Oba zespoły przystępowały do poniedziałkowego meczu bez ligowego zwycięstwa w tym roku. Oba chciały zatem się przełamać i zaksięgować komplet punktów. Szybko do pracy zabrali się niecieczanie, którzy zaczęli mecz na Stadionie Śląskim tak, jak… Wisła Kraków w poprzedniej kolejce na tym samym obiekcie. Nawet bramka była od tej samej strony, tylko dośrodkowanie z rzutu rożnego z drugiej. Efekt jednak był identyczny. W tym przypadku piłkę głową jeszcze zgrywał Bartosz Kopacz, a do siatki również głową posłał ją Andrzej Trubeha.
Kolejne minuty nie toczyły się już pod dyktando gości. To Ruch przejął inicjatywę. Kilka razy mocno zakotłowało się w polu karnym niecieczan. Ci stali jednak blisko siebie, ciasno i dobrze blokowali strzały „Niebieskich”. Skoro gospodarzom nie udawało się z bliska, to spróbowali z dystansu, a konkretnie uczynił do Jehor Cykało, który po zgraniu Denisa Ventury, huknął jak z armaty sprzed pola karnego. Płasko, precyzyjnie i piłka przy samym słupku wpadła do siatki.
Kolejne minuty były wyrównane, nie było natomiast klarownych okazji na gole. Mieliśmy jeszcze kontrowersję, gdy w 40 min Soma Novothny popchnął w polu karnym Macieja Ambrosiewicza, ale sędzia uznał, że nie było podstaw do podyktowania rzutu karnego i skończyło się jedynie na rożnym.
Od początku drugiej połowy mecz mocno nabrał rumieńców. Jako pierwszy zaatakował Ruch. W 49 min chorzowianie wyszli z szybkim atakiem, a całość zakończył mocnym strzałem Bartłomiej Barański. Dobrze ustawiony Adrian Chovan odbił jednak piłkę. Trzy minuty później bramkarz Bruk-Betu nie miałby jednak kompletnie nic do powiedzenia, gdyby wspomniany Barański po podaniu Jakuba Myszora trafił w światło bramki. Ta była praktycznie pusta, strzelec uderzał z pięciu metrów, a jednak jakimś cudem przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Te dwie świetne, ale niewykorzystane okazje chorzowian, srogo się na nich wkrótce zemściły. W 53 min atak wyprowadziły bowiem „Słonie”. Igor Strzałek podał do Andrzeja Trubehy, ten dośrodkował na głowę Kamila Zapolnika, który z kolei mocnym strzałem znów dał prowadzenie Bruk-Betowi.
Dosłownie chwilę później Zapolnik mógł tak naprawdę zamknąć mecz, gdyby wykorzystał sytuację sam na sam z Martinem Turkiem. Napastnik Bruk-Betu strzelił obok bramkarza Ruchu, ale trafił tylko w słupek.
Mieliśmy zatem wciąż jednobramkowe prowadzenie „Słoni”, a Ruch im bliżej było końca meczu naciskał coraz mocniej. Trwał wręcz ostrzał bramki niecieczan. Kilka razy znów mieliśmy ogromne zamieszanie w ich polu karnym. W końcu „Niebiescy” dopięli swego. W 90 min mocno uderzył z dystansu Jehor Cykało. Adrian Chovan nie utrzymał piłki w rękach po tym strzale, nie odbił też piłki do boku. Do futbolówki dopadł zatem Daniel Szczepan i skutecznie dobił.
W doliczonym czasie gry obie drużyny szukały jeszcze swoich szans na zwycięskiego gola, ale wynik już się nie zmienił.
Ruch Chorzów - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2:2 (1:1)
Bramki: 0:1 Trubeha 5, 1:1 Cykało 30, 1:2 Zapolnik 53, 2:2 Szwoch 90.
Ruch: Turk - Mezghrani, Lukić, Szymański, Karasiński - Cykało - Myszor, Starzyński (59 Szwoch), Ventura (75 Adkonis), Barański (59 Kozak) - Novothny (59 Szczepan).
Bruk-Bet: Chovan - Kopacz, Kasperkiewicz (86 Spendlhofer), Isik - Hilbrycht (74 Wolski), Ambrosiewicz, Zawijskyj - Strzałek (68 Biniek), Kubica - Fassbender (46 Zapolnik), Trubeha (68 Karasek).
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork). Żółte kartki: Starzyński, Szczepan - Isik, Fassbender, Kubica. Widzów: 10 214.
