Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?

Billie Eilish „Hit Me Hard And Soft”, Universal, 2024
Oboje z bratem Finneasem pochodzą z artystycznej rodziny. Nic więc dziwnego, że już w dzieciństwie zaczęli tworzyć własną muzykę. W przypadku Billie nie było to takie oczywiste, ponieważ zdiagnozowano u niej zespół Tourette’a. Los jednak chciał inaczej: dzięki piosenkom umieszczanym w serwisie YouTube, które pisał dla niej brat, zwróciła na siebie uwagę łowców talentów. Potem każde kolejne wydawnictwo okazywało się większym bestsellerem, łącznie w utworami zaśpiewanymi na potrzeby ostatniego Bonda czy filmu o Barbie. Dziś piosenkarka jest jedną z największych gwiazd popu na świecie, mogąc się pochwalić trzema Oscarami i dziewięcioma Grammy.
„Hit Me Hard And Soft” to trzeci i chyba najbardziej ambitny album Billie Eilish. Dziesięć znajdujących się na krążku nagrań układa się w spójną całość. Amerykańska wokalistka wiedzie nas tym samym przez swe różne stany emocjonalne: od głębokiego smutku do czystej radości. Generalnie dominują tu jednak spokojne i wyciszone piosenki, stwarzające konfesyjny wręcz nastrój płyty. Trudno tu mówić o typowo popowej przebojowości, bo większość nagrań z zestawu wymyka się tej definicji w konwencjonalnym sensie. Jak to zabrzmi na żywo, przekonamy się 3 czerwca 2025 roku w krakowskiej Tauron Arenie.
Bon Jovi „Forever”, Universal, 2024
W zeszłym roku minęło 40 lat od debiutu tego amerykańskiego zespołu. W tym czasie sprzedał on ponad 130 milionów płyt i zagrał setki koncertów dla 35 milionów fanów w 50 krajach świata, generując tym samym zysk w wysokości miliarda dolarów. Początkowo wcale to jednak nie było oczywiste. Sukces odniosła dopiero trzecia płyta Bon Jovi – „Slippery When Wet” z 1986 roku, przynosząc takie hity, jak „You Give Love A Bad Name” i „Livin’ On A Prayer”. Od tamtego czasu grupa jest synonimem melodyjnego pop-rocka, ocierającego się momentami o cięższe brzmienia.
„Forever” to pierwszy album zespołu od 2022 roku, kiedy to stojący przy mikrofonie John Bon Jovi przeszedł operację gardła. Mogło się skończyć źle, ale los okazał się łaskawy dla wokalisty. Dwanaście piosenek z nowej płyty grupy pokazuje, że wrócił on do pełni sił. John Bon Jovi sprawdza się zarówno w spokojnych balladach, jak i w ekspresyjnym rocku. Jeśli chodzi o stylistykę, to nie ma tu większych zaskoczeń. Amerykanie kontynuują drogę wyznaczoną przez „Slippery When Wet”, serwując stadionowe hymny, za które fani kochają ich od czterech dekad. Może jedynie dziś grają trochę spokojniej.
Moby „Always Centered At Night”, Mystic, 2024
Zaczynał od hardcore punka – ale na początku lat 90. zaczął tworzyć muzykę klubową. Już pierwszym swym hitem „Go” wyznaczył dalszą trajektorię swej kariery. Jego specjalnością stały się nagrania łączące melodyjne refreny z połamaną rytmiką i przestrzenną elektroniką. Największym sukcesem artysty stał się album „Play” z 1999 roku, który sprzedał się w ilości 12 milionów egzemplarzy. Choć większość późniejszych płyt powielała pomysły z tego wydawnictwa, Moby nie wahał się nagrywać również niekomercyjnych albumów z ilustracyjną muzyką ambient czy z mocnym rockiem.
„Always Centered At Night” to już 22. płyta w dyskografii nowojorczyka. Tym razem postanowił on zbudować go na kooperacji z różnymi wokalistami. Śpiew był zawsze ważną częścią muzyki Moby’ego, dlatego producent zaprosił do współpracy trzynaście artystek i artystów, którzy ozdobili swymi wokalami trzynaście nagrań z zestawu. Są to więc piosenki, które łączą bujającą rytmikę rodem z downtempo czy breakbeatu z łagodną elektroniką, dubowymi efektami i orkiestrowymi partiami. Większości z tych utworów blisko do „Play”, muzyka ta spodoba się więc najbardziej tym, którzy pokochali Moby’ego za tamto wydawnictwo.
Imagine Dragons „Loom”, Universal, 2024
Choć kwartet Imagine Dragons powstał w 2008 roku, na sukcesy musiał poczekać cztery lata. Debiutancki album muzyków z Las Vegas nosił tytuł „Night Visions” i trafił niemal na szczyt listy bestsellerów magazynu „Billboard”. Choć triumf ten zapewnił grupie przebojowy indie rock, potem z płyty na płytę formacja oddalała się od tego brzmienia w stronę nowoczesnego popu. Ale warto było: każde kolejne wydawnictwo okazywało się większym hitem. W efekcie Imagine Dragons odnieśli wielki sukces na całym świecie, choć nigdy nie udało im się pozyskać wsparcia ze strony krytyki.
Szósty album w dyskografii zespołu okazał się wyjątkiem: tym razem muzycy z Las Vegas zebrali wreszcie więcej pochwał niż cięgów. Cóż: zaskakująco krótki to zestaw, bo trwa niewiele ponad pół godziny. Składa się nań dziesięć piosenek, w których Imagine Dragons udało się zawrzeć to, co najlepsze w ich dotychczasowej twórczości. To przede wszystkim chóralne refreny do wspólnego odśpiewywania, pastelowe brzmienie o elektronicznym sznycie i dyskretnie taneczna rytmika. Na pewno duża w tym również zasługa producenckiego Mattman & Robin, który wypolerował muzykę Amerykanów na wysoki połysk.