FLESZ - Koronawirus - kwarantanna w całej Polsce

Do wypadku doszło w czasie, gdy dwóch turystów schodziło z wierzchołka. - Schodzili tzw. rysą. Wtedy jeden z nich nagle upadł i runął w dół - mówi Witold Cikowski, ratownik TOPR.
Jego kompan nie widział, gdzie jego kolega poleciał. Nie miał też z nim żadnego kontaktu głosowego. Dotarł tylko do jego rzeczy, które mężczyzna zgubił. Na miejsce wypadku wezwane został pogotowie górskie. Z uwagi jednak na silny wiatr TOPR nie mógł dolecieć na miejsce śmigłowcem. Dlatego na tafli Morskiego Oka wysadził trzech ratowników, którzy ruszyli na nogach na miejsce wypadku. Potem samochód dowiózł kolejnych sześciu ratowników.
- Okazało się, że mężczyzna przeżył upadek z wysokości ok. 700 metrów. Zatrzymał się nad Czarnym Stawem pod Rysami. Wstał, zebrał się, za pewnie w szoku, i zaczął schodzić dalej w kierunku Morskiego Oka - mówi Witold Cikowski.
Tam jednak pomylił drogę - nie schodził szlakiem. Wówczas upadł. Tam znaleźli go ratownicy TOPR.
Mężczyzna ma obrażenia ciała, ale żyje. Ratownicy w noszach transportują go na taflę Morskiego Oka, skąd śmigłowcem zostanie zabrany do szpitala.
Okazuje się ponadto, że po upadku mężczyzna nie słyszał nawoływania, bo okazało się, że zgubił aparat słuchowy.
W Tatrach obowiązuje pierwszy stopnień zagrożenia lawinowego. Jest ślisko, a do tego wieje porywisty wiatr. W górach może on osiągać prędkość do 100 km na godzinę.
Dodatkowo całe Tatry są zamknięte dla turystów. Zamknięcie związane jest ze stanem zagrożenia epidemicznego. W góry legalnie mogą jedynie wchodzić mieszkańcy powiatu tatrzańskiego.