Jeśli gra się dobrze, czyli skutecznie i widowiskowo, kibic nigdy nie zawiedzie. Teraz doświadczają tego koszykarki "Białej Gwiazdy", które wczoraj po raz kolejny zagrały przed licznym audytorium. Nie tylko gromko dopingującym, ale też zaopatrzonym w różne akcesoria (np. flagi), dodające widowisku uroku. I pomagającym w ciężkich chwilach, a tych wczoraj nie brakowało.
Sympatyk koszykówki na pewno jednak zawsze "kupi" taką grę, jaka gospodynie zaprezentowały w 1. kwarcie. Szybką, urozmaiconą, przy niezłym procencie skuteczności rzutowej. A swoją pozycję najlepiej zbierającej w Eurolidze potwierdziła Burse. Przy okazji dorzucając 12 pkt.Przykładowo w jednej tylko akcji, w 6 min, najpierw zebrała w obronie, by za moment - spod kosza - trafić na czwartym razem. Wcześniej trzykrotnie zbierając piłkę, a walczyła z mocno zbudowaną swoja rodaczką Thomas.
Po pierwszej kwarcie krakowianki prowadziły 23:14 i kto wie czy nie uznały, że dalej będzie już tylko lekko, łatwo i przyjemnie. Na nic zdało się ostrzeżenie w postaci dwóch trójek, autorstwa Ivezić i Jurcević i zmniejszenia przewagi w 13 min do 5 "oczek" (25:20). Tym bardziej, że po 17 min rezultat jakby wrócił do normy, gdyż wiślaczki osiągnęły 12 pkt nadróbki (39:27).
Chorwatki, nie mogąc skutecznie rozgrywać akcji w półdystansie, cofnęły się na obwód i znowu bezkarnie raziły rzutami zza linii 6,25 m. A trener Hernandez denerwował się coraz bardziej...
To był popis Burse. Amerykanka nie tylko rzuciła 31 pkt, ale miała też 15 zbiórek
Tylko że podopieczne nie bardzo się tym przejęły, gdyż na 40 sekund przed końcem pierwszej połowy meczu wiślaczki prowadziły już tylko 39:37.
Początek trzeciej kwarty mógł wskazywać, że krakowianki na powrót zwarły szeregi. Po dwóch akcjach i podaniach pod kosz do Burse było 47:39. Niestety, znowu powtórzył się scenariusz z drugiej kwarty - gospodynie nie tylko przestały trafić, ale i w defensywie grały z dużą dezynwolturą. Efekt? W 24 min na tablicy ukazał się wynik remisowy, gdyż po "trójce" Ivezić było 49:49! A po dalszych trzech minutach jeszcze gorzej - niedoceniany (?) rywal objął prowadzenie 52:51! A trafiła - oczywiście Ivezić - tyle, że za dwa punkty.
W 29 min przyjezdne prowadziły 55:53... Nic więc dziwnego, że pod koniec 3. kwarty kibice zaintonowali: - Walczyć Wisła, walczyć! Posłuchała "Biała Gwiazda" głosu ludu. Walcząc z ambitnymi i nie mającymi nic do stracenia rywalkami, ale też z własnymi słabościami.
Natomiast ostatnie półtorej minuty mogło przyprawić o palpitację serca! W zapisie telegraficznym: 79 sekund do końca - 73:72, 46 sekund - 75:72 (trafienie Cohen), 37 sekund - 75:75 ("trójka" Augustine), 21 sekund - 77:75 (rzut Castro Marques), 12 sekund - zbiórka Castro Marques po nieudanej próbie Jelavić zza linii 6,25 m) i wiślaczkom udało się utrzymać piłkę do ostatniej syreny.
Wisła Can-Pack Kraków - Croatia Gospić 77:75 (23:14, 20:25, 17:18, 17:18)
Sędziowali: Sudek (Słowacja), Czernowa (Rosja) i Nitu (Rumunia).
Widzów: 1500.
Wisła: Burse 31, Kobryn 11, Castro Marques 10 (1x3), Fernandez 8, Cohen 7 (1x3) - Zohnova 7 (1x3), Majewska 3 (1x3), Wielebnowska. Trener: Jose Ignacio Hernandez.
Croatia: Ivezić 19 (3x3), Jelavić 15 (1x3), Jurcević 13 (4x3), Thomas 10 (2x3), Augustine 9 (1x3) - Salopek 5 (1x3), Papamichail 4, Bogoje.Trener: Stipe Bralić.