Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgineła w drodze na spotkanie z Janem Pawłem II

Marek Bartosik
archiwum rodzinne
2 kwietnia 2005 roku, Czesława Biskup spędziła w kościele w Nowej Wsi koło Łabowej. Modliła się, płakała nad Ojcem Świętym, ale też nad sobą i nad swoją córką. Obok kościoła leży cmentarz, a na nim jest grób Agnieszki. Na grobie widnieje napis, że trzynastoletnia dziewczynka zginęła tragicznie w drodze na spotkanie z Janem Pawłem II - pisze Marek Bartosik

Nie zapomnę o modlitwie - to jedyne zdanie, jakie od Jana Pawła II usłyszeli bezpośrednio. Zapamiętali je, bo wiedzą, że nie wynikało z rutyny papieskich audiencji. Było skierowane wyłącznie do nich, a papież je wypowiadał, wiedząc, że klęczy przed nim rodzina, której los tak dziwnie splótł się z jego pontyfikatem.

W tym domu ze specjalnym napięciem przeżywany był moment, kiedy wiatr zamknął na trumnie Jana Pawła Pismo Święte. Tak będzie 1 maja przy okazji beatyfikacji - wzruszenie przez łzy, za którymi stoi śmierć ich córki.

2 kwietnia 2005 r. Czesława Biskup spędziła w kościele jakieś dwieście metrów od swojego domu w Nowej Wsi koło Łabowej. Przemodliła całe godziny. Płakała nad Janem Pawłem II, nad sobą, nad córką. Klęczała ledwo paręnaście metrów od grobu Agnieszki, pierwszego w rzędzie od świątyni na wiejskim cmentarzyku. Na grobie widnieje napis, że zginęła tragicznie w drodze na spotkanie z Janem Pawłem II.

Miała trzynaście lat

Tego poranka w czerwcu 1999 r. rodzina Biskupów uległa radosnemu nastrojowi, jaki towarzyszył setkom tysięcy ludzi docierających na starosądeckie błonia, by uczestniczyć w mszy kanonizacyjnej księżnej Kingi. Eugeniusz Biskup jeszcze proponował córce, że ją do Sącza podrzuci samochodem.
Nie chciała. "Tato, co to za pielgrzymka samochodem, co to za poświęcenie?" - tłumaczyła Agnieszka.

Wyszła na asfalt drogi od Krynicy w kierunku Łabowej razem z wujkiem i jego dziećmi. Przeszli kilka kilometrów. Zanim w Starym Sączu zaczęła się msza, ktoś przyniósł do Nowej Wsi wiadomość, że na drodze był wypadek. Samochód wjechał w pielgrzymów. Kierowca też spieszył się do Starego Sącza, bo należał do kościelnej służby porządkowej. Jest dziewięć osób rannych. Jedna nie żyje. Ich Agnieszka.
Między życiem a śmiercią

Wtedy poczuli się samotni jak nigdy w życiu, a potem złapali się tej jednej myśli: "Ona została wybrana". Bo jak inaczej to wytłumaczyć, jak zrozumieć, jak z tym dalej żyć? Tego dnia Jan Paweł II mówił w Starym Sączu: - Poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia ludzkości. Rodzina znajduje się pośrodku tego wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, między życiem a śmiercią, między miłością a wszystkim, co jest jej przeciwieństwem. - Bóg zmienia plany w minucie - kiwa dzisiaj głową Eugeniusz Biskup.

Zwykła rodzina

Dwanaście lat temu siedział w ogrodzie swego domu spływającego łagodnie w kierunku asfaltu ulicy. Na trawniku stało mnóstwo plastikowych krasnali i zajączków porozstawianych tam dla dzieci. Dla Agnieszki i młodszego o trzy lata Piotrka. Ich ojciec mocno zaciskał dłonie powiększone fizyczną robotą od dziecka. - Ona została wybrana - powtarzał co chwilę. A oni? - Jesteśmy prostą rodziną - odpowiada dzisiaj. Eugeniusz Biskup przez całe życie pracował fizycznie, żona też, przeważnie w kuchniach pensjonatów w Krynicy.

Żeby byli jakoś nadzwyczajnie religijni, to nie mogą powiedzieć. Do kościoła oczywiście chodzili, ale istnienie kardynała Karola Wojtyły uświadomili sobie dopiero. kiedy został papieżem. Ich Kościół kończył się w parafii, czasem sięgał diecezji w Tarnowie, gdy biskup przyjeżdżał na wizytację do Nowej Wsi. Nie jeździli na papieskie msze do Nowego Targu czy Krakowa. Może dlatego Agnieszka tak bardzo chciała być w Starym Sączu.

Wyszli na prostą

- Parę lat przed śmiercią Agusi skleciliśmy ten dom, dużo pomogła teściowa - opowiada prostą historię życia rodziny ojciec. Wydawało się, że wyszli na prostą, zaczęli planować dalej. Na przykład dorosłość Agnieszki. Wtedy przeżywała okres religijności, której materialne ślady można znaleźć w jej dawnym pokoju. Na pożółkłej od światła boazerii ciągle wiszą święte obrazki i wycinki z gazet.
Bardzo ciekawiły ją misje, ciągle chodziła do kościoła, jeździła na pielgrzymki do Częstochowy, i nie tylko. - Tam gdzie świętość, to ona była pierwsza - wspomina jej matka. Ale o tym, że pójdzie do zakonu, nikt poważnie nie myślał.

Raczej chcieli pomóc jej kiedyś punkt gastronomiczny czy sklep w okolicy otworzyć. - Za dużo planowaliśmy, Bóg zmienia ludzkie plany w minutę - powtarza dzisiaj ojciec zdanie, za którym stoi 12 lat myślenia o tym, dlaczego to się stało. Ale nie planować było bardzo trudno.

Bóg zmienia plany

Eugeniusz Biskup stracił matkę, kiedy miał pięć lat. Chciał więc budować rodzinę, taką pełną. Że mu się to udało, uwierzył po raz pierwszy parę lat przed przyjściem na świat Agnieszki. Lecz tylko na chwilę. Ich pierwsza córka miała mieć na imię Marysia. Zmarła przy porodzie. Wtedy plany się zawaliły po raz pierwszy, ale przecież została nadzieja. Tym większa była radość, kiedy po paru latach lekarka na widok ich Agusi w szpitalu w Krynicy powiedziała zaraz po porodzie do Czesławy Biskup: - Ona jest jak aniołek. Bywało, że dziewczynka dostała klapsa, ale była jednak celem życia.

Została wybrana

Eugeniusz Biskup nie umie i nie lubi mówić o uczuciach, ale jego specjalny stosunek do Agnieszki widać w każdym jego geście. - Ona została wybrana - w tych słowach, jakimi księża próbowali ich pocieszać, streszcza się sposób, w jaki od lat radzą sobie ze stratą. Przecież na mszę do Starego Sącza wędrowały tego dnia setki tysięcy ludzi. Mało tego. Podczas całej pielgrzymki w 1999 roku na spotkania z papieżem szło 8 milionów ludzi. Tylko jedna jedyna Agnieszka zginęła.
List od papieża

Przyznają, że bardzo pomogło im zaproszenie do Watykanu. Najpierw był list. "Tragiczna śmierć Waszej córeczki napełniła moje serce głębokim smutkiem i bólem, zwłaszcza że nastąpiła ona w drodze do Starego Sącza na uroczystości kanonizacyjne błogosławionej Kingi. Zdaję sobie w pełni sprawę, jak trudno jest rodzicom pogodzić się z utratą ich dziecka, istoty dla nich najdroższej na tym świecie. Jest to wielki dramat osobisty i rodzinny, który ukryty głęboko w sercu, stał się nieodłączną częścią całego Waszego życia. Staram się być blisko Waszego bólu i modlę się gorąco do Boga - Dobrego Ojca, aby Jego moc i łaska ożywiły wiarę i napełniły Wasze serca zbawczą nadzieją, dzięki którym łatwiej jest zrozumieć tajemnicę cierpienia i ludzkich losów" - pisał do nich Jan Paweł II. Potem przyszło to ważne zaproszenie do Watykanu przekazane przez biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca.

W listopadzie 1999 r. rodzice Agnieszki razem z Piotrkiem i wujkiem Albertem, który wtedy szedł ze swymi dziećmi i Agnieszką do Starego Sącza, ruszyli pierwszy raz w życiu za granicę. Przywieźli z Watykanu zdjęcie bardzo podobne do tych, jakie mają w domach tysiące polskich rodzin, które przez 27 lat pontyfikatu stanęły przed papieżem. Biskupowie klęczą, trzymając obraz Matki Boskiej Bolesnej, jaki na prezent dla Jana Pawła II dał im proboszcz z Czarnego Potoku, rodzinnej parafii Eugeniusza Biskupa.

Po tygodniu przywieźli z Watykanu to jedno zdanie: "Nie zapomnę o modlitwie". Obejrzeli Monte Cassino, Wenecję, Asyż i wrócili do codzienności w Nowej Wsi. - Oddaliśmy się Matce Boskiej - mówi poważnie ojciec.

Mamy dla kogo żyć

- Przestaliśmy planować. Żyjemy z dnia na dzień. Ale mamy dla kogo żyć. Trzeba przecież dać na mszę za Agnieszkę, zapalić światła, postawić kwiaty - dodaje. W ogródku już nie ma krasnali i zajączków. Jest Matka Boska. Wysoka na metr, w niebieskim płaszczu. Dookoła figurki ustawiony płotek z zielonego tworzywa, w trawę wetknięte solarne lampki. Ojciec, przechodząc obok, żegna się. Szybko, odruchowo.

I radość i ból

- Ona jest ważna - mówi i wierzchem dłoni próbuje zatrzymać łzę. Dogoniła ich niedawno pięćdziesiątka. Oboje są rencistami. On po śmierci córki ostatecznie rzucił palenie, wódki właściwie nie pije. Święte obrazki w dawnym pokoju córki powoli blakną. Świeże łzy po dziecku leją przy każdej rodzinnej uroczystości.

Eugeniusz Biskup twierdzi, że kiedy zdarzy mu się być na niedzielnej mszy gdzieś poza ich parafią, to po powrocie do Nowej Wsi idzie zaraz jednak do ich kościoła i na cmentarz. - Przecież kogoś tam mam... - szepcze. 1 maja w ich domu radość połączy się z bólem. O tym, że Jan Paweł II był święty, są przekonani. A ich córka do niego szła.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Były ubek podejrzany o podpalanie kobiety
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska