Świadkowie śmierci Jezusa z Nazaretu na wzgórzu za murami Jerozolimy widzieli, jak kona, dusząc się pod ciężarem własnego ciała przybitego do krzyża. Najważniejsze jednak wydarzyło się trzy dni później. Okazało się bowiem, że grób, do którego złożono ciało skazańca, był pusty, a on sam… żyje. Czy to możliwe?
Zmartwychwstanie nie jest wydarzeniem naturalnym. To nie jest po prostu powrót do życia - jakby ktoś „obudził się” po śmierci. Pismo Święte zna przypadki wskrzeszenia - córka Jaira, młodzieniec z Nain czy Łazarz zostali przez Chrystusa przywróceni do życia, ale w tym samym, ziemskim sensie: życia, które znów podlegało cierpieniu, przemijaniu i śmierci. Zmartwychwstanie Jezusa to coś zupełnie innego. To nie cudowne ożywienie ciała po śmierci klinicznej, rodzaj reanimacji, jak moglibyśmy to sobie dzisiaj wyobrażać.
Chrystus rzeczywiście umarł i zmartwychwstał. A to znaczy, że Jego ciało zostało przemienione. To już nie był organizm, który daje się opisać jedynie przez percepcję fizyczną, chemiczną, medyczną.
A jednak zmartwychwstały Jezus był i jest realnym człowiekiem: można Go było dotknąć, rozmawiać z Nim, widzieć, jak spożywa posiłki. Równocześnie był już inny. Uczniowie nie rozpoznawali Go od razu. Pojawiał się nagle, znikał, nie był po prostu „widzialny” - raczej dawał się zobaczyć. Zmartwychwstanie jest tajemnicą: nie do uchwycenia naukowo, niemożliwą do udowodnienia laboratoryjnie. Mamy jednak świadectwa ludzi, którzy Go spotkali. Ich życie zmieniło się radykalnie: do tego stopnia, że byli gotowi oddać życie za to, co widzieli i czego doświadczyli. Trudno mówić tu o zbiorowej halucynacji, o zaprzeczeniu rzeczywistości czy pobożnym micie. Zmartwychwstanie Jezusa nie jest legendą: to wydarzenie, które poruszyło historię i wciąż porusza ludzi. To wydarzenie, które jest fundamentem naszej wiary.
W ewangelii św. Mateusza czytamy: „Arcykapłani rzekli: »Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali«”. Czy wobec tego nie należałoby przyjąć, że apostołowie w tajemnicy zabrali ciało Jezusa z grobu, by móc głosić, że zmartwychwstał?
To dobre pytanie, bo rzeczy-wiście, docierają do nas dwa podstawowe fakty: pusty grób oraz świadectwa ludzi, którzy twierdzą, że spotkali Jezusa po Jego śmierci. Najpierw była to Maria Magdalena, potem inne kobiety, następnie apostołowie - jedenastu, bo Judasz już odszedł z ich grona, a później również większa grupa uczniów. Wreszcie pojawia się wzmianka o pięciuset braciach, którzy mieli jednocześnie widzieć Chrystusa. I właśnie w Ewangelii - spisanej przez chrześcijan kilkadziesiąt lat po tych wydarzeniach, ale wciąż w czasach, gdy żyli naoczni świadkowie - pojawia się wzmianka o pogłosce, że ciało Pana Jezusa zostało wykradzione. To naprawdę warte podkreślenia, że to fałszywe wyjaśnienie zostaje utrwalone w Ewangelii. To istotne z punktu widzenia historycznej autentyczności tego tekstu.
Gdyby zmartwychwstanie było - jak chcą niektórzy - tylko pobożnym wymysłem, to po co umieszczać w tekście taką dwuznaczną sugestię? Po co zostawiać wzmiankę o pogłosce, którą można używać do podważania wiarygodności świadectwa uczniów?
Przecież jeśli ktoś chciałby sfabrykować całą tę historię, raczej zadbałby o to, by usunąć wszystko, co mogłoby służyć przeciwnikom wiary w zmartwychwstanie. A tymczasem chrześcijanie nie bali się pozostawienia także tej fałszywej interpretacji. Nie tworzyli pobożnej legendy, ale opisali wiernie wydarzenia, których byli świadkami.
Czyli to wyłącznie kwestia wiary? Czy też istnieją dowody historyczne albo biblijne, potwierdzające powstanie z martwych Jezusa?
Zmartwychwstanie wymyka się naszym zmysłom, jest czymś, co w pełni możemy przyjąć jedynie w wierze. To, że Chrystus przeszedł do innego wymiaru i zmartwychwstał, a w konsekwencji wyznajemy w Nim Syna Bożego, jest kwestią wiary. Jako dowód historyczny możemy wskazać pusty grób i świadectwa apostołów i pierwszych uczniów, które mają wszystkie znamiona autentyczności. To byli prości ludzie. Nie byliby w stanie wymyślić takiej historii, będącej krokiem do uznania boskości Chrystusa. Przed męką i śmiercią uczniowie postrzegali Jezusa jako proroka, nauczyciela i cudotwórcę. Jak więc mieliby wymyślić opowieść, która w istotny sposób wykracza poza ich dotychczasowe przekonania religijne i stoi w sprzeczności z fundamentalną dla nich wiarą w jedyność Boga Izraela? Oni dzięki zmartwychwstaniu odkrywają, że Bóg Izraela jest jeden, ale Jezus jest kimś, kto staje obok Boga. Jest kimś, do którego oni za chwilę, po zmartwychwstaniu, zaczynają się modlić. A przecież - dla prawowiernego Żyda - modlitwa skierowana do człowieka byłaby bluźnierstwem.
Trzeba jeszcze dodać, że o autentyczności spotkania uczniów ze Zmartwychwstałym przekonuje nas także sposób, w jaki pojawia się i rozwija chrześcijaństwo. Bez zmartwychwstania trudno wytłumaczyć ruch, który niebawem ogarnął pół świata i poprowadził apostołów do głoszenia Ewangelii. Musiała to być naprawdę ogromna siła.
Uczniowie mówili, że spotkali Jezusa zmartwychwstałego. Od Niego usłyszeli słowa: „Idźcie i nauczajcie”. Wcześniej wystraszeni i zamknięci w Wieczerniku zaczęli odważnie głosić prawdę o zmartwychwstałym Jezusie. Wielu z nich odda życie za tę prawdę.
Wydawałoby się, że apostołowie nie powinni mieć wątpliwości, ponieważ Jezus kilkukrotnie im zapowiadał, że będzie cierpiał, zostanie ukrzyżowany, ale potem powstanie z martwych. Tymczasem reakcje uczniów po zmartwychwstaniu Jezusa były różne. Maria Magdalena, gdy zobaczyła Zmartwychwstałego Pana, rozpoznała Go, kiedy się do niej odezwał. Tomasz Didymos potrzebował dowodów, że Chrystus żyje. Dla wszystkich jednak spotkanie ze Zmartwychwstałym było doświadczeniem zmieniającym życie. A jakie znaczenie ma zmartwychwstanie Jezusa dla współczesnego człowieka?
Zmartwychwstanie to Dobra Nowina, z którą Bóg przychodzi do nas przez Jezusa Chrystusa. Jako chrześcijanie wierzymy, że Jezus był wcielonym Synem Bożym, który przyszedł na świat, aby przypomnieć nam o naszym prze-znaczeniu - o życiu z Bogiem na wieki, w miłości i z miłości. Jego słowa, czyny, krzyż, śmierć i zmartwychwstanie są świadectwem tej miłości. Chrystus był wierny Ojcu, ale też wierny człowiekowi, prawdzie, uczciwości i temu wszystkiemu, co w nas szlachetne. Wszystko to zawiera się w jednym słowie: miłość. Męka i zmartwychwstanie to wydarzenie, które ma wymiar zarówno historyczny, jak i ponadczasowy. Z jednej strony było to jednostkowe wydarzenie: śmierć i odnowienie konkretnego człowieka. Z drugiej wierzymy, że Ten, który umarł, był nie tylko człowiekiem, ale także Synem Bożym. Dlatego to wydarzenie ma znaczenie kosmiczne: dotyka całej rzeczywistości, tego, co było przed, i tego, co nastąpi potem.
Zmartwychwstanie mówi nam, że nasze życie nie jest przypadkiem. Tak jak nie pojawiliśmy się na świecie przypadkiem, bo Bóg chciał, abyśmy istnieli, tak też nie kończymy w nicości. Śmierć nie oznacza rozpadu, dezintegracji i końca istnienia. Przeciwnie: wierzymy, że jest przejściem do nowej rzeczywistości, w której przetrwa nie tylko to, co duchowe, ale również zostanie przemienione i odnowione to co cielesne, materialne.
W tym właśnie chrześcijaństwo różni się od wielu innych religii i systemów filozoficznych. W tradycji greckiej czy w niektórych nurtach religii wschodnich ciało postrzegane jest często jako coś, co należy porzucić, co jest przeszkodą, z której duch powinien się wyzwolić. Chrześcijaństwo natomiast mówi, że Bóg stworzył świat jako dobry także w jego materialności. I że ten świat, łącznie z naszym ciałem, nie zostanie porzucony, ale odnowiony. Będziemy istnieć dalej jako osoby posiadające świadomość i żyjące w ciele. W tym nowym ciele będziemy w odnowionej relacji z Bogiem, z innymi ludźmi, z całym stworzeniem. Jak to będzie wyglądać? Tego nie wiemy, ale wierzymy, że to, co dobre - a więc także nasza cielesność - nie przestanie istnieć. Bo istnieje Dobry Bóg, który nas stworzył i który chce nas doprowadzić do pełni życia z Nim.
Co „ujrzał” apostoł Jan, kiedy jako drugi wszedł do pustego grobu, przepuszczając uprzejmie starszego od siebie Piotra? Najpierw „coś” ujrzał, a dopiero potem „uwierzył”?
Grób był pusty, więc to musiało wywołać ogromne zdziwienie uczniów. Apostołowie usłyszeli o tym od kobiet, pobiegli obaj i przekonali się o tym na własne oczy. Ewangelia mówi też o płótnach, w które Jezus był zawinięty, oraz o chuście, która była złożona na Jego twarzy. Zgodnie z tradycją ciało zmarłego balsamowano i owijano bandażami lub całunem. W pustym grobie płótna były rozwinięte, a chusta, którą okryto głowę zmarłego, była poskładana - być może w jakiś szczególny sposób, niemożliwy do wykonania przez ludzi w tych okolicznościach. Zmarły Jezus, gdyby się nawet ocknął z letargu, nie byłby w stanie sam uwolnić się z tych płócien. To wszystko kazało Janowi uwierzyć, że ma do czynienia z Bożym działaniem.
Święty Paweł napisał: „Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara”. Dlaczego to tak istotne wydarzenie?
Dla św. Pawła, a w konsekwencji także dla nas, chrześcijan, zmartwychwstanie Chrystusa jest fundamentem całej wiary. Jeśli ono nie miało miejsca, to wszystko inne, co głosi chrześcijaństwo, zostaje zawieszone w próżni. Słowa Jezusa, zapisane w Ewangeliach, choćby te dotyczące etyki, miłości bliźniego, troski o ubogich i wykluczonych, są piękne i inspirujące. Nawet wielu ludzi niewierzących uznaje nauczanie Jezusa za jedno z najwspanialszych duchowych i moralnych przesłań w historii ludzkości. Ale Jezus mówił o sobie coś znacznie więcej. Mówił, że kto Jego widzi, widzi Ojca. Jeśli zmartwychwstanie nie jest prawdą, to te słowa nie mają oparcia - byłyby jedynie piękną, ale nieprawdziwą wizją, a w najgorszym razie złudzeniem lub oszustwem.
Bez zmartwychwstania chrześcijaństwo jako religia upadłoby już na początku, albo raczej wcale by nie powstało.
Nie znaczy to, że nie mogłoby zaistnieć jako system etyczny czy duchowa inspiracja, tak jak choćby nauki Sokratesa zapisane przez Platona - do dziś inspirują humanistyczne podejście do życia. Ale to byłoby coś zupełnie innego. Chrześcijaństwo nie opiera się wyłącznie na nauce moralnej Jezusa, lecz na wierze, że On jest żywym Synem Bożym, który stał się człowiekiem i pokonał śmierć. I to właśnie nadaje wiarygodność wszystkim Jego słowom i czynom.
Czy rozwój nauki i technologii może wpłynąć na postrzeganie zmartwychwstania jako cudu? W jaki sposób Kościół odnosi się do prób naukowego wyjaśnienia zmartwychwstania Jezusa?
Rozwój nauki, techniki, medycyny czy sztucznej inteligencji z pewnością zmienia nasz sposób patrzenia na świat. Pozwala lepiej wyjaśnić wiele spraw, ale jedno się nie zmienia: nasze życie tu, na ziemi, ma swój kres. Nawet najdoskonalsza medycyna nie uczyni nas nieśmiertelnymi. Nasze ciała są skończone, a śmierć nieunikniona. Współczesna kultura nieraz snuje fantastyczne wizje, jak np. zeskanowanie świadomości, cyfrowe przechowywanie wspomnień czy „życie” w wirtualnej rzeczywistości. Ale to wciąż jedynie przedłużanie tego, co już znamy - zbiory danych, które się powielają, odtwarzają, imitują.
Tymczasem zmartwychwstanie, w które wierzymy jako chrześcijanie, to coś radykalnie innego. Nie jest to ani „przedłużone życie”, ani wieczna powtórka jego najlepszych momentów, lecz całkowicie nowy początek.
Jezus mówił: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują”. Życie wieczne nie polega więc na tym, że po prostu przestaniemy się męczyć, albo że wiecznie będziemy przeżywać te same historie czy relacje, tyle że w bardziej komfortowych warunkach. To będzie coś, co przekracza nasze wyobrażenia. Najpiękniejsze chwile naszego życia tu, na ziemi, są jedynie przed- smakiem, zapowiedzią tego, co nas czeka.
W tradycji prawosławnej popularna jest ikona, na której zmartwychwstały Jezus podnosi z grobu Adama i Ewę. To pokazuje, że zmartwychwstanie jest ważne także dla ludzkości żyjącej przed Chrystusem. Jak to jest możliwe?
Jezus nie był tylko człowiekiem, także Bogiem. Z jednej strony Jego zbawcza śmierć i zmartwychwstanie, które dokonały się w Jego ludzkiej naturze, są zamkniętym w historii wydarzeniem. Ale ponieważ podmiotem tych wydarzeń jest odwieczny Syn Boży, to ich owoc - dar życia wiecznego - przekracza historię, jest ponadczasowy. Na osi czasu odkupienie dotyka ludzkość od samego jej początku, od pierwszych rodziców - Adama i Ewy - aż po ostatnich ludzi, którzy będą po nas, na końcu świata.
Czy zmartwychwstanie Jezusa jest ważne także dla niewierzących?
Oczywiście, Jezus zbawił wszystkich. Zbawienie - owoc śmierci i zmartwychwstania Chrystusa - jest darem, który Bóg daje każdemu człowiekowi niezależnie od jego aktualnej wiary, postępowania moralnego; jest to dar nowego życia. Możemy ten dar odrzucić lub przyjąć. Przyjęty wydaje owoce nawrócenia, wielkiej radości i nadziei w życiu, które teraz bywa dotknięte smutkiem, lękiem, a wreszcie śmiercią.
Wierzymy, że wszyscy zmartwychwstaniemy, choć pamiętamy, że stan naszego życia po śmierci będzie także konsekwencją naszego ziemskiego życia. Wiara chrześcijańska jest pewną drogą do pełni szczęśliwego życia.
Zarazem, jako chrześcijanie, jesteśmy przekonani, że Pan Bóg potrafi przychodzić do ludzi na różne sposoby. Nawet do tych, którzy czasami wręcz deklarują się jako ci, którzy dziś nie chcą Go uznać jako Boga. Pan Bóg może ich do siebie doprowadzić. Zmartwychwstanie jest dla wszystkich, Święta Wielkanocne są wielkim zaproszeniem do tej wiary. A my, jako chrześcijanie, modlimy się i staramy się żyć tak, by stała się ona udziałem wszystkich.
Zmartwychwstanie pomaga lepiej żyć tu i teraz? Jakie ma znaczenie wobec cierpienia, choroby i śmierci?
Zdecydowanie tak, bo przypomina nam, że życie ma cel. Największym lękiem człowieka często nie jest samo cierpienie czy śmierć, ale poczucie bezsensu. Gdy jesteśmy młodzi, zakochani w życiu, świat wydaje się pełen sensu. Ale kiedy przychodzą trudniejsze momenty - choroba, samotność, cierpienie - pojawia się pytanie: po co to wszystko? Dziś to pytanie dotyka nawet bardzo młodych ludzi. Przeraża ich myśl, że wszystko i tak się skończy, że nic nie jest trwałe. Zmartwychwstanie mówi jednak, że to życie ma kierunek - ku Bogu i ku pełni życia. Nasze doświadczenia, nawet trudne, są częścią większej historii, są szkołą miłości, w której uczymy się wybierać dobro.
Cierpienie jest realne i bolesne, nie chcemy go, bo samo w sobie jest złem. Ale nadzieja, że nie jest ono ostatnim słowem, że Chrystus zwyciężył śmierć, rozpacz i samotność, daje nam siłę.
Prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa nie od razu przynosi proste odpowiedzi na nasze pytania, ale uczy trwania z wiarą, że nie jesteśmy sami, że Jezus towarzyszy nam w cierpieniu i ostatecznie pomoże nam je przezwyciężyć, jak to miało miejsce w Jego życiu. Wszystko, co przeżywamy, ma znaczenie, jeśli szukamy dobra i nie poddajemy się. Świadomość, że Chrystus zwyciężył śmierć, zniechęcenie, samotność, rozpacz, stanowi dla nas niesamowite źródło nadziei.
Czy zatem zmartwychwstanie jako perspektywa nowego, lepszego życia nie sprawia, że to ziemskie wydaje się tylko sprawdzianem czy oczekiwaniem?
Czasami jest taka pokusa. Mówię pokusa, bo taka postawa jest wyrazem swoistej „drogi na skróty”. To jakby pragnąć od razu być dorosłym, przeskakując okres dzieciństwa. Bóg, który nas stworzył, byśmy z Nim żyli na wieki we wspólnocie wzajemnej miłości, umieścił nas na tym świecie, byśmy tutaj nauczyli się kochać: poznawać dobro i obdarzać nim drugiego. Ten świat, według Bożej mądrości, jest nieodzownym elementem w naszej drodze do dojrzałości. I choć ma charakter przejściowy, ma także nieusuwalną wartość. Tak jak okres dzieciństwa spełnia się w dojrzałości, tak to, co ziemskie, znajdzie swoją doskonałość w nowym życiu, które jest owocem zmartwychwstania Chrystusa. On, wcielony Syn Boży, także przeszedł taką drogę - od tego, co ziemskie, do tego, co niebieskie.
To oznacza, że zmartwychwstanie mocno łączy się z chrześcijańskim rozumieniem nadziei?
Jak najbardziej. Żyjemy nadzieją - człowiek bez nadziei przestaje w jakimś sensie być człowiekiem. Święta Wielkanocne umacniają naszą nadzieję. A nadzieja jest Bożym darem, którego bardzo nam potrzeba każdego dnia.
