Na 71 sekund przed końcem pierwszej tercji Nagy uderzył z bekhendu, a krążek wpadł do siatki pod pachą Raszki. Strata jednej bramki w hokeju to niewiele, ale wobec braku skuteczności Polaków, nawet taka - wydawałoby się – skromna strata była trudna do odrobienia. Kibice byli świadkami powtórki scenariusza z meczu przeciwko Włochom.
Polacy mogli pokusić się o wyrównanie podczas gry w osłabieniu, ale Szymonowi Marcowi zabrakło precyzji (36 min). Z kolei tuż przed drugą przerwą Raszka obronił strzał z bliska Sarpatki.
W ostatniej odsłonie Krystianowi Dziubińskiemu nie udało się zamienić na gola podania od Damiana Kapicy (49 min), a Szymonowi Marcowi zabrakło precyzji w pojedynku z Adorianem (52 min).
Biało-Czerwoni nie potrafili pomóc szczęściu w liczebnych przewagach. Po karze dla Kissa, kilkanaście sekund później siły na lodzie się wyrównały, bo karę zarobił Marcin Kolusz. Jednak największą wpadkę Polacy zanotowali w końcówce, kiedy – grając w przewadze i już bez bramkarza – dzięki czemu mieli na lodzie o dwóch zawodników więcej, dokonali złej zmiany. Na lodzie pojawiło się siedmiu Polaków, więc na zespół nałożono karę techniczną. Poszukiwanie wyrównującej bramki było o tyle utrudnione, że – Polacy grając nawet bez bramkarza – nie zyskali na lodzie przewagi, bo siły były wyrównane. Postawienie wszystkiego na jedną kartę przez trenera Tomka Valtonena skończyło się podobnie jak dzień wcześniej z Włochami, czyli stratą drugiej bramki.
- Po turnieju nasuwa się prosty wniosek, że lepiej brzydko wygrać niż ładnie przegrać – tymi słowami obrońca Mateusz Bryk nawiązał do meczów zakończonych porażkami i inauguracyjnej wygranej z Japończykami.
O ile do Polaków nie można było mieć zastrzeżeń w defensywie, to już skuteczność pozostawiła wiele do życzenia. Polacy w połowie meczu z Japonią zdobyli ostatnią bramkę, a potem przez kolejnych siedem tercji nie zdobyli gola; w trzeciej z Japończykami i w kolejnych dwóch meczach.
- Nad poprawą skuteczności nie jesteśmy w stanie popracować na krótkim zgrupowaniu. To trzeba dopracować w klubach – przypomniał Tomek Valtonen, trener Polaków. - Ważne, że mieliśmy sporo pozycji bramkowych. Tym razem zabrakło nam szczęścia, może trochę zimnej krwi zawodników. Następnym razem coś i nam zacznie wpadać do siatki przeciwników.
POLSKA – WĘGRY 0:2 (0:1, 0:0, 0:1)
Bramka: 0:1 Nagy (Terbocs, Sarpatki) 19, 0:2 Terbocs 60.
Polska: Raszka - Ciura, Bryk; Przygodzki, Starzyński, Michalski - Kolusz, Wajda; Dziubiński, Kapica, Chmielewski - Michałowski, Jaśkiewicz; Brynkus, Neupauer, Gościński – Wanat, Zygmunt, Marzec.
Węgry: Adorian - Garat, Vojktko; Sarpatki, Nagy, Terbocs - Kos, Fejes; Erdely, Horvath, Szita - G. Toth, Szabo; R.Toth, Reisz, Mihaly - Miskolczi, Majoross, Szigeti.
Sędziowali: Przemysław Kępa (Polska) i Gabor Juhasz (Węgry). Kary: 12-6minut. Widzów: 600.
W drugim meczu ostatniego dnia turnieju: Włochy - Japonia 1:4.
Końcowa tabelka:
1. | WĘGRY | 3 | 7 | 8-6 |
2. | WŁOCHY | 3 | 5 | 7-7 |
3. | POLSKA | 3 | 3 | 3-6 |
4. | JAPONIA | 3 | 3 | 8-7 |
- Ekstraklasa 2021/22 na Facebooku. Ilu fanów mają Cracovia i Wisła? A ilu Bruk-Bet?
- Aleksander Buksa z Wisły na razie nigdzie się nie wybiera
- „Co za akcja!” z piłkarzem Wisły Kraków Pawłem Brożkiem [WIDEO]
- Tak bawili się kibice na meczu Cracovia - Pogoń [ZDJĘCIA]
- Sportowiec Małopolski 2019. Głosowanie zakończone!
- Deniss Rakels i jego tatuaże [ZDJĘCIA]
