Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójca Marty błaga o łaskę. "Jest skrupulatny i cyniczny"

Marta Paluch
W poniedziałek Marek K. na ławie oskarżonych cały czas siedział ze spuszczoną głową
W poniedziałek Marek K. na ławie oskarżonych cały czas siedział ze spuszczoną głową Andrzej Banaś
Od momentu, w którym 16-letnia licealistka Marta Bryła została brutalnie zamordowana, minęło siedem lat. W poniedziałek w krakowskim sądzie zakończył się proces Marka K. - jej chłopaka, ojca jej nienarodzonego dziecka i zabójcy ich obojga.

Zabójca Marty Bryły znowu przeprasza

Oskarżyciele w mowach końcowych domagali się dla niego dożywocia - za zabójstwo z premedytacją i szczególnym okrucieństwem. Obrońcy i sam Marek K. prosili, by kara była niższa niż 25 lat więzienia (taki werdykt K. usłyszał już dwa razy). Wyrok w tej bulwersującej sprawie zapadnie 13 maja.

Marek K. wystąpił w sądzie z dramatycznym oświadczeniem. - Popełniłem najcięższy grzech i przestępstwo. Marta zginęła z mojej ręki i ta myśl nigdy mnie nie opuści. Nie potrafię znaleźć słów przeproszenia, żadne z tych, które mi przychodzą do głowy, nie oddają głębi poczucia winy i żalu - mówił. Dodał, że każdą swoją myśl poświęca temu, by zdobyć przebaczenie rodziny Marty.

- Wiem, że na nie nie zasługuję. Na ich miejscu też bym sobie nie wybaczył. Wstydzę się też tego, że byłem tchórzem i nie potrafiłem od razu pójść na policję i przyznać się do winy - tłumaczył przed sądem.

Jednak nadal utrzymywał, że Martę zabił przypadkiem. Według jego obrońców, dziewczyna wpadła w histerię i nadziała się na nóż, którym kroił kanapki. A pozostałe 35 ciosów nożem Marek K. zadał jej, by nie cierpiała. Oskarżyciele nie wierzą w tę wersję i wątpią w szczerość skruchy Marka K.

- Te przeprosiny są grą, którą Marek K. konsekwentnie prowadzi. Przez siedem lat byłem na każdej rozprawie i cały czas czekałem, aż przedstawi całą prawdę. To by był prawdziwy znak, że żałuje, że się zmienił - mówił Marek Bryła, ojciec Marty, oskarżyciel posiłkowy.

Według oskarżycieli zabójstwa dokonano z premedytacją, na zimno, cynicznie.Jak to udowadniają?
Aby to opisać, trzeba cofnąć się do dnia zabójstwa - 3 kwietnia 2006 r.

Marta jest wówczas związana z Markiem K., wówczas studentem II roku UJ. Podejrzewa, że jest w ciąży. Nie wie, że Marek ma drugą dziewczynę, studentkę Monikę K. Ona też nie wie o Marcie.

Feralnego dnia Marek podjeżdża po Martę pod szkołę o godz. 13.45. Jadą kupić test ciążowy, a potem do domu Moniki K. w Swoszowicach. Marek jest jej sąsiadem, ma nawet własne klucze. Wie, że tego dnia rodzice Moniki są do późna w pracy. Parkuje dostawcze auto w garażu tyłem - tak, że łatwo można otworzyć drzwi bagażnika.

Marek kroi nożem kanapkę, Marta robi test. Okazuje się pozytywny. Wtedy dochodzi do zbrodni. Chłopak zadaje jej ciosy nożem w szyję, tułów, pierś, okolice lędźwi. Potem niewysoki, szczupły student bije ją żeliwnym wokiem z taką siłą, że naczynie o grubości 1,5 mm wygina się.

Następnie zaciera ślady zbrodni. Podczas eksperymentu procesowego Marek K. wyznał, że w trakcie zadawania ciosów Marcie zdjął spodnie, by nie pobrudzić ich krwią. A potem przesunął jej ciało tak, by krew nie wpłynęła pod szafki (i łatwiej ją było zetrzeć).

Po zabójstwie chłopak dzwoni do rodziców Marty, pytając, gdzie ona jest. Dzwoni też na jej numer. Potem dokładnie czyści miejsce zbrodni. Wkłada ciało dziewczyny na pakę auta. Jeździ z nim cały dzień, spotyka się z kolegami, a wieczorem zawozi je do zalewu w Zakrzowie. Wie, że ma niedługo zostać zalany. Obciąża ciało kanistrami z wodą.
W następnych dniach chodzi na uczelnię i dołącza się do poszukiwań Marty. Trwają 24 dni. Gdy w zalewie policja znajduje ciało dziewczyny, Marek zostaje zatrzymany. Wtedy przyznaje się do winy.
To zdarzenia, co do których obrona i oskarżenie się zgadzają. Jednak interpretują je w odmienny sposób. - Marek K. działał z premedytacją. Wybór miejsca zbrodni, ściągnięcie spodni by ich nie ubrudzić, zacieranie śladów, telefony do Marty po zabójstwie... Od razu przystąpił do racjonalnych działań, by zapewnić sobie alibi - komentowała w sądzie prok. Dorota Kuk-Turek.

Według oskarżycieli, ciąża Marty zaburzała mu plan ożenku z Moniką (w jednym z listów przyznał, że chciał sformalizować ich związek).

Obrońcy kontrowali te argumenty. - Gdyby faktycznie planował zbrodnię, czy nie zaparkowałby auta tak, by całe stało w garażu, niewidoczne z zewnątrz? Nie zadałby też 36 ciosów nożem, jeden był już śmiertelny - wskazywał mec. Wojciech Sobczak. Dodał, że gdyby Marek K. chłodno kalkulował, nie jeździłby autem ze zwłokami po mieście, tylko zostawiłby je w ustronnym miejscu, a wieczorem zatopił.

Nie zgadzał się też co do motywu zbrodni, dotyczącego zniszczenia związku z Moniką.- Monika K. zeznała, że jej związek z Markiem był martwy, więc jakie chłopak mógł mieć plany? - pytał.

Obie strony powołały się również na opinię Zakładu Medycyny Sądowej, w którym padło stwierdzenie, że osoba upadająca rozpościera ręce, a nie składa je na piersi, jak Marta. To według oskarżenia obala teorię o tym, że potknęła się i przypadkiem nabiła na nóż.

Obrońcy tłumaczyli, że to, że osoby potykające się w większości rozpościerają ręce, asekurując upadek, nie znaczy, że tak jest zawsze i że tak było w tym przypadku. Według nich, nie jest to dowód, który podważa zeznania Marka K.
Sędzia ma na ocenę tych wszystkich argumentów jeszcze tydzień. Wyrok, który zapadnie 13 maja, nie będzie jeszcze prawomocny - obie strony mają prawo się od niego odwołać.

Historia procesu

28-latek czeka na trzeci wyrok. W 2008 r. za zabójstwoze szczególnym okrucieństwem i z powodów zasługujących na szczególne potępienie (ciąża) został skazany na 25 lat więzienia. Odwołali się obrońcy i prokurator (pierwsi uznali go za zbyt surowy, oskarżyciel za zbyt łagodny). W 2010 r. sąd znów orzekł 25 lat więzienia, ale nie uznał szczególnego okrucieństwa i premedytacji. Oskarżyciele i obrońcy znów się odwołali i Sąd Apelacyjny uchylił wyrok w 2011 r.

Prawomocnie została już skazana Monika K., druga dziewczyna Marka (1,5 roku więzienia w zawieszeniu, za niepowiadomienie policji o zbrodni, o której wiedziała).

Oskarżyciele: Marek K. jest skrupulatny i cyniczny

Mec. Władysław Wójcik i mec. Paweł Lewiński, pełnomocnicy oskarżycieli:
Marek K. kierował się przy popełnieniu tej zbrodni wściekłością. Miał się oświadczyć swojej dziewczynie Monice, a ciąża Marty nagle zburzyła mu zaplanowany porządek w życiu. Działał z nienawiścią, o czym świadczy siła ciosów, które zadał. Potem jeszcze zbadał Marcie puls, by stwierdzić, czy już nie żyje. Trudno sobie wyobrazić bardziej cyniczne zachowanie. (...) Obrona przedstawia pozytywne opinie o Marku K. Cóż z nich wynika? Że w więzieniu nie wdaje się w konflikty, nie uczestniczy w grypserze, ściele łóżko jak trzeba. Marta też pewnie wystawiłaby mu dobrą opinię... Jednak jego druga dziewczyna, Monika, sama powiedziała, że była dla niego służącą, wyręczał się nią na studiach. Był zimny, cyniczny, skrupulatny, a zbrodnię przeprowadził bez cienia zdenerwowania. Z opinii psychologicznej wynika, że nie liczył się z ludzkimi uczuciami, wyzyskiwał innych, miał wysoki poziom agresji. Zabił Martę, gdy najbardziej go potrzebowała (...) Celem kary jest zapobieganie i wychowywanie. Te wymogi zostaną zachowane, gdy Marek K. dostanie dożywocie.

To jest już inny człowiek - twierdzą obrońcy

Stanisław Kłys, obrońca Marka K.:
Na wstępie trzeba sobie postawić pytanie, kogo sądzimy. Dziś mamy do czynienia z 28-letnim mężczyzną, dojrzałym, od siedmiu lat siedzącym w areszcie. W chwili popełnienia zbrodni był 21-latkiem o nieukształtowanej osobowości. (...)
Jego działanie cechowała nie premedytacja, ale panika i improwizacja, a potem - gorączkowa chęć zatarcia śladów. Trudno bowiem wyobrazić sobie gorsze miejsce na zbrodnię niż obcy dom, w którym mieszka kilka osób (...) Oskarżony podczas całego postępowania wyraża daleko idącą skruchę, ale nie może się przyznać do zaplanowania zbrodni, do rzeczy, których nie popełnił. Oskarżenie nie widzi żadnych okoliczności łagodzących. Nie wierzy mu, gdy przeprasza, bo według nich nie mówi prawdy. To, że w więzieniu dostaje nagrody za dobre sprawowanie, też się dla nich nie liczy. (...)
Kara nie powinna polegać na pozbawianiu oskarżonego życia, na dożywociu. On jest już kimś innym po siedmiu latach w więzieniu, uczęszczania na rekolekcje. Co ma jeszcze zrobić? (...) Wnosimy o wykluczenie kary dożywocia i 25 lat więzienia.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska