Działacze utracili zaufanie władz Krakowa, ale także wielu potencjalnych sponsorów, którzy nie chcieli, by ich działalność kojarzono z wyczynami kiboli spod znaku „Sharks”. Ci zaś, którzy podjęli to ryzyko, w zamian zażądali warunków niezwykle dla siebie korzystnych. Dzięki temu mogą uznać, że zrobili niezły interes, gdyż ze swoim przekazem reklamowym trafiają do klientów bardzo tanim kosztem. Zarząd piłkarskiej spółki, nie mając wielkiego wyboru, brał to, co mu dawano. To dlatego nowi sponsorzy wpłacają do kasy klubu zaledwie jedną trzecią tego, co Wiśle przez lata zapewniała sama Tele-Fonika.
Kłopoty z finansowaniem gry piłkarzy w ekstraklasie wynikają też z błędów w zarządzaniu. Przez niemal dwa lata abstrahowano od rosnących zaległości za wynajem stadionu, odkładając ten obowiązek w myśl zasady „jakoś to będzie”. W tym czasie zarząd beztrosko podnosił koszty funkcjonowania drużyny, stawiając przed nią cel awansu do rozgrywek w Europie. Gdy w czerwcu tego roku klub został zmuszony do regulowania opłat za stadion przy Reymonta, stało się jasne, że zabraknie pieniędzy na pensje dla piłkarzy i pracowników. Klub utracił płynność finansową i wpadł w spiralę zadłużenia. Teraz jest w stanie agonalnym, w którym standardowe podtrzymywanie funkcji życiowych już mu nie pomoże.
A skoro miasto nie widzi możliwości wsparcia klubu pod wodzą Marzeny Sarapaty, jedynym wyjściem dla niej, jeśli wciąż nie zamierza ustąpić, pozostaje znalezienie inwestora, który weźmie na siebie ciężar utrzymania zespołu. W przeciwnym wypadku Wisła straci licencję i trafi do czwartej ligi.
Paweł M. znów złapany. Czy tym razem Wisła Kraków wreszcie zareaguje? [KRONIKA ZDARZEŃ]
Follow https://twitter.com/sportmalopolskaDZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Robert Lewandowski po meczu Polski z Włochami: Przed nami ogrom pracy, mamy dużo do poprawy
