Poszukiwania w Tatrach [INTERAKTYWNA MAPA]
Autor: Jan Latała, Gazeta Krakowska
Ratownicy TOPR wznowili poszukowania zaginionych turystów [ZDJĘCIA]
źródło: TVP/x-news
Ani śladu po zaginionych turystach w Tatrach Wysokich. Wczorajsze poszukiwania dwóch 50-letnich mieszkańców pow. limanowskiego nie przyniosły efektu. Przypomnijmy, że poniedziałkowe działania ratowników skupiły się w rejonie Pańszczycy, Koszystej i Wierchu pod Fajki, a zakończyły w Dolince Pustej, gdzie TOPR przeczesywał lawiniska.
- Po apelach w mediach dostaliśmy od turystów zdjęcia tych panów ze szlaku. Mieliśmy dzięki temu pewność, że w sobotę ok. godz. 15 byli pod progiem Dolinki Pustej - mówi Andrzej Maciata, ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Dlatego zawęziliśmy poszukiwania do rejonu tej doliny.
To tam ratownicy wypatrzyli trzy lawiniska. Po analizie zdjęć uznali, że zaginieni mogli zostać porwani przez śnieg. 18 ratowników przez cały poniedziałek przeczesywało lawiniska w dolince. Bez efektu. Nie natrafili na żaden ślad.
Tymczasem w krakowskim szpitalu o życie walczy 25-latka porwana przez lawinę, która zeszła w sobotę z Wielkiej Świstówki w masywie Czerwonych Wierchów w Tatrach Zachodnich. Kobieta została wykopana ze śniegu po ok. 30 minutach. Temperatura jej ciała wynosiła zaledwie 17 stopni Celsjusza.
- Pacjentka nie tylko była bardzo wychłodzona, ale doznała także wielonarządowych urazów. Trwa walka o jej życie - informuje Anna Prokop-Staszecka, dyrektorka Szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie.
Lawina pod Wielką Świstówką w sumie porwała cztery osoby, jedna z nich, 30-letnia mieszkanka Chrzanowa, nie żyje. Oświadczenie w sprawie tego wypadku wydał Polski Związek Alpinizmu - ofiary należały do Akademickiego Klubu Grotołazów z Krakowa. PZA poinformował, że grotołazi szli do jaskini Komin. Jako pierwszy na ratunek pospieszył im instruktor taternictwa jaskiniowego, który znajdował się nieopodal razem z dwiema kursantkami. Potem na miejscu pojawił się TOPR.
- To zdarzenie mogłoby się zakończyć inaczej, gdyby grotołazi mieli ze sobą zestawy lawinowe, czyli detektor, sondę i łopatkę - mówi Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. Dodajmy, że tzw. lawinowego ABC prawdopodobnie nie mieli też poszukiwani turyści z limanowskiego.
Ratownik dodaje, że w przypadku zasypania człowieka, który ma przy sobie detektor, ci, którzy są na powierzchni lawiniska, są w stanie szybko zlokalizować ofiarę, a następnie ją odkopać. Czas gra tu bardzo istotną rolę - wykopanie zasypanego przez lawinę w ciągu 15-18 minut daje 90 proc. szans na uratowanie. Potem szanse drastycznie spadają.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!