Widywałem go regularnie tuz przed godziną ósmą. Łazi po trawniku przez dobru kwadrans i odlatuje. Tak było przez mniej więcej miesiąc. Powinien wzorem innych dzięciołów szukać jedzenia na drzewach. Pukać, stukać i kuć. Czyli leczyć drzewa. Nic z tego.
Zielony dzięcioł jest odmieńcem. Jego miękki dziób jest zdatny do wykuwania dziupli w miękkim drewnie wierzb. Najlepiej w próchnie. Tudzież do zbierania owadów na ziemi. Gustuje w mrówkach wyłapywanych na leśnych drogach i ścieżkach. Gdy mrówki poszły spać dzięcioł zaczął nawiedzać mój ogród. W niskiej trawie wybierał zdrętwiałe od chłodu owady i pająki. Tudzież dżdżownice co widziałem kilka razy.
Eldorado przepadło w weekend wraz z pierwszym śniegiem. Ptaszysko wielkości wrony wróciło do lasu. Co będzie jadał? Mrówki. Zacznie rozgrzebywać mrowiska. Wykopie metrowej głębokości tunel i dopadnie śpiące owady. W zasadzie nie ma wyboru, choć znajomy leśnik mówił mi, że zielony dzięcioł przylatywał na połeć słoniny do karmnika. Razem z kowalikami i innymi dzięciołami. Nie nadążał z donoszeniem jedzenia w o wierzę bez zastrzeżeń, bo to żarłoczne ptaki.
