WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Bez względu na to jak ocenialibyśmy grę Wisły w czwartkowym meczu, niezwykle istotne jest to, że po prostu wygrała. Dla „Białej Gwiazdy” to było nowe otwarcie. Z nowym trenerem na ławce, z debiutantami w składzie. Nic tak dobrze nie robi dla atmosfery wokół drużyny i w niej samej, jak wygrane.
Andrzej Banaś

Do piątej doliczonej minuty wiślacy mogli w czwartek odczuwać niedosyt. Stworzyli bowiem wiele sytuacji, a prowadzili tylko 1:0. To byłaby nikła zaliczka przed rewanżem w Podujevie. Gol niezawodnego Angela Rodado sprawił, że można mówić już o naprawdę solidnym kapitale. Nie napiszemy, że krakowianie są już jedną nogą w kolejnej rundzie, bo byłaby to przesada, ale na pewno zrobili w jej kierunku spory krok.
Andrzej Banaś

Po meczu z KF Llapi wiemy już trochę więcej na temat tego jak drużyna Kazimierza Moskala ma grać. W sumie zaskoczenia wielkiego nie ma, bo filozofia trenera Wisły jest znana. Lubi ofensywny futbol. W szczegółach widać, że drużyna ma grać jak najdłużej w meczu wysokim pressingiem, starać się odbierać piłkę już w okolicach pola karnego rywali. Raz to w czwartek wychodziło wiślakom lepiej, raz gorzej. To element, który na pewno trzeba będzie jeszcze doskonalić, bo nawet Llapi kilka razy potrafiło skutecznie spod tego pressingu wychodzić, a wtedy wyprowadzało w miarę sprawnie ataki, choć rozbijały się ona później o linię defensywną wiślaków. Można było jednak też odnieść wrażenie, że gdyby Wisła grała z zespołem nieco lepiej i szybciej operującym piłką w końcowych fazach akcji, to miałaby znacznie większe problemy. I dlatego już teraz trzeba pomyśleć jak temu zapobiegać. Jesteśmy pewni, że Kazimierz Moskal i jego sztab zwrócą na to uwagę.
Andrzej Banaś

Wisła oba gole strzeliła po stałych fragmentach gry. Pierwszego po wyrzucie z autu, drugiego po rzucie rożnym. I generalnie potrafiła stworzyć trochę zagrożenia pod bramką po właśnie stałych fragmentach gry. Biorąc pod uwagę, że w poprzednich sezonach sporo było narzekania na to, że wiślacy tego nie potrafią, jest to jakiś pozytywny sygnał na przyszłość. Minusem było to, że kilka razy zdarzyło się po tych stałych fragmentach gry wiślakom nie zebrać tzw. drugich piłek i rywal ruszał z kontrą. I znów, gdyby Llapi miało więcej jakości w ofensywie, mogło się to skończyć różnie. To też trzeba poprawić. Musi być po prostu lepsza asekuracja.
Andrzej Banaś

Mimo wszystko fakt, że Wisła nie straciła bramki w czwartek jest wartością samą w sobie. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, jaki problem z grą obronną miała w końcówce poprzedniego sezonu i ile tych goli traciła. I co równie ważne, wiślacy nawet nie pozwolili rywalom za bardzo wykreować stuprocentowych sytuacji. Nawet jak byli w polu karnym, krakowianie w miarę dobrze bronili światła bramki. A jak już nawet gościom udawało się oddać celny strzał, to dobrze ustawiony był Anton Cziczkan i spokojnie wszystko bronił.
Andrzej Banaś

W czwartek na boisku zaprezentowało się trzech debiutantów. Wszyscy wypadli pozytywnie. Najlepiej zaprezentował się Olivier Sukiennicki. Dobrze na boku obrony spisywał się Rafał Mikulec i nawet krótki występ Gianniska Kiakosa też można ocenić dobrze. Oczywiście na ten moment trudno już stawiać twardo sprawę, że wszyscy trzej będą w przekroju całego sezonu dużymi wzmocnieniami dla Wisły, ale na pewno wysłali sygnał, że krakowski klub nie pomylił się ściągając tę trójkę.
Andrzej Banaś

Nie był to oczywiście idealny mecz Wisły. Wygrała go zasłużenie, ale były też momenty, gdy oddawała za bardzo pole rywalom, gdy traciła kontrolę nad tym, co na boisku się dzieje. Były też momenty, o których wspomnieliśmy wcześniej, gdy asekuracja powinna być lepsza. Można też mieć trochę zastrzeżeń do finalizacji akcji, bo było kilka momentów, gdy brakowało a to dokładniejszego podania, a to precyzyjnego strzału. Ta drużyna po prostu ma wciąż nad czym pracować.
Andrzej Banaś

Wisła na pewno w czwartek nie zaprezentowała jeszcze swojej optymalnej dyspozycji. Nikt tego zresztą w klubie nie kryje, że zespół wciąż jest tak naprawdę w okresie przygotowawczym. I dlatego czas będzie pracował dla drużyny Kazimierza Moskala.
Andrzej Banaś

Igor Sapała zbierał sporo krytyki w poprzednim sezonie, a nowy rozpoczął w wyjściowym składzie i szybko strzelił gola. Dla pomocnika Wisły to czas, kiedy ma szansę udowodnić, że może być ważną częścią tej drużyny. Możliwości ma, teraz wszystko w jego rękach i nogach, żeby grać częściej tak jak w czwartek. Bo w czwartek to był naprawdę dobry występ tego piłkarza.
Andrzej Banaś

Mecz z Llapi, kadra jaką Wisła miała na niego, pokazał, że musi ona zostać poszerzona. Oczywiście, niedługo wrócą do pełni sił i formy choćby tacy piłkarze jak Jesus Alfaro, Roman Goku czy Dawid Szot. Nie zmienia to faktu, że drużyna z ul. Reymonta wymaga wzmocnień, jak najszybszych wzmocnień. Nie jest bowiem rzeczą normalną, że zaczęła sezon z jednym nominalnym napastnikiem w składzie. Nie ma cudów, tylko Angelem Rodado nie dać się grać przez cały sezon. Musi mieć zmienników, musi mieć konkurencję. Wisła oczywiście działa w tej sprawie, stara się uzupełnić, wzmocnić skład i oby to się udało jak najszybciej, bo taki transfer do pierwszej linii, nawet dwa są koniecznością. A co do ataku, to wciąż nie upadł temat sprowadzenia Łukasza Zwolińskiego z Rakowa Częstochowa. Sprawa owszem, idzie dość opornie, ale Wisła nie zrezygnowała jeszcze z tego transferu.
Andrzej Banaś

Nawet jeśli na Wisłę spadną kary od UEFA za odpalenie pirotechniki na trybunach, to mimo wszystko trzeba oddać jej kibicom, że zdali egzamin. Stworzyli naprawdę gorącą atmosferę na trybunach, a głośny doping poniósł piłkarzy do wygranej. I tu ciekawostka. Przed meczem trener KF Llapi Tahir Batatina zapewniał, że jego piłkarze nie przestraszą się kibiców, że mogłoby ich przyjść nawet 60 tysięcy, to i tak nic to nie zmieni. Na pomeczową konferencję Batatina po czerwonej kartce przyjść już nie mógł, ale jego asystent Blerim Bunjaku już nieco inaczej zapatrywał się na wsparcie trybun. Powiedział wprost, że wpływ na to, że zespół z Kosowa źle wszedł w mecz mogła mieć atmosfera, jaką stworzyli krakowscy kibice, a z którą to zawodnicy Llapi mieli problem.
Wojciech Matusik

- 2:0 to niebezpieczny wynik - żartował na pomeczowej konferencji trener Kazimierz Moskal. Żarty, żartami, ale najgorsze, co mogliby zrobić teraz wiślacy, to uwierzyć, że awans już mają praktycznie w kieszeni. Nie mają, a rewanż wcale nie będzie spacerkiem. Tym bardziej, że będzie rozgrywany w zupełnie innych warunkach. Na małym stadionie, przy pustych trybunach. Atmosfera będzie bardziej przypominała sparing niż mecz o stawkę, ale wyjścia nie ma, trzeba się będzie dostosować i po prostu przypieczętować awans do II rundy eliminacji Ligi Europy. Andrzej Banaś

Wideo