https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z zawałem czekał na transport do szpitala ponad godzinę

Robert Szkutnik
archiwum GK
Helikopter, strażacy i załoga karetki pogotowia wezwanej aż z Brzeszcz ratowali 60-letniego mężczyznę, u którego lekarz podejrzewał zawał serca. Pacjent godzinę i 13 minut czekał w przychodni zdrowia na ul. Starowiejskiej na transport do szpitala, bo w mieście nie było ani jednej wolnej karetki.

- Mamy coraz więcej pracy, a blisko połowa naszych wyjazdów to interwencje, w których uczestniczą równocześnie oba nasze zespoły - mówi jeden z ratowników z Andrychowa, prosząc o anonimowość.

Pacjent miał dużo szczęścia, że przeżył. A było tak. Mężczyzna przyszedł do swojego lekarza, bo coś go w piersiach kłuło. Lekarz stwierdził zawał. Od razu wezwał pogotowie, by chorego przewiozło do szpitala. Obydwie andrychowskie karetki były jednak zajęte. Wezwano więc śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wylądował w Andrychowie, ale tam gdzie mu wolno, czyli na lądowisku wyznaczonym na stadionie Beskidu przy ul. Dąbrowskiego. To po drugiej stronie miasta.

Karetki nadal były zajęte. O pomoc i przetransportowanie chorego poproszono więc strażaków, którzy zabezpieczali lądowisko. - Jednak o użyciu wozu musiał zdecydować aż Kraków, bo my samochodem gaśniczym nie możemy ludzi przewozić - zaznacza Krzysztof Cieciak, rzecznik PSP w Wadowicach.

Gdy dostali zgodę, do wozu zabrali lekarza i ratownika i pojechali po pacjenta. W tym czasie nadjechała zadysponowana przez Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Krakowie karetka. Tyle, że przyjechała nie z Andrychowa czy Wadowic, a z Brzeszcz (ok. 30 km).

Karetka z Brzeszcz zabrała pacjenta na lądowisko, ale do śmigłowca nie dojechała. Obawiano się, że pojazd ugrzęźnie na rozmokłym stadionie. Wtedy znów na ratunek ruszyli strażacy. Chwycili za nosze i donieśli chorego do helikoptera. Trafił do szpitala w Oświęcimiu.

Operacja przetransportowania pacjenta do śmigłowca trwała godzinę i trzynaście minut. - To igranie z życiem! Karetek w powiecie jest za mało, ale wojewoda nie chce nas słuchać - mówi Piotr Kucharski ze Stowarzyszenia Teraz Andrychów, które w ubiegłym roku zebrało 10 tys. podpisów mieszkańców gminy domagających się pozostawienia w mieście trzech karetek dyżurujących całą dobę.

Obecnie w powiecie wado-wickim stacjonuje pięć karetek. W Andrychowie są dwa zespoły: jeden specjalistyczny "S" i zespół podstawowy "P". W Wadowi-cach są dwie karetki ("S" i "P") i jedna "P" w Kalwarii Zebrzydowskiej. Mieszkańcy Andrychowa twierdzą, że bezpieczeństwo mieszkańców poprawiłoby wprowadzenie w drugiej karetce, która pracuje od 7 do 23, dyżuru całodobowego.

- Walczymy o to, żeby chociaż wydłużyli czas pracy karetki. Ten przykład pokazuje, że jest to potrzebne - mówi Zbigniew Małecki, wiceprzewodniczący rady powiatu i szef Stowarzyszenia Teraz Andrychów.

Teraz o zwiększenie liczby karetek do wojewody napisał m.in. starosta Bartosz Kaliński.

Wojewoda rok temu twierdził, że więcej karetek w powiecie wadowickim nie potrzeba. Starosta liczy, że teraz zmieni zdanie.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

t
taki ktos
Szanowny Pan rzecznik KP PSP jest w bledzie. Zarowno zapisy organizacji ratownictwa medycznego w ramach KSRG z 2013 roku jak i Porozumienie pomiedzy KG PSP a SP ZOZ LPR zezwalaja na przewozenie srodkami strazy ekipy medykow jak i osob poszkodowanych!!!!!
Czyzby ktos ze sluzby nie znal paragrafow....?
r
ratownik
Tak własnie to działa. Wysyła sie karety do durnot, do bolących brzuszków, sraczek i gorączek, a jak trzeba walczyć o życie to nie ma kim i czym...
m
med
I nie zapomnijmy dodac by nauczyc polaczków kiedy powinni wzywac pogotowie, bo kareta mogła być przy przyslowiowej sraczce, a pacjent z bolami w klatce ktory powinien wezwac pogotowie, drełuje do rodzinnego... a oslabione osóbki z biegunkami nie maja sily i zajmuja czas pogotowiu rzeczami od ktorych nie są... Nikt nie rozumie co to jest STAN ZAGROŻENIA ŻYCIA!
p
pacjent tez
walnijcie te procedury i ratujcie czlowieka ....ca za lemingi
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska