Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emerytka z Oświęcimia: jestem bankrutem

Ewelina Żebrak
Henryce Sedeńko  pozostało w portfelu  2 złote i 93 grosze, a przed nią dziesięć dni do wypłaty emerytury
Henryce Sedeńko pozostało w portfelu 2 złote i 93 grosze, a przed nią dziesięć dni do wypłaty emerytury Ewelina Żebrak
To miały być pieniądze na nagrobek dla rodziców. Niewiele, zaledwie 3 tys. złotych. Dziś pani Henryka winna jest bankom 150 tys. złotych. Komornik co miesiąc zabiera jej część emerytury na poczet długów. Na życie pozostaje jej niewiele ponad 10 złotych na dzień.

Tarapaty, w jakie wpadła Henryka Sedeńko z Oświęcimia, zaczęły się od drobnej pożyczki. Wzięła 3 tysiące kredytu na zrobienie nagrobku rodzicom. Wracając z banku na oświęcimskim targowisku została okradziona. I zaczęły się jej kłopoty. Nie było pieniędzy na nagrobek, a kredyt trzeba było spłacać. By wyjść z tego błędnego koła, starsza pani postanowiła zaciągnąć kolejny kredyt i przeznaczyć go na spłatę poprzedniego.

Tak ruszyła lawinę. Od 2003 roku emerytka zaciągnęła 18 kolejnych pożyczek, które teraz razem z odsetkami sięgają już 150 tysięcy złotych. Kobieta żyje z emerytury. Ma 1300 zł na miesiąc. - Do końca swych dni nie będę w stanie pozbyć się długów - lamentuje teraz starsza pani. - Kolejnego kredytu już nikt nie chce mi dać. Emeryturę zajął już komornik, mieszkanie zresztą też...

Dlaczego dali mi kredyt?
Maleńki pokoik ze starym stolikiem, trzy drewniane krzesła, tapczan nakryty dzierganą kapą i meblościanka z lat 70. to cały dobytek pani Henryki. Na półce radio, ale tylko na ozdobę. Do prądu nie jest podłączone, bo musi oszczędzać na wszystkim, także na elektryczności. Drewniany parkiet skrzypi pod nogami. Postaci ze świętych obrazków obserwują mieszkanie z każdej ściany. Pani Henryka nie proponuje herbaty. Nie ma pieniędzy, żeby ją kupić.

- 360 złotych co miesiąc ściąga mi komornik. Część rat płacę sama. To jakieś 600 złotych z rachunkami - zaczyna opowieść emerytka. - Na życie zostaje mi około 350 złotych. Pani Henryka sięga pamięcią wstecz. - Chciałam tylko, żeby grób rodziców wyglądał przyzwoicie. Gdybym wiedziała, jak to się skończy, to nie porywałabym się na marmury - wzdycha zrozpaczona kobieta. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego banki z taką łatwością przyznawały jej kolejne kredyty. - Przecież ja byłam niewypłacalna już od dawna - załamuje ręce mieszkanka Oświęcimia. Z pętli zadłużeniowej nie jest już w stanie się wyrwać.

Nie odbieram telefonów
Rodzinne pamiątki, ceramiczne zastawy, a nawet ślubne obrączki pani Henryka już dawno sprzedała. Dziś nie ma już nic. Jedynie mieszkanie, które zresztą zajął już komornik. - Kiedy odsetki z kredytów urosły do 50 tysięcy chciałam sprzedać mieszkanie - kontynuuje kobieta. - Wtedy myślałam, że pójdę gdzieś do przytułku czy na mieszkanie socjalne. Ale w urzędzie uświadomili mi, że nic takiego mi się nie należy, bo mam emeryturę - kręci głową pani Henryka.

Emerytka zdaje sobie sprawę, że banki nie odpuszczą nikomu. Nie interesują się sytuacją materialną klienta, który zaciągnął u nich kredyt. - Tylko jedno pytanie nasuwa się mi na myśl - jak płacić raty, kiedy w portfelu pustka. Proszę zobaczyć - wysypuje na stół kilkanaście monet. Razem uzbierało się 2 zł 93 grosze. - A tu jeszcze dziesięć dni do emerytury - spogląda smutnym wzrokiem emerytka.
Do drzwi pani Henryki przynajmniej raz w tygodniu pukają pracownicy firm windykacyjnych. - Nawet nie odbieram już telefonu - mówi emerytka. - Boję się, że to znowu oni - dodaje.
Z dobrego serca
W kłopoty można się wpędzić także z dobrego serca. Przekonał się o tym Rafał Malik z Bielan, który chciał pomóc teściowej. - Poprosiła mnie, żebym wziął kredyt na spłatę jej poprzedniego długu - wyznaje 25-latek. - Jak miałem odmówić matce mojej żony? - pyta wzruszając ramionami. Mężczyzna poprosił bank o 4 tysiące złotych i dostał je. Zanim jednak oddał pieniądze w ręce teściowej, przezornie postanowił się zabezpieczyć. Spisał z nią umowę, na której kobieta zobowiązała się do spłaty długu. - Teraz wiem, że nikomu nie można ufać i że lepiej dmuchać na zimne - przyznaje pan Rafał.

Pan Rafał pracował w magazynie w jednej z firm w Kętach. Razem z żoną wychowuje dwuletniego syna. Świat stanął do góry nogami, kiedy dowiedział się, że teściowa, która zapłaciła dwie pierwsze raty kredytu, w końcu uznała, że dług nie jest na niej nazwisko, więc o jego spłatę martwić się nie musi.
- W międzyczasie miałem wypadek w pracy. Wyrwany bark, operacja. Do teraz mam cztery śruby w ręce, do pracy fizycznej już się nie nadaję - mówi pan Malik. Teraz jest bezrobotny, tak samo jak i jego żona. Bank upomniał się o swoje. Każdego miesiąca kazał płacić 25-latkowi po 190 zł. 3 tys. zł udało mu się spłacić, ale odsetki zrobiły swoje. - Musiałem wziąć kredyt na żonę i na tatę, żeby spłacać kolejne raty - wyznaje pan Rafał. W końcu uznał, że sprawiedliwości będzie szukał w sądzie.

Do sądu przeciw teściowej
- Dowiedziałem się, że dłużniczka, czyli moja teściowa, sprzedała mieszkanie. To była jedyna okazja na odzyskanie pieniędzy - informuje pan Rafał. Oświęcimski sąd wydał 17 lutego tego roku upomnienie dla pozwanej. Kobieta musi zapłacić 9.120 złotych wraz z dwuletnimi odsetkami oraz zwrócić koszty procesu w wysokości 75 zł. - Orzeczenie zostało odebrane przez pozwaną 1 marca, zaś 12 marca pozwana nadała na poczcie sprzeciw od nakazu zapłaty, który wpłynął do tutejszego sądu 16 marca. Sprzeciwowi zostanie bezzwłocznie nadany bieg - informuje Urszula Piekara, wiceprezes Sądu Rejonowego w Oświęcimiu. Pan Rafał do dziś nie dostał od teściowej ani grosza. A dług nad nim wisi.

Gdzie po ratunek
Katarzyna Kołodziejczyk ze Stowarzyszenia Krzewienia Edukacji Finansowej Ośrodka Doradztwa Finansowego i Konsumenckiego w Krakowie przyznaje, że takich osób jak pani Henryka i pan Rafał jest mnóstwo. - Dziś mało kto nie ma zaciągniętego choć malutkiego kredytu. Osób, których zadłużenie jest w granicach kilkuset tysięcy złotych, także przybywa - mówi Katarzyna Kołodziejczyk. I dodaje, że w przypadku dużej kwoty zadłużenia są trzy drogi rozwiązania. Pierwsza to ugoda z bankiem i zmiana formy naliczania odsetek. Wtedy wydłużony zostaje okres spłaty kredytu. Można także przekształcić kilka kredytów w jeden konsolidacyjny i wziąć go pod hipotekę. Trzecie rozwiązanie to tzw. upadłość konsumencka. Orzeczenie takie musi wydać sąd. Trzeba jednak udowodnić, że nie ze swojej winy doszło do kłopotów kredytowych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska