Od nowego sezonu ekipę z Lublina prowadzi poprzedni szkoleniowiec Wisły Krzysztof Szewczyk. Przeniosły się tam też dwie byłe wiślaczki Giedre Labuckiene i Agnieszka Szott-Hejmej. Generalnie zespół z Lubelszczyzny wyraźnie się wzmocnił i to przyjezdne były zdecydowanym faworytem starcia z Wisłą.
Trener Stefan Svitek miał jednak prawo liczyć na lepszy występ swojej ekipy, skoro już dwukrotnie w tym sezonie Wisła potrafiła utrzeć nosa wyżej notowanym zespołom. Tym razem od początku spotkania krakowianki nie były w stanie złapać swojego rytmu w ofensywie. Lublinianki za to często punktowały po akcjach „dwa plus jeden” i strata Wisły do rywalek robiła się coraz większa. Strefę podkoszową zdominowały wysokie Labuckiene i Briana Day. W starciu z tak doświadczonymi graczami niewiele mogła zaprezentować 19-letnia Łucja Grzenkowicz.
W ataku wiślaczki miały ogromne problemy, nie trafiając nawet z czystych pozycji. A te wypracowywały sobie z trudem, pod naporem agresywnej defensywy gości. Próby rzutu z dystansu też rzadko przynosiły powodzenie. A gdy już się udawały, to rywal niemal natychmiast odpowiadał tym samym. W dodatku bardzo szybko wiślaczki wyczerpały limit fauli w drugiej kwarcie i raz po raz karcone były rzutami wolnymi. Na koniec pierwszej połowy rywalki trafiły jeszcze z dystansu i do przerwy Wisła przegrywała aż 19 punktami.
Przez jakiś czas jeszcze krakowianki wierzyły, że uda im się ten dystans zmniejszyć. Ale rywalki wybijały im z głowy te marzenia kolejnymi trafieniami niezmordowanej Alexis Peterson. Tymczasem wiślaczki cały czas miały wielkie problemy ze skutecznością, a ich akcje były raczej zrywami, niż pewnie budowanymi atakami. W efekcie aż do końca spotkania lublinianki utrzymywały bezpieczną, wysoką przewagę.
Tym samym nie udał się jubileusz kapitan zespołu Magdaleny Ziętary, która rozegrała w sobotę swój dwusetny mecz w barwach Wisły.
- Zdominowaliśmy ten mecz pod względem fizycznym _– podkreślał trener AZS. Z kolei szkoleniowiec gospodyń nie gryzł się w język. - _Popełnialiśmy te same błędy, co w meczu w Gdyni. Co mecz przegrywamy wysoko walkę „na tablicach”. Skuteczność rzutów za trzy też mamy ostatnio słabą. Ledwo przekraczając 50 punktów nie można wywalczyć zwycięstwa. Jestem rozczarowany tym, że gramy u siebie, a to nasz przeciwnik jest bardziej agresywny i bardziej chce wygrać – nie ukrywał Svitek. - To jest rozczarowujące, a nie sam fakt porażki. Dlaczego pewne rzeczy w obronie zaczęliśmy grać dopiero jak było już minus 20 na tablicy wyników? Tu nie chodzi tylko o zwycięstwo, ale o pokazanie serca, walki! – zżymał się.
Gorzko podsumowała spotkanie też jego najlepsza aktorka po stronie Wisły, czyli Vaughn. – To rozczarowujące tak grać, zwłaszcza we własnej hali – przyznała. Okazję do rehabilitacji wiślaczki będą miały już 3 grudnia, kiedy to podejmą AZS Uniwersytet Gdański.
Wisła Kraków – Pszczółka AZS UMCS Lublin 52:70
(11:17, 11:24, 21:20, 9:9)
Wisła: Vaughn 17, Wells 17 (3x3), Trzeciak 3, Lass 2, Jakubiuk 0 - Ziętara 6, Meskonyte 5, Grzenkowicz 2, Puter 0.
AZS: Peterson 20, Labuckiene 10, Day 8, Popović 7, Adamowicz 6 (1x3) - Degbeon 8, Sklepowicz 8 (1x3), Szott-Hejmej 3, Pawłowska 0, Trzeciak 0.
Sędziowali: Roman Putyra, Karina Pełka, Bogna Podkowińska.
- Co robią trenerzy Wisły z ostatnich lat? Od Musiała do Sobolewskiego
- Dawne gwiazdy krakowskiej piłki. Gdzie teraz grają?
- Hutnik Kraków. Najlepsza jedenastka wychowanków
- Sportowiec Małopolski 2019. Głosowanie zakończone!
- Cracovia. Żony i partnerki piłkarzy [ZDJĘCIA]
- Wisła Kraków. Żony i partnerki piłkarzy [ZDJĘCIA]
