Historia Lorda Vadera w Krakowie
Lipiec 2012 roku. Pracownicy firmy wynajmującej biuro w kamienicy na rogu ul. św. Marka i Floriańskiej nagrywają ukrytą kamerą tajemniczą postać chodzącą po dachach. Mężczyzna przebrany w długi płaszcz z kapturem i maskę przecina kable sekatorem. W firmie przez to wyłączał się internet. Wcześniej też zagłuszano sygnał telefonii komórkowej.
Sprawa trafiła do prokuratury. Śledztwo jest prowadzone przeciwko Aleksandrowi K., którego prokuratura nazywa administratorem budynku. Przedstawiono mu sześć zarzutów uszkodzenia mienia wartego 8,2 tys. zł. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, choć w pomieszczeniach budynku znaleziono strój "mrocznego rycerza" i jego narzędzie zbrodni - sekator.
Śledztwo prokuratury jednak się przeciąga. Za zarzucone mężczyźnie czyny grozi do pięciu lat więzienia.
Jednakże na przełomie 2014/2015 roku śledztwo zostaje umorzone. - Zostały wykonane ekspertyzy: genetyczna, daktyloskopijna, antropologiczna i informatyczna - wyjaśniała nam wtedy prokuratura. W przypadku sekatora ślady DNA i linii papilarnych nie nadają się do identyfikacji. Biegli nie potrafili też ustalić, czy cięcia na kablach zostały zrobione sekatorem znalezionym w lokalu nr 11 kamienicy przy Floriańskiej, którego używał także Aleksander K.
Z kolei jeśli chodzi o analizę antropologiczną nagranego filmu, biegli stwierdzili jedynie, że przebrany mężczyzna jest umięśniony i średniej budowy ciała. Nie wykluczyli, że to Aleksander K., jednakże nie mogli stwierdzić też, że to na pewno on.
I tak Kraków przegrał z Lordem Vaderem...
Niedługo po tej sprawie rozkręcił się na dobre remont kamienicy, która zupełnie zmieniła swe oblicze.