Po pierwszym boju o półfinał kibice Wisły Can-Pack odetchnęli z ulgą. Krakowianki miały bowiem dużo szczęścia. „Biała Gwiazda” pokonała wprawdzie w środę toruńskie „Katarzynki”, ale nie było to przekonujące zwycięstwo. O losach spotkaniach zadecydowały rzuty wolne Yvonne Turner w ostatniej minucie. Wiślaczki doprowadziły do tak nerwowej końcówki na własne życzenie. Teraz zastanawiają się, jak uniknąć powtórki tego scenariusza w rewanżu w Toruniu.
Mistrzynie Polski w pewnym momencie prowadziły z Energą już 11 punktami. A mimo to pozwoliły rywalkom się dogonić.
- Mając taką przewagę, grałyśmy nieco zbyt szybko. Nasze rozgrywające chciały nas napędzać, my mówiłyśmy im: zwolnijmy, mamy sporą przewagę, a do końca tylko kilka minut – przyznaje Magdalena Ziętara. - Tymczasem Matee Ajavon trafiała w ważnych momentach. Zrobiła się z tego nerwowa końcówka.
Nerwowo na parkiecie było nie tylko za sprawą zaciętej rywalizacji, ale również z powodu decyzji sędziowskich. Wzbudzały one protesty raz jednej, raz drugiej strony. - Sędziowie chcieli chyba zostać głównymi aktorami tego spotkania. Sporo było kontrowersyjnych decyzji – nie ukrywała Ziętara.
Przede wszystkim wiślaczki mogą jednak mieć pretensje same do siebie. O to, że dały się Enerdze wciągnąć w jej ulubioną, nieco „szaloną” koszykówkę. A nie tego oczekuje od swojego zespołu Jose Hernandez.
- Musimy wyciągnąć wnioski, poprawić to, co szwankowało. I z chłodną głową pojechać do Torunia – podkreśla Ziętara. Rewanż już w sobotę. - Nie możemy tego meczu zacząć tak, jak środowego spotkania. Czyli pójść na wymianę ciosów. Energa ma dłuższą ławkę rezerwowych, niż my. Dlatego musimy bardziej oszczędzać siły. Kiedy trzeba – przyspieszyć, ale kiedy jest to konieczne – zwolnić. Nie możemy dać się zabiegać, bo w końcówce może braknąć nam sił – zauważa.
Akurat 23-letnia Polka zagrała kolejne w tym sezonie dobre zawody. Niezmordowana w obronie i przytomna w ofensywie Ziętara jest jednym z najważniejszych ogniw zespołu Wisły. Jednak jej koleżanki grające na obwodzie - Cristina Ouvina i Yvonne Turner - nie mogły się tym razem pochwalić dobrą skutecznością z gry. Może najlepsze rzuty z dystansu zachowały na starcie w Toruniu?
– Rzucałyśmy czasem z nieprzygotowanych pozycji. Powinnyśmy wprowadzić więcej ruchu w ataku – podkreślała Ziętara. - Ale z drugiej strony, mając tylko siedem doświadczonych zawodniczek w składzie, nie możemy się fizycznie „zajechać”.
Jej zdaniem, brak skuteczności to pośrednio również efekt problemów kadrowych. Wiślaczki trenują w okrojonym składzie. Wciąż kontuzjowana jest Katerina Zohnova, kłopoty ze stopą ma Małgorzata Misiuk.
– Fajnie, że juniorki nam pomagają, ale to nie to samo, co gdybyśmy trenowały dziesięcioma seniorkami. W efekcie czasem na treningach gramy w układzie cztery na cztery. Mamy wtedy na parkiecie więcej miejsca, niż powinnyśmy mieć, inaczej się rzuca w takiej sytuacji – wskazuje Polka.
Sprawa awansu do półfinału wciąż jest otwarta. Wiślaczki nie mogą czuć się pewnie przed rewanżem w Toruniu. - Energa ma bardzo dobry skład. Pechowe porażki z początku sezonu sprawiły, że torunianki znalazły się na 7. miejscu po sezonie zasadniczym i trafiły na nas. Przez to mamy trudną rywalizację już na etapie ćwierćfinału – podkreśla Ziętara.