Ci nie do końca byli przekonani jego argumentami. Co prawda, w oficjalnych wypowiedziach zarówno prezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego Andrzej Kozak, jak i koordynator tegorocznych zawodów Wojciech Gumny spokojnie wypowiadali się na temat pomysłu, którego bliską realizację potwierdził m.in. dyrektor PŚ Walter Hofer, to jednak mieszkańcy spod Giewontu mają na ten temat inne zdanie. - Tu nie chodzi o liczbę konkursów, tylko o pieniądze. Konkurs w Wiśle oznacza, że kibice dojadą dopiero w sobotę, a więc dwa dni później, niż ma to miejsce obecnie - taką opinię usłyszeliśmy od kilku właścicieli restauracji na Krupówkach. - W dodatku nie ukrywajmy, że największe imprezy mają miejsce w pierwszym i drugim dniu, gdyż w niedzielę wiele osób siada za kierownicą. A alkohol na rachunkach zajmuje poważne miejsce, tu zaś możemy mieć z tym problem.
Skoki w Zakopanem: miasto przeżyło wielki puchar
Zakopiańczycy nie ukrywają jednak, że pewną szansę stanowi marna wiślańska infrastruktura. Liczba miejsc w gastronomii jest nieporównywalna z zakopiańską. - O to bym się aż tak bardzo nie martwił, bo liczę na aktywność beskidzkich przedsiębiorców. Nasz największy problem to infrastruktura wokół Malinki - mówi wprost burmistrz Wisły Jan Poloczek. - A sprawa nie jest prosta, ponieważ droga i chodniki wiodące do skoczni nie należą do gminy, ale do województwa. Problem chodnika pod bramami obiektu im. Adama Małysza stał się sprawą narodową podczas ubiegłorocznych zawodów letniej Grand Prix. Wtedy najlepszy polski skoczek z powodu zakorkowanej drogi spóźnił się na konferencję związaną z podpisaniem przez PZN umowy sponsorskiej.
- Trzeba coś z tym zrobić, bo to aż wstyd - mówił wprost Małysz, którego w efekcie namawiano, by w nieco późniejszych wyborach samorządowych kandydował na stanowisko burmistrza. Walce Wisły o PŚ nie sprzyja także zamieszanie wokół samej skoczni. Niedawno zmieniono jej dyrektora. - Nie chcę tej sprawy jeszcze komentować, ale jestem tego coraz bliższy. Także dlatego że niektóre informacje rozpowszechniane przez nowe władze szkalują mnie - oświadczył w Zakopanem wiceprezes PZN Andrzej Wąsowicz. Zakopiańczycy zacierają więc ręce, wierząc, że wiślański zimowy Puchar będzie tylko incydentem, tym bardziej że piątkowy konkurs ma być imprezą wieczorną, przeto nocne przemieszczanie wszystkich ekip i oficjeli na sobotnie kwalifikacje na Wielkiej Krokwi w przypadku ostrej zimy może stanowić duże wyzwanie. Niewykluczone więc, że znaczną część drogi kawalkada pokona w asyście policji. W każdym razie wiele wskazuje na to, że trasa W-Z czyli Wisła - Zakopane może być kolejną kością niezgody pomiędzy Beskidami i Tatrami.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!