Wszystko za sprawą miłośników sanek i jabłuszek, którzy twierdzą, że pod Tatrami nie ma lepszego miejsca na szybkie zjazdy.
Zobacz także: Ferie zimowe: szturm turystów na Zakopane
Najlepsi saneczkarze na zboczach Gubałówki to uczniowie zakopiańskich podstawówek.
- Na te ferie nie mogliśmy się wprost doczekać - mówi 10- letni Maciek Kita z osiedla na Łukaszówkach. - Razem z kolegami uwielbiamy ścigać się na sankach. To lepsze niż jakieś tam łyżwy. One są dla dziewczyn. Sanki to co innego. Czasem jedziemy w dół z taką prędkością, że można się przestraszyć - dodaje z uśmiechem chłopiec.
Gubałówka cieszy się niezwykłym powodzeniem głównie ze względu na bliskość centrum miasta. Jak twierdzą dzieci, góra jest niemal po sąsiedzku. Przekonują, że jak trochę przemarzną, biegną do domu się ogrzać i wracają po kilku godzinach.
Bliskość do Krupówek chwalą sobie również turyści.
- Spacerowaliśmy Krupówkami i doszliśmy aż tutaj - mówi Edyta Błachut z Żyrardowa, wypoczywająca pod Tatrami wraz z rodziną. - Dzieciaki zobaczyły pagórek i zaraz musiałam kupować na pobliskim straganie dwa jabłuszka do zjeżdżania. Uważam, że taki teren dla dzieci w samym centrum to świetna sprawa - dodaje turystka.
We wtorek rano przy dolnej stacji kolejki linowo-terenowej można było spotkać również bardzo wielu ślizgających się dorosłych. Jednym z nich był pan Paweł Marek ze Szczecina.
Zobacz także: Ferie zimowe: szturm turystów na Zakopane
- Ostatni raz na sankach jeździłem chyba z 20 lat temu. To niesamowita frajda. Synek dał mi się raz przejechać i teraz prawie kłócimy się o "pojazd" - cieszył się turysta. - Na pewno przed wyjazdem jeszcze tu wrócimy. Naprawdę warto.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**