Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dookoła świata bez opcji all inclusive

Małgorzata Durbajło
Iwona i Jacek Torbiczowie ze swojej pasji podróżowania po świecie uczynili sens życia
Iwona i Jacek Torbiczowie ze swojej pasji podróżowania po świecie uczynili sens życia Adam Wojnar
Romanistka i geograf. Oboje z dziennikarskim zacięciem. Zwiedzili każdy kontynent, ale zgodnie przyznają, że w Krakowie jest im najlepiej. O podróży poślubnej spędzonej na drewnianej barce, o dziwnych zwyczajach maderskich kobiet oraz o tym, jak wielką wolność daje podróżowanie z bagażem podręcznym Iwona i Jacek Torbiczowie opowiadają Małgorzacie Durbajło

Iwona Torbicz
ukończyła filologię romańską na Uniwersytecie Jagiellońskim, podróżniczka, wspólnie z mężem prowadzi w Krakowie biuro podróży "PRESTIGE Holidays & Tours".

Gdy ukończyłam studia na filologii romańskiej, zamarzyło mi się dziennikarstwo. Rozpoczęłam studia podyplomowe i właśnie tu poznałam Jacka. Zaraził mnie swoją podróżniczą pasją. Kiedy założyliśmy rodzinę, nie zastanawialiśmy się długo, co będziemy w życiu robić. I tak rok po roku na naszej mapie mogliśmy oznaczyć coraz więcej miejsc, które zwiedziliśmy.

Nie mamy takich ambicji, aby objechać cały świat. Jest on tak wielki, że nie da się być wszędzie. Ale kochamy poznawać nowe miejsca, odkrywać je i cieszyć się nimi. RAZEM! Moim niespełnionym marzeniem jest podróż do Indii drogą lądową. Wróciliśmy stamtąd ostatnio, jednak podróżowaliśmy samolotem. Mam nadzieję, że gdy nasi synowie podrosną, uda nam się to moje pragnienie zrealizować.

Zwiedzanie świata to tak wielka pasja, że nawet imiona nasi synowie odziedziczyli po słynnych podróżnikach. Młodszy, Ignacy, nosi imię po Domeyce, badaczu Ameryki Południowej. Starszy, Maurycy, nazwany został tak na cześć Be- niowskiego, uczestnika konfederacji barskiej, Węgra podającego się za Polaka, który jest znany ze swych przygód na Madagaskarze.

Moim ulubionym miejscem na ziemi jest właśnie Madagaskar. Dlatego, że jest niezwykły, tajemniczy i w dziwny sposób nieuchwytny. Od dzieciństwa nuciłam sobie piosenkę o tej wyspie, potem dosłownie połykałam książki Arkadego Fiedlera. I w końcu kiedy zobaczyłam wyspę, nic nie straciła ona w moich oczach. Była dokładnie taka jak w moich wyobrażeniach. Zachwycają mnie w niej dziwne zwyczaje tamtejszej ludności, piękny ocean dookoła, plaże, lasy, endemiczna roślinność.

Nasze dzieci nie mają takiego życia, jak ich rówieśnicy. To dosyć niesamowite, bo zwiedziły już więcej niż niejeden dorosły. Tylko w ubiegłym roku były w Kenii, Tanzanii, Maroku i Indiach. Takie podróże uczą czasami więcej niż najlepsza szkoła. Zarówno wytrwałości, odporności na trudy, jak i życia z dala od komfortu. Mamy jedną zasadę - w podróż zabieramy tylko bagaż podręczny, nic więcej. Lubimy czuć się niezależni, niczym nieskrępowani, a tym samym wolni.

Gdy wyjeżdżam sama, staram się zawsze po dwóch tygodniach wrócić. Nie chcę zaniedbywać domu, rodziny. Wiem, że swoim dorastającym chłopcom jestem potrzebna, nawet jeśli każdy z nich ma już swój mały własny świat. Cenię sobie takie zwykłe codzienne, rodzinne życie. Czasem taką codzienność trudno zorganizować, właśnie ze względu na nasz zawód. Poza tym w domu czekają na nas też cztery papugi i żółwie, więc staramy się nie zostawiać ich w samotności na zbyt długo.

Poza podróżami ważne miejsce w naszym życiu zajmuje muzyka. Chłopcy chodzą do szkoły muzycznej, grają na gitarze i pianinie, mama Jacka uczyła w szkole muzycznej, mąż również gra na pianinie. Ja obserwuję, podziwiam i czasem śpiewam. Ale naszego życia bez muzyki nie wyobrażam sobie tak samo, jak bez podróży. Zwiedzanie świata uzależnia. Za każdym razem chce się więcej i więcej. Swojemu mężowi zawdzięczam to, że nie mogę się z nim nudzić. I nie mogę narzekać na rutynę. Tak naprawdę nigdy nie wiem, czym mnie zaskoczy i w którym miejscu globu się znajdziemy. Dzięki temu życie jest ciekawe i niepozbawione swojego uroku. Nie każdemu się udaje połączyć pasję z pracą. Nam sie udało. I to nasz sukces.

Jacek Torbicz
absolwent geografii Uniwersytetu Jagiellońskiego, dziennikarz, podróżnik, prowadzi w Krakowie biuro podróży "PRESTIGE Holidays & Tours".

Gdy byłem dzieckiem, dostałem globus od ojca chrzestnego. To wtedy postanowiłem sobie, że te wszystkie punkciki, jakie oglądałem na nim codziennie, chciałbym kiedyś zobaczyć. I tak się zaczęło. Kiedy w 1989 r. pożegnaliśmy się z szarzyzną, zakazami PRL-u i dostaliśmy paszporty do ręki, to na przeszkodzie nie stało już nic. Świat stał otworem. A potem poznałem moją żonę i zaraziłem tym swoim podróżniczym szaleństwem. Ale nigdy nie żałowaliśmy. Gdybym nie został podróżnikiem, pewnie grałbym w zespole muzycznym, bluesowym, na pianinie oczywiście, i też realizowałbym swoją życiową pasję.

Pierwszą naszą wspólną wyprawą była podróż poślubna. Do Laosu. Przylecieliśmy na miejsce, wsiedliśmy na barkę towarową i płynęliśmy nią razem z miejscowymi. O noclegu w pięciogwiazdkowym hotelu mogliśmy zapomnieć. Barka ta zatrzymywała się na noc w poszczególnych miejscowościach, spaliśmy na drewnianych pryczach, w szałasach, a przez szpary obserwowaliśmy rozgwieżdżone niebo. Mieliśmy ze sobą aparat, który wówczas był dla nas jednym z najcenniejszych skarbów. Pewnego wieczoru Iwonka gdzieś go zapodziała. Rozczarowanie moje było ogromne, kiedy zauważyliśmy, że zniknął, ale jakoś z tą stratą musieliśmy się pogodzić. Ale nasze zdziwienie było jeszcze większe, gdy następnego dnia Laotańczycy odnieśli nam naszą zgubę.

Nasze podróże udowadniają nam niestety, że Europa jest smutnym kontynentem, skazanym na powolne umieranie. Nieprzystępni ludzie, pogrążeni w gonitwie za pieniądzem, skupieni na pracy i konsumpcyjnym życiu, zdają się nie mieć pojęcia o pięknie kuli ziemskiej. A świat odkrywa przed nami ciągle nowe uroki. Czujemy się tym wyróżnieni. Dzięki temu dziś mamy własne biuro podróży, wyjeżdżamy z takimi zapaleńcami jak my w najdalsze zakątki globu, wydajemy swoje pismo "Globtroter". Do niedawna prowadziłem razem z Markiem Tomalikiem przez ponad 10 lat w Radio Kraków autorski program o podróżowaniu i podróżnikach. Podróże połączyliśmy z życiem, ale wiemy, że synowie nie pójdą w nasze ślady. To, co dla nas jest niezwykłe, dla nich powoli przeradza się w codzienność.

Maurycy podróżuje z nami w zasadzie od drugiego miesiąca życia. Wtedy już był w Grecji i na Maderze. Zresztą Madera była jedną z niewielu wycieczek, jaką wykupiliśmy w biurze podróży. Przytłoczeni atmosferą hotelu, w którym musieliśmy zamieszkać, szybko stamtąd uciekliśmy. Wynajęliśmy mały pensjonat w pobliskiej miejscowości i wtedy dopiero odetchnęliśmy z ulgą. Spotkała nas tam zaskakująca przygoda. Miejscowe kobiety miały dziwny zwyczaj wkładania rąk w usta małych dzieci. Nie wiemy do końca z czym to było związane, ale i naszego syna to nie ominęło. Nigdy nie zapomnę tego przerażenia w oczach mojej żony. Całe szczęście, że na Maurycego ten zabieg źle nie wpłynął.

W podróż jedziemy nie po to, aby leżeć nad basenem w hotelu z opcją all inclusive. Jak już wyruszamy gdzieś, to po to, aby pokazać synom, jak piękny i zaskakujący jest świat. Nawet jeśli jesteśmy szczególnie wyczuleni na ich bezpieczeństwo, to i tak przydarzą nam się jakieś niespodziewane przygody. Ale już nasza głowa w tym, aby wszystko zaplanować tak, by ryzyko było jak najmniejsze. Gdy jeździmy sami, pozwalamy sobie na większą nieprzewidywalność. Kiedyś postanowiłem sprawdzić, czy da się dojechać na skuterze do Rumunii. Wyjechałem w piątek, wróciłem w poniedziałek. Przejechałem Rumunię, zafundowałem sobie nawet jeden nocleg w tym kraju. Okazało się, że się da. I w ogóle wychodzę w swoim życiu z założenia, że jak się chce, to można wszystko.

Na ziemi jest nieskończona liczba miejsc, w których jeszcze nie byliśmy, ale zwiedziłem ponad sto krajów położonych na wszystkich kontynentach, łącznie z Antarktydą. Iwonka też niewiele mniej podróży ma na swoim koncie. Europę przejechaliśmy wzdłuż i wszerz. Najbardziej kochamy Norwegię. W Polsce naszą miłością jest Podhale, jego folklor i klimat, ale zdecydowanie najukochańszym miejscem na ziemi zawsze pozostanie Kraków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska