Emocje na Podhalu rozgrzała nowelizacja ustawy o elektromobilności, która weszła w życie pod koniec 2024 roku. Chodzi dokładnie o dodany do ustawy artykuł 40a, który składa się z dwóch punktów:
1. W celu ograniczenia negatywnego oddziaływania emisji zanieczyszczeń z transportu na zdrowie ludzi i środowisko, dyrektor parku narodowego może ustalić, w drodze zarządzenia, o którym mowa w art. 8e ust. 1 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz. U. z 2024 r. poz. 1478), że działalność edukacyjna parku narodowego oraz udostępnianie obszaru parku narodowego będą realizowane przy użyciu pojazdów, o których mowa w art. 39 ust. 1 pkt 1–3.
2. Do realizacji zadań w ramach działalności edukacyjnej parku narodowego oraz udostępniania obszaru parku narodowego przy użyciu pojazdów, o których mowa w ust. 1, nie mają zastosowania ograniczenia oraz zakazy ruchu ustanowione przez zarządcę drogi na odcinkach dróg publicznych znajdujących się na obszarze parku narodowego. Pojazdy, o których mowa w ust. 1, użytkuje się, uwzględniając w szczególności konieczność zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom ruchu w rozumieniu art. 2 pkt 17 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym.”.
Samorządowców spod Giewontu zelektryzował w szczególności punkt 2. Są oni przekonani, że został on zapisany w uchwale specjalnie – z myślą właśnie o drodze do Morskiego Oka i możliwości wpuszczenia tam elektrycznych busów, które TPN zakupił już ze środków przekazanych przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Busy są z kolei odpowiedzią ministerstwa na naciski organizacji prozwierzęcych, by zlikwidować transport konny na tym słynnym tatrzańskim szlaku. Obrońcy praw zwierząt podnoszą bowiem, że droga ta jest zbyt ciężka dla pracujących tam koni.
Powiat stracił władzę na drogę?
Nowelizacja ustawy o elektromobilności była jednym z głównych tematów ostatniej sesji rady powiatu tatrzańskiego. Podniósł go radny Robert Chowaniec.
- Ustawa o elektromobilności została zmieniona w sposób, który odbiera nam wpływ na zarządzanie tą drogą. Zostaliśmy pozbawieni wpływu na organizację ruchu drogowego. Dyrektor TPN może decydować o wszystkim, podczas gdy lokalny samorząd nie ma nic do powiedzenia. To niedopuszczalne rozwiązanie, które faworyzuje park narodowy. Widać wyraźnie, że ministerstwo dąży do eskalacji konfliktu między fiakrami, TPN i samorządem – mówił radny.
Faktycznie jednak starostwo straciło kontrolę nad drogę jedynie w odniesieniu do Tatrzańskiego Parku Narodowego i elektrycznych pojazdów. Każdy innych ruch na drodze nadal wymaga akceptacji samorządu powiatowego, droga nadal należy do starostwa.
- Nie straciliśmy pełnego zarządzania. Choć w tej ustawie zapisany został pewien wytrych, który umożliwia dyrektorowi parku narodowego – każdego parku w Polsce, na terenie którego jest droga zarządzana przez samorząd, do poruszanie się samochodami elektrycznymi, gazowymi lub wodorowymi z pominięciem zakazów zarządcy drogi. Według nas jest to bardzo kontrowersyjny zapis – mówi Andrzej Skupień, starosta tatrzański. Uważa on, że jest to postępowanie na zasadzie kruczków prawnych i faktów dokonanych.
Góralskie konie – jaki będzie ich los?
Pod koniec 2024 roku ministerstwo klimatu przekazało TPN ponad 3 mln zł na zakup elektrycznych busów, które mają wozić turystów do Morskiego Oka. Park kupił pojazdy, choć nie wiadomo było wtedy czy one w ogóle wjadą na drogę. Na komercyjne kursy nie godził się bowiem starosta tatrzański jako właściciel drogi.
Wtedy pojawiła się nowelizacja ustawy i pomysł na kursy edukacyjne. Na początku stycznia minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, w rozmowie z Radziem Zeta, zapowiedziała, że elektryczne busy wjadą na drogę do Morskiego Oka na weekend majowy 2025.
- Istotą przewozów będzie usługa edukacyjna prowadzona w związku z tym przewozem. Będziemy to wykonywać w ramach przewozu okazjonalnego, który będzie się odbywał co jakiś czas. Będzie kursować jak wozy konne, gdy będzie odpowiednia liczba chętnych – mówił w styczniu "Gazecie Krakowskiej" Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Zgodnie z zapowiedziami dyrektora TPN, ma to być usługa polegająca na tym, że turysta w czasie przejażdżki busem będzie mógł… odsłuchać nagrania, z którego dowie się o przyrodzie Doliny Rybiego Potoku (tam znajduje się Morskie Oko) i całych Tatr. – Rozważamy także opcję, że w busie będzie jechał fizycznie przewodnik, który będzie opowiadał o tym pasażerom – mówi dyrektor.
Bus ma jechać wolno, tak by pasażerowie mogli podziwiać krajobraz za oknem.
Konie pozostaną na szlaku, czy będzie czarny scenariusz?
O ile Ministerstwo Klimatu i Środowiska za wszelką cenę chce wprowadzić elektryczne busy na drogę do Morskiego Oka, o tyle na Podhalu jest niemal powszechne poparcie dla fiakrów świadczących usługi transportowe na wozach konnych. Poparł ich Związek Podhalan w Polsce, a także wszystkie samorządy tatrzańskie – z powiatu tatrzańskiego, gminy Bukowina Tatrzańska, Poronin, Kościelisko, Biały Dunajec, a także z miasta Zakopane. Co więcej, na jubileuszu 150-lecie transportu konnego do Morskiego Oka, który odbył się jesienią 2024 roku, poparcie dla fiakrów wyraził także wojewoda małopolski Jan Krzysztof Klęczar.
– Nie dostrzegamy tutaj, by te konie, by ich dobrostan był w jakikolwiek sposób naruszony. Stoimy na stanowisku, że ci ludzi nadal powinni mieć prawo do pracy na tej ziemi. W mojej opinii jak w opinii kolegów z ruchu ludowego tutaj dbałość i troska o dobrostan zwierząt, zgoda i otwartość na postęp absolutnie nie stoją w sprzeczności z uszanowaniem tradycji. I o to będzie bardzo twardo zabiegać – mówił na uroczystościach 150-lecia wojewoda małopolski.
Zapis w ustawie o elektromobilności – zdaniem podhalańskich samorządowców – mogą ostatecznie położyć kres 150-letniej tradycji. O możliwym czarnym scenariuszu mówił na ostatniej sesji rady powiatu tatrzańskiego Wawrzyniec Bystrzycki, wicestarosta tatrzański.
Może on się ziścić, choć jak przyznaje starosta tatrzański Andrzej Skupień, wierzy on, że konie pozostaną na tej drodze.
– Mam nadzieję, że to nas zbliży do wyczekiwanego kompromisu. Jestem przekonany, że góralskie konie pozostaną na tym tatrzańskim szlaku – dodaje Skupień.
W styczniowym wywiadzie w Radiu Zet minister klimatu i środowiska zaznaczyła, że wprowadzenie elektrycznych busów nie oznacza końca transportu konnego do Morskiego Oka. Paulina Hennig-Kloska powiedziała, że jest pomysł, by konie na trasie pozostały, jako element kulturowy, ale z mniejszym obciążeniem. Co to znaczy? Tego na razie nie wiadomo.
- Nikt nie dąży do tego, by transport koni całkowicie z tej drogi wyeliminować. Wiemy, że koń jest ważnym elementem krajobrazu Podhala. Musimy brać pod uwagę wszystkich interesariuszy. Troską TPN jest ochrona przyrody i komfort turystów, samorządy muszą dbać o lokalnych mieszkańców, a ci o miejsca pracy. Dlatego elementem kompromisu, który chcemy przedstawić, jest jego trwałość. Tak, by przewoźnicy wiedzieli, że będą mogli świadczyć pewne usługi przez wiele lat, co będzie zagwarantowane stosownymi umowami – mówił z kolei Szymon Ziobrowski w rozmowie z „Gazetą Krakowską”. - Pani minister zaakceptowała nasz pomysł na kompromis z samorządem i fiakrami. Dostałem zielone światło na działanie w tej kwestii. Na tym etapie nie przedstawiamy jeszcze szczegółów, ponieważ chcemy najpierw przeprowadzić rozmowy ze wszystkimi zainteresowanymi stronami.
