Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do tego metra nie wsiadam

Przemek Franczak
Metro w Krakowie - idea ponoć przyspiesza. Nie jestem na "nie", ale nie jestem też na "tak". To niezdecydowanie nie wynika jednak wcale z bliskiego memu cynicznemu sercu przypuszczenia, że ten pomysł - nienowy przecież - kolejny raz rzucony został w przedwyborczych konwulsjach. Waham się, bo przyjmując, że naprawdę zamierzają to metro budować, nie wiadomo w gruncie rzeczy, jakie miałoby to dla Krakowa skutki. Poza wydatkami ma się rozumieć.

Powiecie: przecież metro to skok milowy, komunikacyjne usprawnienie i już nikt nigdy nie będzie musiał w godzinach szczytu kląć w tramwaju na skrzyżowaniu Dietla ze Starowiślną. Piękna wizja, za trzy dekady może się ziści. Ja jednak chciałbym wiedzieć, czy za pragnieniem posiadania metra kryje się jakiś szerszy plan dla miasta. Jak dzięki temu ono się zmieni? Czy metro sprawi, że z centrum zostanie wyrzucony, co byłoby wskazane i logiczne, ruch samochodowy? Jak do planów tej wielkiej inwestycji ma się ustawiczne zwiększanie natężenia tegoż ruchu w tymże centrum, notoryczne poszerzanie ulic, obsiewanie ich ekranami? Krótko mówiąc, czy metro to forpoczta rewolucyjnej, acz pożądanej urbanistycznej zmiany w Krakowie?

Przypuszczam, że wątpię. Ameryki nie odkryję, ale nasi miejscy planiści to nie wizjonerzy, a przynajmniej do tej pory nie dostarczyli żadnych dowodów, by myśleć o nich w ten sposób. Wręcz przeciwnie. A jeśli takiego planu nie ma, to metro będzie li tylko kolejną kosztowną pomyłką popełnioną dlatego, żeby maskować poprzednie błędy, których u nas zatrzęsienie. Równie dobrze można by dziś nawoływać do budowy kolei magnetycznej albo napowietrznej. Co za różnica?

"Wyborcza" prowadzi właśnie plebiscyt na najważniejsze wydarzenie 25-lecia w Krakowie. Jest jeden typ, do którego się skłaniam: chaos budowlany. Tyle że ja bym to określił odważniej, a konkretnie mianem urbanistycznej klęski. Bo do dziś, mam wrażenie, krakowscy urzędnicy nie rozpoznaliby nowoczesnej urbanistyki nawet gdyby wyskoczyła zza rogu i kopnęła ich w d... dokumenty.
Marzy mi się, żeby do Krakowa przyjechał taki dajmy na to Jan Gehl, ten sam, który zmienił Kopenhagę (mając wielkie wsparcie, co kluczowe, miejscowych władz) w taki sposób, że dziś to dla całego świata kanoniczny przykład miasta przyjaznego ludziom, i przemyślał ten nasz Kraków na nowo. Zapłaćmy mu za to milion euro, a nawet i dwa, to nie będą zmarnowane pieniądze. Może zobaczy tu metro, może nie, może dostrzeże inne możliwości i otworzy nam oczy. Zawsze warto posłuchać mądrzejszych od siebie. Najpierw dajmy temu miastu szansę. A metro, ewentualnie, dopiero potem.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska