Czytaj także:
Auć! Silny ten uścisk dłoni.
Bo ja lubię, że tak powiem, poczuć drugiego człowieka. Lubię konkrety.
Trenuje Pani?
Nie, to naturalna siła.
Pani bohaterka z "Majki" też się wydaje silna. Wyemancypowana matka dorosłej córki romansuje z facetami. Zupełnie niematka Polka.
Na pewno wybierała niewłaściwych mężczyzn. A ja muszę przyznać, że mocowałam się z tą postacią.
Bo nie daje córce dobrego przykładu?
Nie chodzi o to, jak się prowadzi. Zresztą trudno jej się dziwić - kobieta sama z dzieckiem, na zakręcie...
A ojciec uciekł...
Właśnie. I dlatego chyba trochę za bardzo była skupiona na sobie, pełna sprzecznych emocji. Dopiero komplikacje w życiu córki spowodowały, że dojrzała do mądrych decyzji i nowego, poważnego związku.
Nie bójmy się tego słowa. Ta mama Majki to rozwydrzona feministka.
Aż tak to chyba nie. Ale starała się być niezależna. I w tym wszystkim nie była wewnętrznie sfeminizowana, tylko kompletnie rozchwiana. Nie wiedziała, czego chce. W końcu jednak znalazła spokój. Patrzyłam na nią i myślałam: "Kurczę, ludzie jej nie polubią". Ponieważ nie spełnia ich oczekiwań.
Takiej jak ona nie znajdziemy w "M jak miłość" ani w "Klanie". Ona się śmieje z zasad, zmienia kochanków...
Tak często aż nie zmieniała.
Ale atmosfera skandalu była. Czuła Pani, że ludziom się to nie podoba?
Widzowie zaczepiali mnie na ulicy i mówili: ale pani rozrabia! Mówili też, że mama powinna się zajmować córką, a nie swoim życiem. Bo mają takie wyobrażenie, że tak powinno być: matka ma o sobie zapomnieć i poświęcić wszystko dla dziecka. Moim zdaniem te kwestie trzeba mądrze wyważyć. Sama mam dzieci i poświęcam im bardzo dużo uwagi i sił. Staram się jednak pogodzić życie rodzinne z zawodowym i realizować swoje pasje.
Żeby nie mówić: poświęciłam dla ciebie całe życie, a ty teraz... palisz papierosa!
Na przykład. Jeśli człowiek jest spełniony, może dać dużo
więcej siły, odwagi, pewnej bezkompromisowości swoim dzieciom. Przecież z czegoś trzeba czerpać radość.
Trochę jak bohaterka "Seksu w wielkim mieście"?
Miałam nadzieję, że moja rola nie idzie w tę stronę.
No, buty w TVN na pewno tańsze.
Bardziej myślałam o porównaniu mojej postaci z "Majki" do
tej, którą gra Susan Sarandon w "Thelmie i Louise". Z zachowaniem proporcji.
Przypomnijmy: Louise, pracująca w podrzędnym barze kelnerka koło czterdziestki, rusza w szaloną podróż z koleżanką Thelmą. W wyniku komplikacji napadają na stację benzynową, goni ich policja, wreszcie kończy się tragicznie. Babskie kino drogi.
No dobrze, proszę sobie to wyobrazić. Ja, czyli mama Majki, jestem w szóstym miesiącu ciąży, szykuję się do ślubu z ukochanym mężczyzną i nagle on znika bez śladu. Dziecko w drodze, brak
pieniędzy, rozwalone życie... Ciężko się jest pozbierać. Potem wychowuję dziecko z mamą. Zresztą moja serialowa mama też miała nieszczęśliwe życie. Taka babska republika. Moja bohaterka czuje się w jakiś sposób winna, że ją ten niedoszły mąż zostawił. Taka kobieca martyrologia, która w naszym kraju ma długą tradycję.
A z którą koleżanką by Pani chciała tę prawdziwą Thelmę i Louise zagrać?
Z Anką Radwan.
Z tą z "Zakochanego Anioła"? Z takim chucherkiem delikatnym?
Myli się Pani, ona jest jak torpeda! Albo z Magdą Cielecką. Z Madzią na pewno też byśmy się dobrze bawiły.
I kto by to nakręcił?
Młody, świetny reżyser Paweł Maślona. Jeszcze o nim świat nie wie, ale się dowie. Niedawno skończył studia w Katowicach. Albo Beata Dzianowicz, Kasia Adamik [córka Agnieszki Holland, współreżyser filmu "Janosik - prawdziwa historia" - przyp. red.], Janek Komasa [reżyser "Sali samobójców" - przyp. red.]. Mogę wymieniać i wymieniać! W Polsce
jest dużo wspaniałych reżyserów. Aktorów zresztą też! Tylko trzeba by było dobry scenariusz napisać... Dobry scenariusz kobiecego kina to jest to. Takiego kina w Polsce brakuje.
A "Lejdis"?
Wolę teksty Koterskiego albo Woody'ego Allena!
"Smutny korniszonek" był zły?
Z takich aktorek i historii można było więcej wycisnąć. Więcej niż tego korniszonka.
Gra Pani w Starym Teatrze kilkanaście lat. Ale to właśnie ta jedna rola w serialu spowodowała, że
Panią rozpoznają na ulicy. Może warto było wcześniej zacząć?
Miałam wcześniej propozycje, ale je odrzucałam. Większość seriali toczyła się w Warszawie. A ja tak dużo gram w teatrze, że nie mam czasu jeździć tak daleko. Jestem mamą dwóch synów i muszę...
Przeprowadzać z nimi poważne rozmowy?
Tak, o klockach Lego i o życiu. Myślę, że z dziećmi trzeba dużo i poważnie rozmawiać. Gdy serial jest w Krakowie, wieczorem jestem w domu, robię im obiad, odrabiam z nimi lekcje. To dla mnie ważniejsze niż obecność na ekranie.
A pytają już, skąd się biorą dzieci?
Młodszy, 5-letni Janek, ma wielką intuicję.
On już wie?!
Nie wiem skąd, ale jakoś wie. A 9-letni Misiek nie pyta. Chociaż wyprzedziłam podwórkowe rozmowy o dojrzewaniu i sama z nim o tym porozmawiałam. Kiwnął głową, poszedł do siebie. Jeśli będzie miał jakieś pytania, może przyjść.
O swoich dziewczynach też nie opowiada?
Jego na razie dziewczyny nie interesują. Janka za to wręcz przeciwnie. Mały jest czuły na kobiety.
Rodzina rodziną, ale popularność serialowa jest chyba miła?
Z jednej strony miła, a z drugiej - trochę mnie śmieszy. Bo nagle człowiek się dowiaduje, że dopiero grając w serialu, zaczyna być aktorem. Wcześniej przez tyle lat grałam w teatrze, lecz ludzie o tym
kompletnie nie wiedzieli.
Co tam jakiś Szekspir, gdy mamy TVN?
Mniej więcej. Choć ja nikogo nie osądzam. Nie wszyscy chodzą do teatru. I nie muszą.
Urszula Grabowska, która też długo czekała na swoje pięć minut, powiedziała "Świetnych aktorów - takich jak Ewa Kaim, jest w Krakowie mnóstwo. Tylko kto o nich słyszał?"
Ja też tak uważam. Na przykład po Kasię Gniewkowską, fantastyczną, piękną aktorkę, dopiero niedawno sięgnął film. A szkoda!
Teraz gra w kilku serialach. Matkę głównej bohaterki w"Szpilkach na Giewoncie", lekarkę w "Czasie honoru".
Teraz tak. A Ania Radwan, Beatka Paluch, czemu nie ma ich więcej w filmie? Mogę wymienić więcej koleżanek z Krakowa.
Może dlatego że siedzicie tutaj i wolicie zupę gotować, zamiast jeździć do Warszawy?
Może. Co jest ważniejsze: to, że syn powie: mamo, jesteś superbabka? Czy że będę miała kolekcję moich zdjęć z filmów i będę się nad nimi trzęsła?
Ale może też podejść do Pani umięśniony 25-letni telewidz i powiedzieć: kocham Panią.
Umięśniony 25-latek?!To ja wolę poczytać Jerzego Pilcha!
Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!