Po raz ostatni De Gea obronił rzut karny ponad pięć lat temu. Dokładnie 23 kwietnia 2016 roku. Manchester United zmierzył się wówczas w półfinale Pucharu Anglii z Evertonem, a Hiszpan obronił strzał Romelu Lukaku.
Od tamtej pory nie udało mu się to ani razu, choć okazji nie brakowało. Wliczając 11 rzutów karnych ze środowego wieczoru (celnie strzelił nawet bramkarz Villarrealu Geronimo Rulli) skapitulował aż 36 razy...
A doliczając mecze rozegrane w reprezentacji Hiszpanii aż 41 razy. Podczas mundialu w 2018 roku Hiszpania przegrała w 1/8 finału z Rosją właśnie po serii rzutów karnych, a De Gea cztery razy okazał się bezradny (piąty strzał gospodarzy mistrzostw nie był potrzebny). W grupowym meczu z Hiszpanią z jedenastu metrów pokonał go również Cristiano Ronaldo.
W tym sezonie Hiszpan nie był w stanie zatrzymać między innymi strzałów Harry'ego Kane'a, Pierre'a-Emericka Aubameyanga i Wilfrieda Zahy. Po meczu w Gdańsku litości dla Hiszpana nie mieli kibice Manchesteru United, którzy "apelowali" pod jego zdjęciami na Instagramie, aby odszedł z klubu (wiele wskazuje, że tak się stanie. Wyśmiewali również jego technikę wykonywania i bronienia rzutów karnych.
Fani "Czerwonych Diabłów" nie kryli również swojego rozczarowania finałową porażką. Podkreślali jednak, że ich zespół przegrał na własne życzenie, bo miał wystarczająco dużo okazji do tego, by rozstrzygnąć mecz na własną korzyść wcześniej. Krytykowali również Ole Gunnara Solskjaera za to, że przed serią rzutów karnych nie wymienił bramkarza i nie wprowadził Deana Hendersona. Za jednego z winowajców porażki uznali ponadto (nie bez powodu) Marcusa Rashforda.
