WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Powiedzmy sobie to szczerze, to było najłatwiejsze zwycięstwo Wisły Kraków w tym roku. Podbeskidzie zaprezentowało się przy ul. Reymonta po prostu bardzo słabo. Ale też trzeba oddać wiślakom jedno - ten mecz zdecydowanie różnił się w ich wykonaniu od niedawnej wyprawy do Głogowa, gdzie myślami byli bardziej przy półfinale Pucharu Polski niż przy starciu z Chrobrym. Jeśli często z ust zawodników, trenerów pada trochę wyświechtana formuła o wyciąganiu wniosków, to tym razem znalazło to potwierdzenie w rzeczywistości. To było wymowne, na przedmeczowej konferencji prasowej, która zorganizowana była w biurach Wisły, trener Albert Rude, gdy był pytany właśnie o te kwestie, wskazał za okno i stwierdził, że czas pokazać zaangażowanie na boisku, a nie tylko o nim mówić. Jego podopieczni pokazali. To była Wisła skoncentrowana na celu, idąca po gole, pewna siebie. I nawet jeśli weźmiemy pod uwagę słabość rywala, to potrafiąca to wykorzystać.
Mankamenty? Wskazalibyśmy dwie sprawy. Fatalny błąd Eneko Satrusteguiego, który nie ma prawa się przytrafić w takiej sytuacji. 1:0, kontrola, a stoper Wisły nie zauważył, że Miroslav Ilicić zaczaił się na połowie „Białej Gwiazdy” i podał do niego. Druga sprawa to mimo wszystko skuteczność. Bo przy takiej przewadze, tylu sytuacjach, Wisła powinna zamknąć ten mecz już w pierwszej połowie. Zaoszczędziłaby sobie i kibicom nieco nerwów w drugiej części. Bo choć Podbeskidzie nie zagrażało krakowskiej bramce jakoś szczególnie, to jednak wiadomo - gdy prowadzi się tylko jedną bramką, to różnie może być. Wrzutka, jakiś przypadek, jedna składna akcja i rodzi się problem. Tym razem problemu nie było, bo koniec końców sprawę zamknął Patryk Gogół, który slalom między obrońcami z Bielska-Białej zakończył strzałem do siatki.
Równo z końcowym gwizdkiem można było już zacząć myśleć tylko i wyłącznie o finale Pucharu Polski. Cała Wisła żyje tym meczem. Trener „Białej Gwiazdy” pytany o obawy przed starciem z Pogonią, wręcz się obruszył na takie pytanie i stwierdził: - To nie czas na obawy. To czas, żeby po prostu cieszyć się, połączyć drużynę, być razem. Dostarczyć to, czego potrzebuje zespół i bardzo, bardzo dobrze przygotować się do meczu, ponieważ wiemy, że rywal ma dużo jakości. To finał i jestem pewien, że będziemy mieli swoje szanse, jeśli będziemy gotowi. Będziemy nad tym pracować.
Dodajmy, że piłkarze Wisły po meczu z Podbeskidziem dostali wolną sobotę. Od niedzieli akcja finał Pucharu Polski rusza już pełną parą.
