Miejscy urzędnicy doprowadzili do sytuacji, w której Kraków, a w znacznej mierze jego centrum, zostało mocno zabudowane, więc mieszkańcy muszą walczyć o każdy skrawek zieleni. Władze lekką ręką wydają pozwolenia na budowę kolejnych bloków, choćby przy ulicy Wrocławskiej. O Krakowie zaczyna się mówić jako o raju dla deweloperów.
Teraz miasto chce ratować sytuację wielkim planem, do którego sporządzenia przystąpiono w październiku 2016 roku. Ma objąć 215 rozproszonych terenów zielonych o łącznej powierzchni ponad 3300 hektarów i zapewnić im ochronę przed zabudową. Jednak większość znajduje się na obrzeżach, gdzie sporo osób ma działki, na których chce wybudować nie osiedle, a choćby dom jednorodzinny. Kiedy dokument wejdzie w życie, może przekreślić ich plany. I o ile pomysł stworzenia planu jest co do zasady słuszny, to jego uchwalenie może pociągnąć za sobą m.in. falę roszczeń o odszkodowania. Podstawę do takich obaw daje ponad tysiąc wniosków z uwagami, jakie wpłynęły do planu.
Nie wybudują domu
Teren, który w kontekście planu wzbudza wątpliwości od początku, to osiedle Wolica. Jeden z wniosków dotyczył właśnie tego obszaru. „Nie wyrażam zgody na tereny zielone na os. Wolica. Działkę tą otrzymałam od moich rodziców i chcę przekazać moim dzieciom. Działka ta ma potencjał, w planach moje dzieci mają budowę domu i rozwój gospodarstwa. W tym momencie działka traci na wartości. Czuję się pokrzywdzona tą decyzją” - pisze jedna z mieszkanek Nowej Huty.
Część radnych miejskich od początku apelowało, by plan rozdzielić. - Teren zielony na os. Wolica jest tak duży, że spokojnie mógłby być samodzielnym planem miejscowym. Przy tak dużym obszarze możemy mieć wiele konfliktów. Lepiej rozdzielmy go na mniejsze fragmenty, w które wejdzie np. po 10 obszarów zielonych - mówił na łamach „Gazety Krakowskiej” Włodzimierz Pietrus (PiS), wiceszef komisji planowania przestrzennego. Teraz dodaje, że jeśli chodzi o odszkodowania, to negatywnych rozstrzygnięć na rzecz miasta można spodziewać się wtedy, gdy właściciel działki udokumentuje w jakiś sposób, że jego nieruchomość miała przeznaczenie budowlane, a teraz wprowadza mu się tam zieleń. Ponadto, zdaniem Pietrusa, akurat na obrzeżach powinno się umożliwić mieszkańcom budowę domów. O zieleń trzeba zadbać tam, gdzie jej brakuje, czyli w centrum.
Nie o same odszkodowania chodzi. Ciekawy jest przykład innej działki w Nowej Hucie, gdzie urzędnicy wydali już warunki zabudowy. „Przygotowania gruntu pod zabudowę już się rozpoczęły, tj. wybudowaliśmy i utwardziliśmy drogę dojazdową oraz została doprowadzona sieć energetyczna do działki” - pisze inny mieszkaniec. Jego wniosek o wyłączenie działki z planu nie został uwzględniony, bo - jak czytamy - wymagałoby to przyjęcia przez radnych miejskich osobnej uchwały o przystąpieniu do planu... w nowych granicach. Wątpliwości budzi fakt, że urzędnicy wydali decyzję o warunkach zabudowy, skoro sami przyznają, że nie można tam inwestować. Kolejny mieszkaniec pisze tak: „działkę tę otrzymałem jako darowiznę od mojego Ojca. Naszym rodzinnym zamiarem były wybudowanie na niej domu w sąsiedztwie Rodziców i Brata”. To tylko trzy przykłady, wniosków było ponad tysiąc!
Wiceprezydent tłumaczy
Co na to władze miasta? - Do tej pory tereny, które w przygotowywanym planie zostały wskazane jako tereny niebudowlane, we wszystkich dotychczasowych dokumentach planistycznych były terenami nieinwestycyjnymi. W związku z tym nie ma podstaw do tego, żeby mieszkańcy dochodzili odszkodowań - twierdzi Elżbieta Koterba, wiceprezydent Krakowa.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Mówimy po krakosku
Źródło: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU
