Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójca "Zębaty" znów wyszedł z cienia

Artur Drożdżak
Fot. Piotr Krzyżanowski
Odsiedział całe 15 lat za brutalne zabójstwo w krakowskim półświatku. Teraz Piotr H. ps. Zębaty odpowie za zranienie nożem gościa klubu "Afera" w Krakowie. Pokrzywdzonemu amputowano rękę.

Prostytutki, meliny, złodzieje samochodów, sutenerzy, podły alkohol - byli w tle okrutnego zabójstwa 32-letniego alfonsa Bogdana P. Bandyci po zmasakrowaniu ciała odcięli ofierze dłonie w nadgarstkach, by nigdy ich nie zidentyfikowano. Zwłoki wrzucili do Wisły. Za zabójstwo zapadły surowe kary, a sprawa zaszła nawet do Sądu Najwyższego.

Jeden z sześciu zabójców odsiedział wyrok i wrócił do Krakowa. Teraz znów ma sprawę. I jeszcze raz pojawia się... motyw odciętej ręki. Sięgnęliśmy zatem do starych, zakurzonych akt sprzed wielu lat.

Dolores z Gdańska, alfons z Krakowa
Poznali się w 1996 r. i przez rok byli parą, chociaż to nieprecyzyjne określenie w odniesieniu do suterena i prostytutki. Ona to wtedy 22-letnia Dolores W., w krakowskim półświatku bardziej znana jako "Kaśka". On o 10 lat starszy Bogdan P., początkujący sutener. Ich życiorysy pełne były filmowych zwrotów, nieoczekiwanych, zaskakujących puent, burzliwych wydarzeń.

Dolores pochodziła z Gdańska, z Rumii. Jako nieletnia miała konflikty z prawem, często uciekała z domu. Do Krakowa przyjechała z koleżankami na wycieczkę i tak jej się spodobało, że została na stałe. Najpierw związała się z grupą złodziei samochodów, ale kiedy wspólnicy poszli siedzieć, przyłączyła się do konkurencyjnego gangu. Też do czasu, bo i ta grupa została rozbita. Potem zmieniała panów jak rękawiczki, aż do 7 marca 1994 roku.

Wyszkoliły ją koleżanki
W przeddzień Dnia Kobiet świadomie stanęła na rogu ul. św. Filipa w Krakowie (gdzie od lat wieczorami spotkać można prostytutki) i tak weszła do najstarszego zawodu świata. Została "Kaśką". Starsze koleżanki: "Chytruska", "Carna", "Klamerka" szybko podciągnęły ją w arkanach fachu. Rok później zrobiło się o niej głośno w mediach, kiedy pobiła i pogryzła policjanta. W tym też czasie poznała Bogdana P., wspierała go finansowo.

32-latek mówił, że ją kocha, po czym bił brutalnie, czyli udowadniał, że kocha - tak przynajmniej Dolores myślała. Wściekła się na wieść, że ją zdradza z innymi, on wściekł się jeszcze bardziej, kiedy usłyszał, że przespała się z jego bratem. Ciągle zrzędził, że mało pieniędzy przynosi po nocnej pracy. Oboje w pobliskim barze "Magda" przy ul. Pawiej poznali "Lońkę" i u niej zamieszkali.

Pod opieką "Lońki"
"Lońka", czyli Eleonora S., to w Krakowie kobieta instytucja. Kto u niej nie bywał, kto nie kupował spirytusu... Tęga, siwa, z ubytkami w uzębieniu, nie wygląda na swoje 60 lat, ale co najmniej na 85. Burdelmama w PRL-u dorobiła się meliny, a w nowej rzeczywistości jeszcze kochanka, o 20 lat młodszego - Adama Ż. ps ,,Dżolo", którego niewtajemniczeni sąsiedzi uważali za jej syna. "Lonia" mieszkała na ul. św. Filipa w centrum Krakowa i zgodziła się zakwaterować Dolores W. Piękną, z wydatnym biustem. Zamieszkał tam także jej alfons Bogdan P.

Przeprowadzka na Wielicką
Później, kiedy w 1996 roku Lonia przeprowadziła się na ul. Wielicką, do opuszczonych baraków, lokatorzy podążyli za nią. Wiedziała wszystko o wszystkich, także i to, że Bogdan P. siedział 4 lata w więzieniu w Bydgoszczy za włamania, a potem następne 5 lat w Nowym Wiśniczu za kradzieże. Wiedziała, ze to chłop nerwowy, łasy na pieniądze i baby, kłótliwy, chytry.

Kiedy więc w czerwcu 1997 r. przeczytała w prasie notkę, że z Wisły wyłowiono zmasakrowane zwłoki mężczyzny z odciętymi dłońmi - nie miała wątpliwości, że to Bogdan. Zwłaszcza że widziała przez chwilę, jak jej znajomi recydywiści w jej baraku katują 32-latka, ciało gdzieś wywożą.

Trzy dni po tym jak w gazetach pojawiły się informacje o makabrycznym znalezisku, na policję zgłosiła się Anna G., mieszkanka podkrakowskiej wsi. Twierdziła, że to ciało jej syna wyłowiono z Wisły. Z jej relacji wynikało, że gdzieś w lutym 1997 roku wziął pieniądze i pojechał na giełdę kupić drogie auto. Do tej pory nie wrócił, a miała anonimowy telefon, że nie żyje. - Syn miał liczne tatuaże na ciele - mówiła zrozpaczona matka. Jednak okazało się, że kobieta się myliła w swoich przypuszczeniach.

Policja długo była w kropce, nie mogła ustalić tożsamości zabitego, dopiero jeden anonimowy telefon pozwolił ruszyć sprawę z miejsca. - To Bogdana P. zamordowano przy ul. Wielickiej i wywieziono w dywanie. Sprawców było co najmniej trzech, a niejaka Dolores zacierała ślady, zmywała krew ofiary w mieszkaniu - życzliwy, łagodny kobiecy głos informował oficera dyżurnego Komendy Wojewódzkiej Policji. Natychmiast podążono tym śladem.

Pierwsze wpadki
Denat wyłowiony z Wisły ubrany był tylko w slipy, skarpetki, na szyi miał pętlę. Na ciele liczne tatuaże, m.in. głowę kobiety, diabła, napis na stopie "Bo kopię" "Nie deptać - 220 V".

Był też wizerunek chrząszcza, co mogło sugerować, że kiedyś przynależał do podkultury więziennej tzw. festów, którzy istnieli jedynie w Zakładzie Karnym w Nysie. Sprawdzano w więzieniach, czy ktoś go nie pamięta, ale bez sukcesu. Dopiero anonimowy telefon na policję rozwikłał zagadkę tożsamości trupa.

Brat Bogdana P. zidentyfikował zwłoki. Kolejne informacje operacyjne zdobyte przez wywiadowców wskazywały, że sprawcami zabójstwa mogą być "Gumisie", czyli trzej młodzi chłopcy wymuszający haracze w dzielnicy Kazimierz. Ustalono, że chodzi o Romana W. ps. "Broda", Pawła P. i Tomasza G. ps. "Gulis", który kiedyś był sutenerem Dolores.

Po przesłuchaniach wszystkich chłopaków zwolniono, mieli murowane alibi. Dolores twierdziła, że z Bogdanem P. rozstała się pół roku wcześniej, na melinie u "Loni" już nie mieszka i tam nie bywa. Przesłuchana "Lonia" nie kryła, że w nocy z 1 na 2 czerwca w jej baraku nie tylko pito wódkę.

- Byłam ja, "Bełka", czyli ukraińska prostytutka, "Krasnal", czyli Beata B., mój konkubent ps. "Dżolo", "Misiek", Paweł P. oraz "Zębaty". Zaproszono do mnie Bogdana P., a około północy zjawił się "Gumiś" z dwoma kumplami i zaczęli bić Bogdana - zeznawała mocno przestraszona, zapłakana kobieta.

Twierdziła, że została uderzona w twarz, a później sprawcy kazali jej i dziewczynom wynosić się do kuchni. - Widziałam krew i jak Bogdan próbował wyskoczyć przez okno. Złapali go za nogi, związali, zakneblowali usta, a później zawinęli w dywan i gdzieś wywieźli - dodała. Mieszkanie posprzątała z krwi, była przekonana, że pobity żyje. O co poszło? - Nie wiem, ale masakrowali go strasznie - opowiadała.

Sprawcy i dowody
Ustalono, że w zabójstwo jest zamieszanych siedmiu mężczyzn: Adam F. ps. "Gumiś", Bogdan O., Paweł P., Paweł B. ps. "Baranek", Adam W., Andrzej L. ps. "Misiek" oraz Piotr H. ps. "Zębaty". Ich poszukiwania trwały rok. Pierwszy wpadł "Misiek". Potem Bogdan O., który ukrywał się w mieszkaniu. - Jest tam w środku, ale rzadko wychodzi - sąsiedzi zdradzili kryminalnym. Gdy policjanci próbowali wyważyć drzwi wpuścił ich do środka. Podczas przeszukania ujawniono wtedy atrapę karabinu maszynowego (na zdjęciu), łomy i kominiarki.

Rozesłano listy gończe za Pawłem B. i Adamem F. Pierwszego ujęto w Nowej Hucie, choć zmienił wygląd, zapuścił brodę i posługiwał się fałszywymi dokumentami. Drugiego zatrzymano w pościgu. Kiedy ujrzał policyjny radiowóz tak się zdenerwował, że złamał kluczyk w drzwiach auta i musiał uciekać na piechotę. Pościg był krótki i skuteczny. Paweł P. zwiewał przez okno na ul. Kalwaryjskiej, kiedy zorientował się, że policja jest na jego tropie. "Zębatego" wyciągnięto z agencji towarzyskiej.

Przewoził zwłoki Garbusem
Jako ostatni zgłosił się do prokuratury Adam W. Zaprzeczał, by brał udział w zbrodni. Potwierdził, że znajomy poprosił go, by volkswagenem garbusem coś przewieźć. O żadnym nieboszczyku nic nie wiedział. Auto sprzedał, ale nie wie komu, bo umowy nie spisał. Żaden z zatrzymanych mężczyzn nie przyznawał się do winy. Obciążał ich jednak anonimowy świadek incognito.

- Ta instytucja dopiero wchodziła w życie. Do dziś pamiętam, jak spisywałem protokół, by nie dało się ustalić, czy tym świadkiem była kobieta czy mężczyzna - wspomina prokurator Jacek Para, który oskarżał zabójców. Do dziś pracuje w krakowskiej prokuraturze, choć już nie prowadzi śledztw.

Dowodami przeciwko sprawcom były też zeznania "Loni" oraz wydruki billingów z telefonu Pawła P., z których wynikało, kiedy, o jakiej porze wzywali taksówki, by rozjechać się do domów. Na niekorzyść "Miśka" przemawiał gryps przechwycony w więzieniu Montelupich.

Pisał, by wspólnicy się nie wygłupiali, bo "za nich siedzi, a oni robią frajerskie numery". Chciał, by przyszli na lipo, czyli przed więzienie i tam sobie pogadali w języku migowym. Nalegał, by ustalili, kim jest świadek incognito, bo przecież z jego zeznań wynika, że był w mieszkaniu przy Wielickiej. - I postraszcie go skutecznie - radził. Kryminalni założyli też podsłuch na telefonie jednego z podejrzanych, ale technika zawiodła. Na kasetach magnetofonowych nic się nie nagrało.

Kilka motywów zbrodni
W świetle prokuratorskiego śledztwa, a później procesu sądowego, motyw zbrodni nie był jednoznaczny. Z ustaleń operacyjnych, strzępów wypowiedzi, relacji niektórych świadków wynikało, że mogło pójść o rozliczenia finansowe. Bogdan P. miał okraść jedną z prostytutek z ul. św. Filipa, za co już raz złamano mu rękę i pobito.

Wiedziano też, że bił Dolores, która miała powodzenie w półświatku, była znana i lubiana. Z kolei "Lońka" słyszała, jak zabójcy podczas katowania zarzucali ofierze, że jest "kichą", czyli oskarżali go, że współpracował z policją, a potem ze służbą więzienną, kiedy siedział z nimi w zakładzie karnym w Nowym Wiśniczu.

Surowe wyroki
Wyroki na zabójców zapadły bardzo surowe. "Misiek", Bogdan O. i Paweł B. dostali po 25 lat więzienia. Przewód sądowy nie dał jednak odpowiedzi na pytanie, który z nich obcinał dłonie denatowi. Wiadomo było jedynie, że to tych trzech wywiozło zwłoki pod stopień wodny Kościuszko, okrutnie okaleczyło ciało i zwłoki wrzuciło do Wisły.

Kierowcę garbusa Adama W. nie skazano za zabójstwo, a jedynie na trzy i pół roku więzienia za utrudnianie śledztwa, zacieranie śladów zbrodni i niepowiadomienie organów ścigania o jej dokonaniu. Trzech ostatnich sprawców: Paweł P., "Gumiś" i "Zębaty" dostało wyroki po 15 lat pozbawienia wolności.

Zabójcy byli niezwykle okrutni, o czym świadczy fakt, że krew ofiary ujawniono w 25 miejscach mieszkania. - Niewątpliwe jest, że zwabili mężczyznę podstępem do mieszkania, maltretowali go ponad dwie godziny, bili kijami bejsbolowymi, kopali, dźgali nożem, złamali kręgosłup. Taki czyn musi być surowo napiętnowany - uzasadniał swój wyrok Sąd Apelacyjny w Krakowie. Sprawa przeszła też przez Sąd Najwyższy, bo oskarżeni złożyli kasację. Wyrok utrzymano w mocy.

Znowu przed sądem
37-letni dziś Piotr H. ps. Zębaty odsiedział 15 lat za zabójstwo, wyszedł na wolność w marcu 2013 r. Półtora roku później pojawił się w krakowskim klubie Afera i brutalnie zaatakował jednego z gości. Zadał mężczyźnie pięć ciosów nożem w udo, pośladek i rękę. Z powodu przecięcia tętnicy łokciowej doszło u pokrzywdzonego do martwicy prawej ręki. Na skutek fatalnych komplikacji lekarze musieli mu ją amputować.

Przesłuchany Piotr H. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, iż został uderzony przez dwóch szarpiących się mężczyzn, których próbował rozdzielić. Po tym zdarzeniu wyszedł z klubu, gdzie zobaczył jednego z mężczyzn, przez których został poturbowany. Podszedł do niego i uderzył nożem, lecz nie potrafił podać szczegółów zdarzenia. Stwierdził nadto, iż był w posiadaniu noża, bo jest grzybiarzem.

Recydywiście Piotrowi H. za spowodowanie kalectwa mężczyzny grozi teraz do lat 15 więzienia. Od dnia zajścia przebywa w areszcie tymczasowym.

***

Piotr H. ps. Zębaty, Ząbek, Klucha
37-latek miał już wyroki na koncie, ale do czasu zabójstwa nie był karany za przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu. Po skazaniu na 15 lat odwoływał się do Sądu Apelacyjnego w Krakowie, a potem do Sądu Najwyższego. Jego skargi nie zostały uwzględnione, wyrok utrzymano w mocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska