Sąd nie uwzględnił apelacji prokuratora, który chciał wyższej kary dla kobiety i domagał się 14 lat pozbawienia wolności. Obrona wnosiła o uniewinnienie.
Wyrok jest prawomocny.
66-latka nie była do tej poty karana, ma ponadprzeciętną inteligencję. Wychowała trzech synów, z którymi mieszkała w Tenczynku. W 2010 r. po rozwodzie bliżej poznała o 9 lat młodszego Sylwestra M., który się do niej wprowadził.
Nie kryła, że gdy partner był trzeźwy to zachowywał się wzorowo. Pod wpływem alkoholu bywał wulgarny i agresywny. Tak też niestety było 11 marca 2017 r., gdy kobieta wróciła z nocnej zmiany po pracy w piekarni. To zachowanie pokrzywdzonego miało potem wpływ na wymiar kary dla oskarżonej.
Z relacji kobiety wynika, że w pewnej chwili jej partner wszedł do kuchni i zaczął ją dusić. Dłońmi ściskał jej szyję i dociskał twarz do oparcia fotela. Zaczęła tracić wzrok i, jak mówiła, miała przed oczami czarną, pulsującą plamę. Po omacku sięgnęła po nóż z ławy i machnęła nim na oślep. Chciała wystraszyć Sylwestra M, ale poczuła, że go trafiła. Myślała, że otrzymał cios w rękę, bo ją puścił. Powiedział: coś ty zrobiła, wybiegł i zapadła cisza. Na parterze upadł na podłogę i rannemu zaczął udzielać pomocy jeden z synów Anny K. Wezwał też pogotowie.
Kobieta po 5- 10 minutach odzyskała wzrok i myślała, że jedynie skaleczyła partnera, bo na podłodze zobaczyła trzy krople krwi, które wytarła. Umyła też nóż i przebrała się. Po chwili pojawiła się policja, która zatrzymała nietrzeźwą podejrzaną.
Podczas eksperymentu procesowego z udziałem pozorantów Anna K. pokazała, w jaki sposób została zaatakowana, jak się broniła przed duszeniem i w jaki sposób zadała cios. Ostrze uszkodziło serce Sylwestra M., mężczyzna zmarł.
Zdaniem prokuratury opinia biegłego przeczy relacji oskarżonej w jaki sposób i gdzie zabiła mężczyznę.
Anna K przyznała się do winy, potem zmieniał zdanie.
- Poczułam się bardzo zagrożona, chciałam się uwolnić, broniłam się. To był wypadek, a nie planowana zbrodnia- przekonywała.
