- To my mieliśmy więcej z gry, utrzymywaliśmy się dłużej przy piłce, natomiast nie stwarzaliśmy sobie klarownych sytuacji - mówi Andrzej Mika, II trener Jutrzenki. Paweł Zegarek, szkoleniowiec Wiślanki, analizuje: - Pomni poprzednich meczów, bardziej skoncentrowaliśmy się na defensywie, na tym, żeby dobrze bronić.
Ta taktyka okazała się zabójczo skuteczna. Już w 12 min gospodarze objęli prowadzenie, gdy po dośrodkowaniu Leśniaka celnie główkował Tarasek. W 25 min było już 2:0 - wówczas Łyduch wykonał rzut rożny, a Robak pokonał Ilińskiego.
W II połowie Jutrzenka na boisku miała dwóch... bramkarzy, przy czym Pluciński nie grał na swojej pozycji. Taka sytuacja spowodowana była, jak łatwo się domyślić, trudną sytuacją kadrową gości, którzy na dodatek dwóch graczy z podstawowego składu stracili w sobotę z powodu kontuzji (mowa o Romuzdze i Litewce). Mimo to, w 69 min, złapali bramkowy kontakt, kiedy Banaś głową wykorzystał centrę Ciastonia.
A co zdarzyło potem? - Naszym nieszczęściem było wejście na boisko doświadczonego zawodnika, jakim jest Kmak - nie ukrywa Andrzej Mika.
40-letni napastnik, a zarazem prezes Wiślanki, głową zdobył dwa gole, oba po podaniach Leśniaka. A strzelaninę zakończył Czajka, przy tej bramce asystę zaliczył Kusiak.
Wiślanka Grabie - Jutrzenka Giebułtów 5:1 (2:0)
Bramki: 1:0 Tarasek 13, 2:0 Robak 25, 2:1 Banaś 68, 3:1 Kmak 75, 4:1 Kmak 90, 5:1 Czajka 90+3.
Wiślanka: Grabowski - Czajka, Robak, Kuligowski, Tarasek - Domoń, Łyduch, Leśniak - Sala, Szarek (46 Kmak), Partyka (68 Kusiak).
Jutrzenka: Iliński - Kiczorowski, Zieliński, Banaś - Bizoń, Tabak, Kaczor, Romuzga (40 Ciastoń), Balawender, Litewka (53 Pluciński) - Michniak.
Sędziował: Jakub Pieprzyk (Kraków). Żółte kartki: Domoń, Łyduch, Leśniak - Tabak, Balawender, Michnniak. Widzów: 100.