Z serialu do gwiazd

Razem z XX wiekiem do lamusa odeszły tezy, głoszące bezapelacyjną wyższość filmów pełnometrażowych nad serialami telewizyjnymi. Nowa dekada przyniosła na serialowym rynku rewolucję. Jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się znakomite tytuły, osadzone na epickiej, niesłychanie dopracowanej fabule. Skąd wzięło się serialowe szaleństwo? Głównym sprawcą zamieszania jest oczywiście internet.

Gdy internetowa fala zalała świat, użytkownicy mogli sami wybierać, co i kiedy chcą oglądać. Pomagały im w tym transmisje online, przez co polski fan któregoś amerykańskiego serialu mógł obejrzeć go praktycznie w tym samym czasie, co widzowie zza Wielkiej Wody. Wraz z coraz większą dochodowością seriali systematycznie wzrastał ich poziom. Producenci ochoczo zatrudniali uznanych scenarzystów, reżyserów i aktorów, by tylko ich tytuł mógł wyznaczać jakościowe trendy na serialowej mapie. Nagle praca przy serialu przestała być zawodowym obciachem. Magii małego ekranu ulegali najwięksi, jak choćby Martin Scorsese, który nakręcił pierwszy odcinek serialu "Boardwalk Empire".Z kolei perypetie serialowych aktorów pokazują mechanizmy, rządzące współczesnym rynkiem seriali.

Tatusiowie też mogą rodzić

Pierwszą grupę stanowią nieco zapomniane kinowe gwiazdy, którym dopiero praca przy serialu pozwoliła odzyskać dawny blask. Sztandarowym przykładem jest w tym przypadku Charlie Sheen. Gdy w drugiej połowie lat 80. Sheen i jego kruczoczarna czupryna błyszczały w "Plutonie" i "Wall Street" krytycy byli przekonani, że wejście na czubek aktorskiego Olimpu jest dla niego tylko kwestią czasu. O tym, że Charlie Sheen wciąż potrafi grać, przekonaliśmy się na początku dekady. Najpierw aktor zagrał rolę wartą Złotego Globa w serialu "Spin City", a od 2003 roku rozśmiesza nas kreacją Charliego Harpera w sitcomie "Dwóch i pół". Za każdy odcinek Sheen inkasuje 1,25 mln dolarów, co daje mu tytuł najhojniej opłacanego serialowego aktora na świecie.

Również Hugh Laurie przez długi czas musiał bronić się przed ocaleniem od zapomnienia. Najbardziej kojarzony z zabawną rolą księcia regenta w brytyjskim serialu "Czarna Żmija" Laurie pojawiał się w latach 90. na dużym ekranie, jednak role trafiały mu się drugoplanowe. Aktorsko odrodził się w 2003 roku, kiedy swój znak firmowy, zakłopotany uśmiech, zamienił na cyniczny dowcip "Doktora House'a". Dziś chyba nikt na świecie nie kojarzy go z inną rolą. Na swoją wielką rolę w kinie wciąż czeka także gwiazda serialu "Seks w wielkim mieście", Sarah Jessica Parker. Poza głównymi kreacjami w... dwóch pełnometrażowych wersjach "Seksu..." Parker zagrała jeszcze w niezłej komedii "Hollywood atakuje", która niestety nie zyskała zasłużonego rozgłosu.

W Polsce rynek aktorski jest wciąż zbyt wąski, by podzielić go na wyraźne grupy aktorów stricte serialowych i filmowych. Oczywiście, trafiają się jednostki pokroju Katarzyny Cichopek czy braci Mroczków, jednoznacznie kojarzone tylko z jednym, serialowym tytułem. Kariera Marty Żmudy-Trzebiatowskiej od początku biegnie jednak dwutorowo; mniej więcej w tym samym czasie piękna aktorka zadebiutowała na dużym ("Nie kłam, kochanie") i małym ekranie, gdzie pojawiła się w serialu "Teraz albo nigdy".

Z kolei Małgorzata Socha najpierw zmonopolizowała rynek serialowy, grając w praktycznie co drugiej wieloodcinkowej produkcji, by następnie efektownie przejść na duży ekran. Jeszcze niektóre kina grają kasowe "Śniadanie do łóżka", a tymczasem już w styczniu Socha pojawi się w kryminale "Weekend" oraz komedii "Och, Karol 2". W tej ostatniej na ekranie będzie jej towarzyszyć m.in. Żmuda-Trzebiatowska oraz całe grono aktorek, ściśle kojarzonych z małym ekranem: Małgorzata Foremniak ("Na dobre i na złe"), Katarzyna Glinka i Katarzyna Zielińska ("Barwy szczęścia") oraz Anna Mucha ("M jak miłość"). Czyżby "Och, Karol 2" miał przesadzić telewidzów z domowych kanap na kinowe fotele?

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podrobili 17 tys. ton paliwa, staną przed sądem