Świadkowie mają zeznawać 18 września.
Ze szczególnym okrucieństwem
Śledczy uważają, że Robert J. zabił studentkę religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Katarzynę Z. ze szczególnym okrucieństwem z motywacji wynikającej z zaburzeń preferencji seksualnych o cechach sadystycznych i fetyszystycznych.
Jest tam mowa o licznych zboczeniach seksualnych w postaci nekrosadyzmu i fetyszyzmu nekrofilnego. Śledczy wylicza też obrażenia, które odniosła torturowana pokrzywdzona oraz wskazuje, że musiała być przetrzymywana w zamkniętym pomieszczeniu. Wskazują na to obrażenia na nodze - jej prawa noga nad stawem skokowym musiała być do czegoś przypięta.
Między 7 i 14 grudnia 1998 r. sprawca dusił ofiarę łańcuchem. Wcześniej podawał jej leki. Złamał jej też kość udową i miednicę, zadając uderzenia sztangą i talerzem kulturystycznym. Odkryto też rany kłute, rąbane i szarpane.
Świadkowie anonimowi
Prok. Piotr Krupiński w pierwszej części mowy końcowej, którą wygłosił w maju tego roku skupił się na świadkach anonimowych. Obrona zarzuca w apelacji, że nie miała możliwości udziału w przesłuchaniach świadków anonimowych. Zdaniem obrony nie może być tak, że dominującą rolę w postępowaniu odgrywają świadkowie incognito. Świadków, objętych procedurą anonimizacji, było kilkudziesięciu.
Oskarżyciel przekonywał, że świadkowie odgrywali kluczową rolę w śledztwie i dzięki temu, ze zachowali anonimowość mogli powiedzieć więcej.
- To właśnie od tych świadków dowiedzieliśmy się, że oskarżony znęcał się nad zwierzętami, i że nienawidził kobiet o rudych i blond włosach. Wiemy też, że interesował się zwłokami, obserwował sekcje zwłok i dopytywał lekarzy o to, jak spuszcza się krew z ciała lub co robi się z wnętrznościami. Ile jest osób na tej sali, który interesują się w taki sposób zwłokami. Zakładam, że tylko jednak, czyli oskarżony – mówił przed sądem prok. Krupiński.
Prokurator poruszył te temat molestowania seksualnego oskarżonego w dzieciństwie. Molestować Roberta J. miała jego matka pod nieobecność ojca.
Fragment skóry
23-letnia studentka religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyna Z. zniknęła 2 listopada 1998 r. Dwa miesiące później załoga pchacza barek „Łoś” na Wiśle na krakowskim Zabłociu, poczuła, jak silnik stracił nagle moc. Gdy zaczęli grzebać w maszynerii, wyciągnęli spomiędzy łopat wielki płat skóry.
Dzisiaj wiadomo już, że był to fragment zdjęty przez zabójcę z ciała studentki. Tydzień po wyciągnięciu skóry pracownicy stopnia wodnego na Dąbiu zaalarmowali policję, że w kracie wyłapującej odpadki z Wisły utkwiła ludzka noga. Znaleziono też odcięte pośladki ofiary.
Policjanci z Archiwum X przez 19 lat próbowali namierzyć sprawcę zabójstwa. W końcu Robert J. ułatwił im zadanie, bo pojawiał się na cmentarzu, przy grobie Katarzyny Z. Robertowi J. grozi dożywocie.
