Zabójstwo paradoksalnie uwieczniło pamięć Narutowicza. Gdyby normalnie objął urząd, to przypuszczalnie jego nazwisko byłoby znane jedynie bardzo nielicznym. Tak, jak nazwisko polityka, który został wybrany na prezydenta po śmierci Narutowicza i rządził Polską od 1922 do 1926 roku. Czy ktoś z Państwa pamięta, jak się nazywał?
No właśnie!
Ale dramatyczna śmierć skupiła uwagę na Narutowiczu. Pisząc o nim obszerniejszy tekst na moim blogu (zapraszam!), porównałem go żartobliwie do Tutenchamona. Ten faraon też rządził krótko, ale stał się sławny - bo umarł. Właściwie nie dlatego, że umarł (to się zdarzało także innym faraonom), tylko dlatego, że Carter odkrył jego grób po trzech tysiącach lat i stało się to sensacją. Ale o czynach Tutenchamona nie wiemy prawie nic - poza tym, że umarł.
O czynach Narutowicza też nie wiemy prawie nic - poza tym, że umarł. A tymczasem naprawdę warto poznać jego dokonania. Ale nie jako prezydenta, tylko jako inżyniera. Zanim bowiem we wrześniu 1919 r. powrócił do odrodzonej Polski po najwyższą godność (i po przedwczesną śmierć), był wybitnym inżynierem, profesorem i kierownikiem katedry budownictwa wodnego, a także dziekanem na słynnej Politechnice w Zurychu. Tej samej politechnice, której absolwentem był Albert Einstein!
Jako inżynier dokonał wielu niezwykłych rzeczy. Między innymi, kierował regulacją Renu. Było to wielkie wyzwanie, bo Ren to jedna z najdłuższych rzek w Europie, przepływająca przez wiele krajów oraz jeden z najważniejszych wodnych szlaków komunikacyjnych na naszym kontynencie. Uregulowanie Renu było więc bardzo ważnym zadaniem, a inżynier Narutowicz poradził sobie z nim tak dobrze, że jego prace zostały nagrodzone na Międzynarodowej Wystawie w Paryżu w 1896 r. Był wtedy zaledwie pięć lat po studiach!
Największą sławę zdobył jednak budując elektrownie wodne. Mówiono o nim, że był pionierem elektryfikacji w Europie. Zbudował liczne zapory. Pierwszą w Szwajcarii w Kubel, potem w Austrii w Andelsbuch, we Francji w Refrain, znowu w Szwajcarii w Monthey, we Włoszech w Montjovet, w Hiszpanii w Buitreres i znów w Szwajcarii w Etzelwerk - a jego największym dziełem była elektrownia w Mühlebergu pod Bernem. Wymieniam te nazwy, bo pokazują one, że Narutowicz był prawdziwym obywatelem Europy ponad sto lat przed powstaniem Unii! Ponadto wszystkie te elektrownie pracują do dziś, więc będąc za granicą warto którąś z nich obejrzeć, wiedząc, że to dzieło naszego rodaka.