiedztwie stadionu na parkingu przed Strefą Kibica. Przed spotkaniem można przyjść całą rodziną i coś zjeść. To może drobiazgi, ale dla kibiców robimy co możemy. Twitter już huczy, ludzie piszą do nas: „Sprzedawajcie już te karnety!”. A my modernizujemy system sprzedaży, stronę internetową, ale wiele wskazuje na to, że wszystko wystartuje już na dniach. Najpierw chcemy jednak jeszcze dopiąć transfery, aby nasze działania były zgodnie z naszym hasłem „Czyny nie słowa”. Z myślą o kibicach już wkrótce – być może do końca czerwca - otworzymy nowy sklep internetowy. Jest też wieloletni projekt budowy nowego sklepu z pamiątkami, który zostanie zlokalizowany przy stadionie.

- To teraz proszę coś powiedzieć o filarze numer cztery.

- Jest związany z rozwojem działu sportowego i dotyczy rozsądnej polityki transferowej. Chodzi o pozyskanie pożyczki dla klubu, przeznaczonej stricte na potrzeby działu sportowego. Chodzi o rozwój biznesu transferu piłkarzy. Chcemy, aby dołączali do pierwszego zespołu zawodnicy z naszej akademii, ale także zależy nam na pozyskaniu piłkarzy z zewnątrz, którzy rozwiną umiejętności, wypromują się, dzięki czemu będzie można ich sprzedać z zyskiem.

- Skąd miałaby pochodzić pożyczka?

- Z prywatnych źródeł.

- Znów pieniądze pożyczy Jakub Błaszczykowski czy Jarosław Królewski?

- Nie. Mogę powiedzieć tyle, że chodzi o zewnętrzne źródło finansowe. Ktoś pożyczy Wiśle środki finansowe, ale nie na życie klubu, tylko na stricte określony cel, jakim jest pozyskanie zawodników. Oprocentowanie pożyczki będzie uzależnione od efektów transferowych. Europejskie kluby stosują takie rozwiązania. Na przykład Juventus Turyn wypuścił obligacje z myślą o ściągnięciu do klubu Cristiano Ronaldo, a później spłacił to poprzez sprzedaż klubowych pamiątek związanych z tym piłkarzem. My musimy działać na naszą skalę. To ostatni filar związany z rozwijaniem przychodów klubu. Piąty z celów dotyczy natomiast rozwiązania kwestii zadłużenia.

- Nadal Wisła ma zobowiązania wynoszące ok. 80 mln zł?

- Ponad 45 mln zł z tych pieniędzy to jednak dług długoterminowy, niewymagalny, który wcześniej piłkarska spółka była dłużna Tele-Fonice, a teraz Towarzystwu Sportowemu Wisła, które kupiło klub wraz z długami. Realne zobowiązania do spłacenia wynoszą ok. 35 mln zł. Trzeba zaznaczyć, że przy dzisiejszych przychodach i kosztach, bez zysków z transferów, piłkarska spółka Wisły nie jest deficytowa. Od czasu podjęcia akcji ratunkowej przez nowych udziałowców i zarząd klubu, operacyjnie jesteśmy na finansowym plusie, wszystkie nasze działania są przejrzyste, a środki racjonalnie i transparentnie dysponowane. Płynnościowo pogrążają nas jednak długi. Część z nich, ok. 20 mln zł, trzeba oddać w ciągu najbliższych dwóch lat.

- Kto jest największym wierzycielem Wisły?

- Są nimi firma Tele-Fonika i gmina Kraków.

- Tele-Fonika dementuje, przekonuje że nie ma żadnych roszczeń wobec piłkarskiej spółki.

- To jest bardziej złożone. Po pierwsze TS Wisła kupując piłkarską spółkę od Tele-Foniki miało zapłacić za akcje. Z tego tytułu do spłaty zostało ok. 3 mln zł. TS Wisła zabezpieczyła jednak te pieniądze na zasadzie cesji - są one ściągane ze środków, jakie piłkarska spółka otrzymuje od Ekstraklasy SA za prawa do transmisji meczów. Wisła SA spłaca więc dług TS Wisła. Tak zostało to skonstruowane przy sprzedaży piłkarskiej spółki Jakubowi Meresińskiemu. Tele-Fonika wiedziała komu oddaje klub i zgodziła się na taką transakcję. Po drugie i ważniejsze: w ramach spłaty 2,5 mln zł długu Tele-Fonika dostała od 2016 r. do dyspozycji trzy loże i 30 miejsc na loży prezydenckiej na 10 lat. To zatem „kasuje” 250 tys. zł długu rocznie. A przy dzisiejszym cenniku trzy loże i 30 miejsc na loży prezydenckiej jest warte ok. 750 tys. zł. Gdybyśmy teraz dysponowali tymi lożami i moglibyśmy je wynajmować, to zarobilibyśmy na tym w te 10 lat ok. 7,5 mln zł. Więc nie dość, że jest realny dług, to jeszcze spłacamy jego trzykrotność.

- A jak jest z bazą treningową w Myślenicach?

- Wielu kibiców myśli, że to jest własność Wisły. W rzeczywistości bazę treningową wybudowała gmina Myślenice, wzięła na tę inwestycję kredyt na 10 lat, który Wisła spłaca, ale nie zyskuje prawa własności – to czysty najem, który spłaca nie nasz kredyt. W tym przypadku schemat wygląda tak, że za tę bazę gminie Myślenice płaci Tele-Fonika, a klub oddaje pieniądze Tele-Fonice. Rocznie to ok. 1 mln zł i trzeba jeszcze płacić przez pięć lat. Tym nie mniej chcemy i rozwijamy współpracę z Myślenicami pod kątem akademii piłkarskiej.

- Dług wobec miasta za wynajem stadionu w poprzednich latach wynosi ok. 5 mln zł. W czym jest problem w tej sytuacji?

- Zwróciliśmy się do miasta o rozłożenie długu na 25 lat.

- Przedstawiciele magistratu odpowiadają, że prawo na to nie pozwala. Najdłuższy okres na jaki gmina może rozłożyć zadłużenie to 24 miesiące.[/b

]

- Wydaje mi się, że można – także pod względem prawnym – znaleźć wyjście z tej sytuacji, które będzie satysfakcjonujące dla obu stron. Skoro spółka piłkarska nie jest deficytowa, to rozłożenie zobowiązań na długie raty pozwala nawet z niewielkich zysków przez dłuższy okres spłacić zobowiązania. W przeciwnym razie, gdy nasze filary się zawalą, to nikt nie zobaczy żadnych pieniędzy. Nas urządzałoby rozłożenie spłaty tego długu przynajmniej na 20 lat. Deklarujemy, że będziemy płacić także odsetki.

[b]- Jesienią kolejna rata zaległych pieniędzy za wynajem stadionu ma wpłynąć do kasy miasta z pieniędzy, jakie Ekstraklasa przekaże za prawa do transmisji telewizyjnych. Dlaczego dla Wisły tak ważne jest to, by te pieniądze trafiły do klubu?

- Jeżeli miasto zajmie te 1,7 mln zł, to będzie to bardzo duży cios dla klubu. Te środki są nam niezbędne do przeżycia.

- Ale przecież to niecała jedna dziesiąta z 20 mln zł, jakie Wisła ma spłacić w ciągu najbliższych dwóch lat?

- Teraz w każdym miesiącu jesteśmy już na operacyjnym plusie, ale musimy mieć szansę na to, by wzmacniać nasze filary, zwiększać dochody i mieć z czego spłacać długi.

- Komu jeszcze zalegacie z wypłatami oprócz miasta i Tele-Foniki?

- Jeszcze są zobowiązania wobec byłych piłkarzy wynoszące ok. 2 mln zł, ale rozłożone na raty, do tego trzeba doliczyć ok. 3 mln zł na spłaty pożyczek udzielonych przez naszych pożyczkodawców (innych niż Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski). Pozostałe zobowiązania to długi handlowe – niepopłacone faktury. Tele-Fonika i miasto twardo żądają spłat w określonych terminach, a wszyscy pozostali wierzyciele godzą się na rozłożenie zobowiązań na dłuższe raty albo przenoszą je na kolejne lata.

- Jak bardzo Wiśle pomogłaby zmiana stawek za wynajem stadionu?

- To odrębny problem. Za stadion, który nie zachęca wyglądem i stanem musimy płacić po 123 tys. zł za mecz. Proszę się przejść po tym obiekcie. Widać, że ten stadion wymaga zmiany systemu zarządzania. Jest brudno, ptaki nie pomagają w zachowaniu czystości. To klasyczny przykład czegoś, co jest wspólne - czyli niczyje. Proszę tego nie odbierać, jako krytyki miasta, mówię tak, bo tak po prostu jest. Najważniejszy przekaz jest taki, że Wisła jak i odpowiedzialny za stadion w imieniu miasta Zarząd Infrastruktury Sportowej powinny jechać na jednym wózku. I miastu i nam powinno zależeć na tym, by na stadion przyszli kibice, bo po to ten obiekt powstał. Wszystkim powinno więc zależeć na tym, by były tu czyste i działające krzesełka, żeby obiekt był czysty i odmalowany, a systemy zabezpieczające odpowiednio działały. A my musimy płacić stałą wyliczoną kwotę niezależnie od tego, jak ten stadion wygląda i funkcjonuje. Gdyby menedżer tego obiektu, miał np. tysiąc złotych podstawowej pensji, a 20 tys. zł jeżeli stadion podczas meczów byłby pełny, to robiłby wszystko, aby obiekt inaczej wyglądał. Pewnie krzesełka byłby wtedy czyste, wszystko odpowiednio pomalowane, a ptaki odstraszałby elektryczny strach na wróble. Zapewne też natychmiast ktoś zrobiłby coś z dachem, by nie było w nim dziur i ludziom deszcz nie padał na głowę. W moich prywatnych inwestycjach hotelarskich zarobki wszystkich, włącznie do osób sprzątających, uzależnione są od tego, jakie jest obłożenie w pokojach.

- To co trzeba byłoby zrobić, by Wisła z ZIS jechała na tym jednym wózku?

- Zaproponowałem model współdzielenia się Wisły i miasta zyskami z obłożenia trybun. Jeżeli stadion byłby wypełniony, na trybunach zasiadało 30 tys. osób, to płacilibyśmy tyle samo lub moglibyśmy płacić nawet więcej niż obecnie, a przy mniejszej frekwencji odpowiednio mniejszą kwotę. Jestem przekonany, że przy takim modelu byłoby więcej pieniędzy i dla miasta i dla Wisły. Trzeba jednak odpowiednio zarządzać stadionem, wszystkich zmotywować. Proszę spojrzeć na Cracovię - pod trybunami jest pasaż handlowy, wszystko spina się finansowo. Przy Reymonta stadion jest deficytowy.

- Operatorem stadionu przy ul. Kałuży jest jednak Cracovia. Wisła nie chciałaby zostać operatorem obiektu przy ul. Reymonta?

- Bylibyśmy tym zainteresowani, ale wcześniej musiałby tu być poczynione inwestycje, takie jak pasaż handlowy czy więcej pomieszczeń biurowych. Niewykorzystane są chociażby pomieszczenia pod trybuną od strony Błoń. Przydałoby się też wprowadzić system pozwalający zakrywać murawę i przebudować bramę wjazdową na stadion, by mogły wjeżdżać pojazdy, które byłyby w stanie przewieźć konstrukcje sceny na imprezy inne niż piłkarskie. Wtedy byłoby na czym zarabiać. Między trybuną zachodnią a parkiem Jordana na ul. Reymana mamy deptak. Tu życie powinno tętnić przez cały tydzień. Ale trzeba wprowadzić różne usługi, ustawić krzesła, parasole. Tyle jest tu w okolicy studentów, pracowników biurowych, powstają mieszkania. Widzę jakie oblężenie przeżywa mały sklep ulokowany 100 metrów od stadionu. Tam ustawiają się długie kolejki.

- Magistrat podał, że zgodziliście się jednak płacić 123 tys. zł za wynajem stadionu przed każdym meczem przez cały kolejny sezon.

- Nie mieliśmy wyboru, ponieważ zależy nam dobru klubu i funkcjonowaniu w Ekstraklasie. Musieliśmy przedłużyć umowę z miastem, bo musimy gdzieś grać, mieć stadion, który można zgłosić do licencji. Mamy jednak nadzieję, że coś razem uda się zrobić ze stadionem. Liczymy, że jakiś efekt przyniesie wspólne posiedzenie komisji sportu i budżetowej Rady Miasta Krakowa poświęcone sytuacji w Wiśle, które zaplanowano na początek czerwca. Po wstępnych rozmowach z radnymi jestem dobrej myśli.

- Najprościej byłoby, gdyby miasto z Wisłą stworzyło wspólny plan i współpracowało?

- Złożyliśmy miastu taką propozycję. Rozłożenie zadłużenia na 25 rat na 25 lat było tylko fragmentem szerokiego planu rozwiązania tematów: długów, bieżącego modelu współpracy oraz modelu docelowego, jaki przedstawiliśmy władzom Krakowa. Do wszystkiego dodaliśmy obszerne wyjaśnienia i plany. Na razie miasto jest na nie, ale liczymy na dalsze rozmowy.

- W takiej sytuacji miesięczne utrzymanie piłkarskiej drużyny nadal będzie wynosić 2 mln zł?

- Tyle wynosiło za poprzedniego zarządu do końca ubiegłego roku. Od naszego przyjścia obecnie jest to ok. 1 mln zł miesięcznie i to się nie zmieni.

- Jednym z celów strategicznych jest miejsce w górnej ósemce ekstraklasy. Taki budżet wystarczy?

- Proszę spojrzeć na Piasta Gliwice. Na nierozdmuchanym budżecie można zbudować zespół, który zdobywa mistrzostwo Polski. Nie możemy szaleć. Mamy za to rozsądną politykę transferową. W oparciu o nią budujemy silniejszy zespół niż w minionym sezonie.

- Jednym z punktów na wychodzenie z kryzysu zawartym w sprawozdaniu finansowym jest pozyskanie nowego akcjonariusza. To by diametralnie mogło zmienić sytuację klubu. Jakie są postępy w tej kwestii?

- To dodatkowy filar, ale już na poziomie rady nadzorczej. Wiem, że toczy się dużo rozmów z przedstawicielami biznesu. Problem w tym, że nikt nie chce zainwestować pieniędzy, które miałyby od razu trafić w inne miejsce niż kasa klubowa, czyli na długi. Na poziomie zarządu musimy budować pięć wspomnianych filarów, które mają ustabilizować sytuację w klubie. Niedługo minie pierwsze pół roku naszej pracy, które pozwoliło na pełne poznanie problemów i spraw do załatwienia.

- Mimo ryzyka chyba spodobała się Panu praca w klubie sportowym, tym bardziej takim jak Wisła?

- Sam jestem aktywnym sportowcem i sporo też pracowałem w sporcie. Przez całe studia żyłem ze sportu, organizowałem duże projekty i imprezy narciarskie oraz żeglarskie.

- Jakie to były studia?

- Skończyłem ekonomię na Uniwersytecie Warszawskim, ale też zarządzanie w Norwegii i MBA na kanadyjskim UQAM. Studiowałem też nauki polityczne. A wracając do tematu mojego uczestnictwa w sporcie, to byłem też instruktorem żeglarstwa. Nadal jestem aktywnym żeglarzem. Współtworzę załogę sportowego jachtu Scamp27, która właśnie wygrała największe żeglarskie regaty morskie w Polsce – Puchar Trójmiasta. Jestem uzależniony od adrenaliny. Projekty biznesowe, które robiłem, też były obarczone wysokim ryzykiem. Restrukturyzowałem sposób zarządzania wydobyciem ropy w Nigerii przez jedną z głównych firm paliwowych, dla największego producenta stali na świecie restrukturyzowałem sposób zarządzania największej huty w Kazachstanie. Stawiałem sieć salonów marki aut premium w Polsce czy współprojektowałem sieć stacji ekonomicznych paliw dużego polskiego koncernu. No oczywiście też współtworzyłem i zarządzałem naszym dużym narodowym projektem regatowym, do czasu przejęcia go niestety przez Polską Fundację Narodową. Czy mi się spodobała praca w Wiśle? Zawsze lubiłem wyzwania z adrenaliną, a w to co robię wkładam serce.

- To przed Panem kolejny piłkarski sezon, jak rejs na wzburzonym oceanie?

- Jak mówiłem - lubię adrenalinę i Wisła mi ją daje. Ale nie jestem przyspawany do fotela - muszę pasować do całej układanki. Póki co mam kontrakt do czerwca.

- Nie było propozycji dotyczącej Pana pozostania w Wiśle?

- Rozmawiamy. Zobaczymy, jakie będą ostateczne decyzje klubu w tej sprawie.

Aż 13 piłkarzom z podstawowego składu Wisły Kraków kontrakty wygasają 30 czerwca tego roku. To oznacza, że de facto po ostatnim meczu sezonu w ekstraklasie (18 maja), stają się wolnymi zawodnikami. Są tacy, którzy mają wpisaną opcję przedłużenia umowy, inni są tylko wypożyczeni i muszą wrócić do macierzystego klubu. W stosunku do kilku piłkarzy decyzje już zostały podjęte!

Oto piłkarze Wisły Kraków, którzy mogą odejść z Reymonta lad...

Nie lada gratka dla kibiców "Białej Gwiazdy" - w czwartkowe popołudnie na Stare Miasto dotarł autokar z piłkarzami Wisły na pokładzie.

Piłkarze Wisły Kraków wśród fanów na Małym Rynku [ZDJĘCIA]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piotr Obidziński: Jeżeli miasto zabierze Wiśle pieniądze, to może być koniec klubu - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska