Prywatny przewoźnik, który wozi mieszkańców tych gmin do pracy a także na uczelnie w Krakowie, zobowiązał się na utrzymanie kursów tylko do końca miesiąca. Nie wiadomo co będzie po 31 lipca.
- Nawet nie chcę o tym myśleć, zarabiam tyle, że jak kupię sobie auto i do tego dojdzie jeszcze paliwo, to pracować mi się nie będzie opłacać - mówi pan Jan z Podmieścia w gm. Lanckorona, który jest zatrudniony w jednym z zakładów produkcyjnych w stolicy Małopolski.
Właściciel firmy przewozowej (prosił, by nie podawać jego nazwiska) tłumaczy, że może od sierpnia wznowić kursy, ale jeśli otrzyma wsparcie finansowe od gmin w wysokości 156 tys. zł rocznie.
- Jazda na tej trasie kompletnie mi się nie opłaca już od trzech lat. Muszę dopłacać do interesu - przekonuje. Jego zdaniem winna jest zbyt mała liczba osób, które korzystają z tych połączeń. - Podczas jednego kursu jeździ nim od 5 do 10 osób. Ponadto na rynku pracy jest tak trudna sytuacja, że nie można znaleźć kierowców, mimo, iż proponuję 4500 zł wynagrodzenia - przekonuje przewoźnik.
Mieszkańcy mają inne zdanie. - To jest totalna bzdura. Bus w okresie szkolnym jeździł pełny. Brakuje nawet miejsc stojących. Okres wakacyjny jest słabszy, ale wszyscy przewoźnicy wtedy mają mniej klientów z oczywistych względów - twierdzi Monika ze Stryszowa, studentka krakowskiej uczelni z gm. Stryszów. - W niedzielę nie kursują żadne busy. Pozostaje jedynie pociąg, który jeździ raz na pięć godzin - dodaje.
Zdaniem Szymona Dumana, wójta Stryszowa, prywatny przewoźnik postawił gminy przed faktem dokonanym. Rozmowy z nim są trudne.
- Będziemy szukać najlepszego rozwiązania w zaistniałej patowej sytuacji - zapewnia wójt. - Do Krakowa ze Stronia i Stryszowa można dojechać pociągiem lub tak dopasować linię Wadowice - Kalwaria, by można dotrzeć do Kalwarii i z przesiadką dojechać do Krakowa. Istnieje również możliwość, że pojawi się inny przewoźnik, który będzie kursował na dotychczasowej trasie - wyjaśnia wójt Duman.
WIDEO: ZAKAZ WSTĘPU
