https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ciasna szkoła w Zelczynie. Uczniowie na drugiej zmianie uczą się niemal do wieczora

Barbara Ciryt
Fot. Barbara Ciryt
Rodzice uczniów interweniują, że dzieci z klas 4. i 5. codziennie chodzą do szkoły na popołudnie. Na domiar tego na koniec dnia nauki mają trudne przedmioty. Placówka pęka w szwach, brakuje sal lekcyjnych.

- Klasy 4. i 5. codziennie mają lekcje do godziny 18. Na końcu ustawiono im przedmioty najtrudniejsze, jak matematyka, angielski - interweniuje jeden z rodziców uczniów z Zelczyny.

- To jest paranoja, bo nawet w piątek mają zajęcia do 18, a chodzą na pierwsze piątki. Wymyślili, żeby ksiądz ich wyspowiadał rano. Tak, a do kościoła pojadą na rowerze, bo rodzice w pracy - ironizuje tata jednego z uczniów.

Inny rodzic ubolewa, że przy lekcjach trwających do wieczora nie sposób iść na dodatkowe zajęcia np. języka angielskiego, basenu. Gdy ktoś jeździ na treningi np. do Krakowa, nie dotrze tam na czas. Rodzice obawiają się też, że nie przypilnują, czy dziecko odrobiło zadania, bo wieczorem jest zmęczone, a rano mama lub tata idą do pracy.

Dyrektorka szkoły Teresa Dąbrowska przyznaje, że w placówce jest bardzo ciasno. - Mamy 261 dzieci z Ochodzy, Zelczyny, Facimiecha, Pozowic i części Krzęcina. Brakuje nam sześciu sal, żeby wszystkie dzieci zmieściły się na pierwszej zmianie. Dwie klasy 4. i dwie 5. chodzą na popołudnie, na drugiej zmianie mamy jeszcze dwie klasy młodsze. Już w ubiegłym roku był problem, teraz mam o trzy oddziały więcej - mówi Dąbrowska.

Podział godzin jest tu łamigłówką układaną na dwa sposoby, ręcznie i przez automat, ale nie sposób zmieścić wszystkich na pierwszą zmianę.

Burmistrz Skawiny Paweł Kolasa stwierdził, że tą sprawą powinien się zająć nowy burmistrz (bo on nie kandyduje) i nowi radni. Jednak problem jest teraz.

Wiceburmistrz Norbert Rzepisko zaznacza, że szkoła utrzymuje wysoki poziom nauczania, budynek jest w dobrym stanie, ale brak miejsca sprawia kłopot. Były nawet pomysły dobudowy dwóch sal nad szatnią lub ustawienia obok kontenerów. Jednak w perspektywie pojawia się inne rozwiązanie.

- Na ukończeniu mamy rozbudowę szkoły w Rzozowie, kolejną do rozbudowy będzie szkoła w Wielkich Drogach. Wówczas może się rozluźnić w Zelczynie, bo przejdą tam dzieci z Pozowic i Facimiecha - mówi Rzepisko.

Obecnie jedyne wyjście to przeniesienie dzieci do szkół w Skawinie, gdzie jest miejsce do nauki na pierwszą zmianę. Gmina deklaruje dowóz uczniów, ale rodzice nie chcą tam dzieci posyłać. Część zdecydowała się zapisać je do szkoły w Borku Szlacheckim. Poszło tam 14 uczniów z Zelczyny, ale to nie rozwiązało problemu.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

WIDEO: Poważny program

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Liczne klasy to nie jest dobre rozwiązanie, ale jednak likwidacja wielozmianowości powinna być priorytetem i liczniejsze klasy to jednak mniejsze zlo (owszem, trzeba dbać o sprawy sanitarne, gdyż w tłumie łatwiej jest np. pozarażać się grypą, świnką itd., czyli chorzy nie powinni chodzić do szkoły). Jednozmianowość powinna być priorytetem.
G
Gość
Jeśli jest niedobór sal lekcyjnych, to powinno się wprowadzić nieco liczniejsze klasy (nie po 25 uczniów w klasie, ale np. 30-tu czy - w razie bardzo trudnej sytuacji lokalowej - nawet i 35). Owszem, jakiś nauczyciel pójdzie wtedy na bezrobocie, ale jak jest bardzo trudna sytuacja lokalowa, to nie ma innego wyjścia.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska