Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kim pokazuje się Mucha

Jan Poprawa
archiwum
Przez kilka dni snułem się po Krakowie. Pogoda w tych przedwiosennych dniach była piękna, słoneczko grzało, mrozik poszczypywał. Trawniki jeszcze miały bury kolor zgniłej trawy, ale użyźniające je psie kupy już podeschły.

Przez plątaninę gałęzi widać było zapomniane detale starej architektury, w innej porze zasłonięte młodym listowiem. Na Rynku rozstawiono już pierwsze stoliki, ale nie zaroiły się jeszcze dorożki, ani nie rozłożyły przenośne garkuchnie. Może dlatego moja Wyspa miała przez chwilę swój dawny zapach, wytrawny od wilgoci i kawy, jeszcze nieprzyprawiony odorem końskiego moczu ani wybroczynami angielskich turystów.

Było pięknie, tyle że nudno. Jak długo można się wyciszać? Zapewne "działo się" w klubach czy artystycznych piwnicach, tyle że dla człowieka w wieku dojrzałym niezbędny jest tlen. Kluby i piwnice, nawet po próbie ucywilizowania ich zakazem palenia - gwarancji oddychania pełną piersią nie dają. Został więc spacer po ulicach dobrze znanych. Aż do zmęczenia. Aż do chęci zawrzaśnięcia pełnym głosem. Jak kiedyś, przed stu laty: surowy policjant zatrzymał był gdzieś na Siennej dr. Żeleńskiego, krzyczącego wniebogłosy. "Odczułem ból metafizyczny!" - wyjaśnił młody człowiek, późniejszy Boy.

Nawet na mej ulubionej uliczce Bajana niewiele się działo. W gazetach ze spożywczego wciąż to samo, na pierwszych ich stronach ciągle uprawiana jest gra w faryzejskie uprzejmości, ciągle udawana jest powaga w cytowaniu niedowarzonych "przemyśleń", jakieś kuriozalne wynurzenia p.p. Macierewicza, Czarneckiego, albo zgoła p. Fotygi. Wyniki zamówionych badań przedwyborczej skłonności obywatelskiej - wciąż takie lub takie, wedle reguły "kto płaci - ten wymaga".

W poszukiwaniu świeżego mięsa (czyli osobliwości gotowej przyciągnąć czytelnika) gazety nasze znalazły się na mieliźnie, na płyciźnie nieustannej personifikacji najpoważniejszych nawet problemów społecznych, czy politycznych idei. A w domu telewizja, niezależnie od tego kto na niej zarabia lub traci, zadławiła się nadmiarem telenowel, sitkomów, seriali, wieloodcinkowych konkursów. Kto nie śledził nigdy dziejów rodu Mostowiaków (albo innych), włączywszy obraz w odcinku 207 - nie wie kto, kogo i o co chodzi. Kto usłyszy jęki amatorów śpiewu albo wygibasy tancerzy z dyskoteki, służące za tło obsadzonych w rolach głównych jurorów, równie kompetentnych jak i "dowcipnych" - ten nawet za gazetą tęsknić zaczyna…

Na szczęście jest Internet. Świat Internetu oparty jest przecież na prawdziwej wolności wypowiedzi, na możliwości niezaplanowanej w żadnym sztabie "wrzuty", wreszcie na interaktywności, dającej złudzenie równości mądrych i głupich, zdrowych i chorych, nadczynnych i biernych. Internet - to świat informacji redagowanych w ukształtowanych na dawną modłę redakcjach, ale i świat chaosu, którego organizacyjne ramy ograniczają prościutkie reguły społecznościowych portali. To najpowszechniejsza (choć niedoskonała) encyklopedia, zwana wiki- pedią. A obok - żenujące gęganie debili na blogach, odbierające chęć czytania uwag wpisywanych gdzie indziej przez artystów lub mędrców. Internet to potęga.

Poszukałem więc w Internecie. Wczoraj było tam atrakcji co niemiara. Dowiedziałem się, że Lily Allen wymiotowała ostatnio po każdym posiłku. Nie wiem kto to Lily Allen, ale przyjmuję, że to gwiazda, a jej skłonność i konsekwencja jest przejawem nowej mody, zapoczątkowanej przez angielskich turystów na krakowskim Rynku. Ale być może się mylę, bo wyczytałem przecież, że p. Cichopek gra właśnie główną rolę w reklamie nowych pastylek na odchudzanie.

Może więc nie o modę, ale o zdrowie chodzi? Bo modę przecież równie dobrze wyznaczać mogą najświeższe zdjęcia p. Urbańskiej, konkretnie zaś jej pośladków, ledwie osłoniętych ażurem i podtrzymanych paskami kosmodisku. Kreacja p. Urbańskiej (z "Bitwy na głosy") nie przekonała mnie co prawda tak jak najnowsze kreacje p. Sonnet (ongiś znanej jako Beata D.), zamieszczone w kąciku "dozwolonym od lat 18" (sam internauta decyduje ile ma lat). Dalej Internet szedł jak burza. Doniósł, że p. Jagaciak włożyła siwą perukę, ale wyglądała w niej ładnie, w przeciwieństwie do p. Rubik. Okazało się też, że największe dziś ciacha w Polsce to Bobek, Damięcki i Zakościelny. Tyle że z Damięckim coś nie w porządku, ostatnio na iwencie widziano go nie z Patrycją, tylko z mamą.

Kryzys? Zresztą sprawa Bobka też nie jest jasna: Mucha raz się pojawia z nim właśnie, a raz z Marcelem. Ale tym się nie przejmuję, już kiedyś czytałem, że Mucha zmienną jest. Być może wkrótce pojawi się ze Szpakiem, który co prawda dopiero debiutuje w X-factor, ale już ma metroseksualną urodę i się maluje. Jakie to szczęście, że Bachleda Curuś wraca do gry. Nasza, zakopiańska Curuś, absolwentka krakowskiego piątego liceum im. prof. Witkowskiego…
Wiosna wciąż się ociąga z przyjściem na Wyspę Kraków. A my uświadamiamy sobie, że marzec to jednak niebezpieczna pora. W listopadzie gnębi smutek przemijania, w marcu - niepokój oczekiwania. Niechże już trawniki o kolorze kału pokryją się zielonością, niech na Rynku zagra coś więcej niż strażacka trąba…

Ja mam sposób na marcowe czekanie. Jeżdżę. W przyszłym tygodniu jadę do Wrocławia. Miasto to co prawda od Krakowa brzydsze i nudniejsze, ale wciąż utrzymujące stareńki Przegląd Piosenki Aktorskiej. Pań Cichopek, Sonet etc. tam nie będzie, tylko wspomnienie Aleksandra Bardiniego i Ewy Demarczyk.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Brutalna wojna o turystę. Kto podpala meleksy?
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska