Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Bychawski, trener koszykarzy AGH Kraków: Zabobony, praca, atmosfera. Tajemnice sukcesu drużyny, która znowu zagra w I lidze

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Wojciech Bychawski (41 lat) jest też trenerem-asystentem w reprezentacji Polski kadetów – U16
Wojciech Bychawski (41 lat) jest też trenerem-asystentem w reprezentacji Polski kadetów – U16 Andrzej Wisniewski / Polskapresse
- Plany? Mawia się, że człowiek je snuje, a pan Bóg się z tego śmieje. My wierzymy w dobrą pracę - mówi Wojciech Bychawski, trener koszykarzy AGH Kraków, którzy wrócili do I ligi.

Po roku wracacie do pierwszej ligi. Wracacie lepsi?
Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć w kwietniu lub maju, po zakończeniu rozgrywek. Na pewno jednak wracamy mądrzejsi i bogatsi o przeżycia z ostatniego sezonu, wracamy z innymi przemyśleniami i kilkoma sprawdzonymi na tym poziomie ludźmi. Oni mieli już okazję przeżyć dwa lata temu radość awansu, potem gorycz spadku, a teraz znowu radość z powrotu. Na pewno jesteśmy teraz innym, bardziej doświadczonym zespołem.

Miniony sezon był dla was bardzo udany: w fazie zasadniczej przegraliście tylko jeden mecz, tak samo w play off. Zostaliście mistrzami II ligi, zdobyliście Akademickie Mistrzostwo Polski. Spodziewał się Pan, że to może tak wypalić czy rzeczywistość przerosła oczekiwania?
Takie wyniki to było marzenie. Plany? Mawia się, że człowiek je snuje, a pan Bóg się z tego śmieje. My wierzyliśmy w dobrą pracę. Można to sprawdzić, ale my przez cały sezon nie mówiliśmy o tym, że gramy o awans, nie napinaliśmy muskułów. Ja jestem bardzo zabobonnym człowiekiem, a przede wszystkim życie cały czas uczy mnie pokory. My po prostu chcieliśmy być każdego dnia lepsi. W przypadku AMP celem był oczywiście medal, bo naszym jedynym sponsorem i mecenasem jest Akademia Górniczo-Hutnicza, więc to są też nasze zobowiązania. Ale zobowiązania przyjemne, bo grać dla uczelni to wspaniała sprawa. Natomiast jeśli chodzi o ligę, to po ciężkim sezonie, po spadku z I ligi, było pięciu zawodników, którzy postanowili zostać na tonącym okręcie i ratować to, co przez lata tutaj budowaliśmy. Był taki moment załamania, gdy w pierwszej kolejce Tomek Zych zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, bo to jednak kluczowa postać tej drużyny, ale w sporcie nie ma próżni. Pech jednego wykorzystuje ktoś inny. I świetnie tę – mówiąc brzydko – okazję wykorzystali Maciek Koperski czy Wiktor Majka. Wracając więc do sedna pytania - tak, wyniki przerosły nasze oczekiwania.

Znowu staliście się krakowskim bastionem męskiej koszykówki na poziomie centralnym. Projekt R8 Basket się rozpadł, derbów nie będzie.
Nie będzie cyrku.

Aż tak?
Inaczej tego nazwać nie mogę. Powiem tak: my od kilku lat staramy się budować w Krakowie męską koszykówkę i jestem wdzięczny, że mamy na uczelni takie warunki. A takie twory jak R8? Sam nawet przeszacowałem długość jego egzystencji, bo wielu ludzi mówiło, że będzie to trwało jeszcze krócej. Nie jest mi ani żal, ani nie odczuwam satysfakcji. Przez dwa lata nie reagowałem na wycieczki w naszą stronę czy prowokacje w rodzaju „my jesteśmy jedyną drużyną w Krakowie, my tworzymy historię”, itd. Takiego marketingu się nie robi, bo za taki marketing płaci się potem karę. Gdzie są teraz ci ludzie, którzy pompowali ten balonik? Oby jak najmniej było takich sytuacji w polskim baskecie. Mam jednak do tego obojętny stosunek, patrzę na to tylko z politowaniem. Choć, żeby była jasność, nie odnoszę się do trenerów czy zawodników.

I nie miał Pan ochoty sięgnąć po któregoś z nich? Szukają teraz pracy.
Absolutnie. Z prostej przyczyny: to są zawodnicy z innej półki finansowej. Nie bylibyśmy w stanie podjąć żadnych negocjacji, tym bardziej że tam gracze byli nieco rozpasani wysokimi pensjami. Stać by nas może było na najtańszego zawodnika z tamtej ekipy. Nasza filozofia jest zupełnie inna. Kwestia jest też taka, że to byli zawodnicy starsi, a my skupiamy się na młodych osobach, studentach. Nie jesteśmy nastawieni na to, żeby dawać zarabiać ludziom pieniądze, my jesteśmy nastawieni przede wszystkim na to, że ich edukować, pomóc podjąć studia i skończyć je. Żeby mogli trochę nauczyć się życia i koszykówki. I mam nadzieję, że dla niektórych będziemy trampoliną do dalszej kariery.

Trzon drużyny zostaje. A co z nowymi twarzami?
Zasadniczo skład mamy już domknięty. Po roku gry w Łańcucie wrócił do nas Artur Włodarczyk, wychowanek Wisły Kraków, dołącza też inny gracz Sokoła Michał Sadło. To bardzo utalentowany center, choć w minionym sezonie plany pokrzyżowała my trochę kontuzja. Jeśli tylko zdrowie dopisze, to będzie bardzo dużym wzmocnieniem. Pojawiło się też trzech młodych chłopaków: Mateusz Nowacki i Patryk Pachołek z Cracovii oraz Maksymilian Jakubek z SMS Władysławowo. Idą na studia, chcą się uczyć, a my odświeżamy trochę krew w zespole. Dużym wzmocnieniem będzie też powrót Tomka Zycha po kontuzji. Jeśli wszyscy po raz kolejny kupią nasz system pracy, to powinno być OK. My mówimy do tych młodych ludzi: jeśli będziemy wszyscy razem z zaangażowaniem robić to samo, to osiągniemy sukces. Jestem daleki od mówienia, że my robimy wszystko super, ale kiedy w drużynie jest etos pracy i dobra atmosfera, to jest na czym budować wyniki i przyszłość.

A co z Miguelem Zamorą, który był barwną postacią drugoligowego zespołu?
Staramy się bardzo, żeby został, ale nie wszystko zależy od nas. Warunkiem uzyskania licencji zawodniczej dla obcokrajowca jest kontynuacja studiów. Wyjaśniając pokrótce: Miguel pewne sprawy musi zamknąć na uczelniach w Polsce i Hiszpanii, żeby mógł kontynuować u nas coś, co potem będzie mógł skończyć w ojczyźnie. On jest na bardzo ambitnym kierunku na politechnice w Madrycie i nie chce stawiać tylko na sport. Formalności trwają, ale jest wola z jego strony, żeby nadal uczyć się i grać w Krakowie. Pewnych rzeczy nie da się obejść, a nauka u nas to nie jest fikcja.

Przykład Zamory jest dobry. Studiuje inżynierię telekomunikacji.
To jest ambitny człowiek, który przyjechał tu uczyć się i jeżeli nie będzie innej możliwości, wróci do Hiszpanii. Na pewno nie będziemy zapisywać go na miesiąc na jakiś kierunek tylko po to, żeby mu załatwić licencję. Nie interesują nas takie rzeczy. Bardzo bym jednak chciał, żeby został. Dużo się od niego nauczyliśmy, mentalności, zachowań, trochę bardziej językowo musieliśmy się rozwinąć. Prywatnie też jest szalenie pozytywnym człowiekiem.

Hiszpan przyjechał tu w ramach programu Erasmus. Trener musi regularnie rozglądać po kampusie, czy ktoś wysoki nie pojawił w ramach wymiany studentów?
(śmiech) To nie takie proste. Miguel był perełką. Rozgrywający z wysokiej półki. Na Erasmusa ludzie przyjeżdżają jednak z trochę innym podejściem. Bardziej ukierunkowani są na to, żeby studiować i dobrze się bawić, a nie uprawiać sport. A u nas są takie staromodne zasady. Poważne podejście do pracy, treningów. Jeśli ktoś się decyduje na pracę z nami, to raczej nie może folgować sobie z używkami. A wiadomo, jak to bywa u studentów. Staramy się, żeby ludzie łapali namiastkę profesjonalizmu. Mówię namiastkę, bo druga liga to jednak jest amatorska. Pierwszą można nazwać półzawodową, więc teraz pewnych spraw trzeba będzie przestrzegać jeszcze bardziej restrykcyjnie. Bez tego nie będziemy mieli szans, żeby zaistnieć.

Licencyjne wymogi I ligi spełniacie bez problemów?
Tak. Nie mamy długów, mamy odpowiednią halę. Nie ma punktu, który mógłby nam utrudnić drogę w procesie licencyjnym.

Czyli teraz cała do przodu?
Będziemy starali się budować solidną pierwszą ligę i utrzymać dłużej na tym poziomie. Konkurencja jest mocna, ale wierzę w tych chłopaków. Sobie też dajemy sobie szansę, żeby spróbować jeszcze raz. Ja cały czas się uczę, nie zawsze podejmuję dobre decyzję. Popełniłem masę błędów prowadząc zespół w I lidze, ale mam nadzieję, że teraz będę w stanie wyeliminować te największe. Jestem podekscytowany nową perspektywą pracy w I lidze, zwłaszcza z taką fajną grupą ludzi. A co się uda zrobić? Tu wracamy do początku rozmowy - zobaczymy.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wojciech Bychawski, trener koszykarzy AGH Kraków: Zabobony, praca, atmosfera. Tajemnice sukcesu drużyny, która znowu zagra w I lidze - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska